Rozdział 18.

771 25 1
                                    

Noemi.

Siedziałam na blacie kuchennym w cichym mieszkaniu Asher'a czekając na niego. Nie miałam pojęcia co robić, aby nie wkurzyć właściciela mieszkania czymkolwiek, więc siedziałam bez ruchu. Delikatnie machałam nogami i myślałam o sytuacji która stała się przed chwilą, jak Ash był tak blisko i to było cholernie okropne jak bardzo chciałabym, aby znów tu był pomimo, że to miało być zwykle spotkanie by kupił mi papierosy.

Postanowiłam, że zadzwonię do Ashley opowiedzieć jej o tym, aby pograć jej na nerwach.

Bez wahania wyciągnęłam telefon i wybrałam numer kuzynki która natychmiast odebrała.

- Kogo pobić?- Odezwała się pierwsza.

- Co? Nie, nikogo, czemu pytasz?- Spytałam zdziwiona.

- Bo często dzwonisz gdy chcesz się pożalić, no skoro nic się nie stało, to co tam, kochanie?

- Jestem u Asher'a w domu.

- Co?

- Jestem u...

- Ćśśś! Słyszałam, muszę to przetworzyć. CO?!

- Tak wyszło, ale słuchaj...

- Przyjechać po ciebie? Słuchaj, wiesz gdzie trzyma noże?- Przerwała mi.

- Przestań! Daj mi dokończyć.- Powiedziałam uciszając ją.

- No dobra, Złotko. Zamieniam się w słuch.

- Co gdybym ci powiedziała, że mnie dotknął?

- Słucham? Zabije go.

- A co gdybym ci powiedziała, że mi się to podobało?

- Co?!

- Pa!- Rozłączyłam się i skrzyżowałam nogi słysząc otwierane drzwi. Na ekranie wyświetlały mi się wiadomości od Ashley z groźbami skierowanymi do Walker'a, ale ingorowałam je.

Ash wszedł do kuchni i spojrzał na mnie, złapaliśmy krótki kontakt wzrokowy, ale zaraz przeniosłam wzrok na jego klatkę piersiową. Miał na sobie czarną koszulkę i tego samego koloru spodenki. Asher podszedł do mnie i stanął przede mnie. Spojrzał na moje nogi i zdjął nogę która spoczywała na drugiej lekko je rozchylając i stanął pomiędzy moimi kolanami po czym złapał mnie za uda i pociągnął bliżej siebie.

- Ash!- Pisk wydobył się z mojego gardła na jego nagły ruch.

- Coś za coś.- Powiedział zbliżając się niebezpiecznie.

- Słucham?

- Żartuje. Kiedy indziej odpłacisz mi za pójście po te fajki.- Schował paczkę papierosów do tylnej kieszeni moich spodenek. Co za dupek.

Kiedy brunet odszedł ode mnie zeskoczyłam z blatu.

- Dziękuję.- Mruknęłam kierując się do wyjścia.- Pa.- Powiedziałam nie dostając odpowiedzi i wyszłam z jego mieszkania.

Asher mieszkał sam i podziwiałam jego samodzielność. Być może i nawet zazdrościłam, że mógł mieszkać sam.

Nasze chwilę zbliżenia prawdopodobnie nic dla niego nie znaczyły, ale ja poczułam się inaczej. To było coś innego... Być może chciałabym poczuć go... Bliżej. Może chciał mnie zniszczyć, a może pokochać. Kto wie? Chłopak który niedawno był dla mnie nikim, stał się kimś. Nigdy nie wiadomo jak dalej będzie, ale może się polubimy, nic więcej. Może zakończymy spór który toczymy, a może wciąż jestem małą naiwną Noe. Może to ja gram w jego grę, a może to właśnie tak ma być.

***

Siedziałam na łóżku Matthew'a gdy ten opowiadał mi różne historie. Kochałam słuchać jego głupawe opowieści z życia, zawsze dawały radę mnie rozśmieszyć.

Przewróciłam się na plecy a głowę przekręciłam w stronę przyjaciela.

Matt miał roztrzepane swoje brązowe włosy a na sobie miał najwzyklejszą białą koszulkę i beżowe spodenki.

Uśmiechnęłam się lekko w jego stronę a on przeglądał Instagrama cały czas opowiadając.

Byłam szczęściarą, że mam takiego przyjaciela jak on. Matthew zawsze był kimś na kogo mogę liczyć w najgorszych chwilach i wiedziałam, że mogę mu powiedzieć wszystko a on i tak nie będzie mnie oceniał po tym. Bo tak już było. Kochał mnie jak siostrę, a na go jak brata. Matt to najlepszy przyjaciel i życzę każdemu, by mógł mieć takiego przyjaciela jak on.

Po jakiejś godziny Florence nas zawołała prawdopodobnie na kolację na którą nie miałam ochoty. Musiałabym wymyśleć jakąś wymówkę, by odpuścić kolację.

Powoli zeszłam za brunetem po schodach i poczułam okropny zapach. W sensie, nie był najgorszy, ale był to zapach mięsa a ja mięsa nie lubiłam.

Było mi wstyd przyznać, że kobieta ugotowała coś czego nie lubię i tego nie zjem.

Nieśmiało podeszłam do matki przyjaciela.

- Florence...

- Tak, słoneczko?- Spytała kobieta kojącym głosem.

- Nie chce ci sprawiać przykrości, ale niestety nie przepadam za mięsem.

- Ojej!- Przyłożyła dłoń do czoła.- Jak mogłam zapomnieć! Słoneczko pozwól, że zrobimy ci coś innego do zjedzenia.

- Wiesz Florence, nie musisz. Nie jestem głodna.

- Ale kochanie, potrzebujesz kolacji.

Potrzebowałam, ale nie chciałam.

- Jadłam u kolegi.

- Kolegi?- Spytała kobieta robiąc wielkie oczy.

Oho, zaraz się zacznie.

- Kolegi?!- Krzyknął Matthew.

- No kolegi!- Jęknęłam.

- Już mi wszystko opowiadaj!- Powiedziała Florence siadając na krześle wyraźnie podekscytowana.- Podoba ci się?

- Nie!- Pisknęłam.

Angel of failure.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz