Rozdział 2.

1.3K 32 18
                                    

Weekend minął zdecydowanie za szybko. Chociaż i tak, spędziłam te dni leżąc z przyjacielem w łóżku i śmiejąc się do siebie, albo spacerując po lasach i łąkach. Wcale nie chciałam wracać do domu, i tak naprawdę nie musiałam, bo przecież rodziców i tak nie było w domu a do szkoły i tak zawsze zawoził mnie Matt. Jednak, gdybym została, prawdopodobnie Matthew naciągnął by mnie na wagary a nawet gdybym się nie zgodziła, sam by coś zrobił, abym została. Cały Matthew.

Natychmiast wstałam z łóżka słysząc budzik który dzwonił równo o 5 rano.
W tygodniu zawsze wstałam o takiej godzinie. Musiałam się przygotować do szkoły, co zajmowało trochę.
Podeszłam do szafy, gdzie znajdował się wyprasowany mundurek szkolny. Składał się on z beżowej spódniczki/spodni, białej koszuli i czarnej marynarki. Szybko udałam się pod prysznic i ubrałam mundurek. Jako, iż miałam jeszcze czas, pomalowałam się. Miałam dość bladą cerę, twarz pokryta leciutkim piegami, zadarty nos i niebieskie oczy. Także postanowiłam, że nałożę tylko korektor i pomaluje rzęsy. Moje ciemnobrązowe włosy rozczesałam i zaplotłam na nich dwa warkoczyki z białą kokardką. Gdy byłam gotowa, poszłam do kuchni i chwyciłam szybko jabłko po czym wyszłam z domu, ponieważ Matthew już po mnie przyjechał.

W drodze do szkoły, zjadłam moje "śniadanie" i posłuchałam opowieści o super tostach mojego przyjaciela. Matt miał nie za długie brązowe włosy i niebieskie oczy, a także piegowatą twarz i delikatne zarysowaną szczękę. Może właśnie dlatego nazywają nas rodzeństwem? Nieważne. Matt był ubrany, obowiązkowo w mundurek szkolny, jednak nie miał na sobie marynarki, a dwa pierwsze guziki jego koszuli były odpięte. Gdy chłopak zaparkował przy szkole, wysiadaliśmy z auta i rozmawiając udaliśmy się do szkoły.

***

Ostatnia lekcja. Matematyka, z którą miałam nieziemski problem. Do tego ta cholerna matematyczka, która mnie nienawidzi, ponieważ nie zrozumiałam tematu, którego nawet nie wytłumaczyła. Tą nieszczęsną lekcje, miałam z przyjacielem, na całe szczęście. Już przed lekcją, miałam ochotę się rozpłakać. Jeszcze ten gówniany los, sprawił, że akurat teraz lekcje ze mną ma również przydupas Asher'a, który kocha mi przeszkadzać, oraz niestety jest z mojego rocznika.

Wzięłam głęboki oddech patrząc w oczy Matt'a który trzymał mnie za ramiona.

- Będzie dobrze, jestem tu z tobą.- Pocieszał mnie brunet.

Wtuliłam się w niego i powiedziałam pociągając nosem:

- Nie będzie, ona mnie szczerze nienawidzi, ale z wzajemnością. To będzie masakra, jestem za słaba, znów coś się stanie przez nią.

- Młoda, nawet tak nie mów, jesteś od niej lepsza i na pewno nie jesteś słaba.-Powiedział i złapał mnie za ramiona odsuwając mnie od niego gdy zadzwonił dzwonek.- A teraz weź się w garść i przestań okazywać jej słabość!

Uśmiechnęłam się delikatnie i uniosłam głowę.

- Dziękuję -Mruknęłam przecierając nos.

Jak weszliśmy do klasy i zajęliśmy miejsce w ławkach, nasza okropna nauczycielka usiadła na swoim krześle, oparła podbródek na dłoniach i powiedziała z uśmiechem.

- Wyciągnijcie karteczki.

Kogoś chyba boli główka i nie jestem tą osobą ja. Przecież ja się nie uczyłam! Nie zapowiadała tej cholernej kartkówki! Poczułam jak łzy napływają mi do oczu a oddech stał się ciężki przez stres. Matt widząc to złapał mnie za dłoń, a ja wlepiłam wzrok w ławkę.

Angel of failure.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz