Rozdział 1.

1.7K 43 4
                                    

Noemi.

Dni stawały się coraz dłuższe co oznaczało zbliżające się wakacje w których każdy odpocznie. Mówiąc każdy, mam nadzieję, że mi również uda się chociaż trochę zaznać odpoczynku. Miałam dość tej całej szkoły i wszystkich osób do niej chodzących. Ale starałam się tego nie okazywać. Zawsze chciałam wyglądać na wspaniałą, idealną dziewczynę i chyba całkiem mi się udawało, także po prostu udawałam, że bardzo uwielbiam tą szkołę.

Wychodziłam z auta Matthew'a, mojego najlepszego przyjaciela. Matthew był dla mnie jak brat, zawsze był przy mnie gdy go potrzebowałam. Po kłótniach z rodzicami zazwyczaj spałam właśnie u niego. On od zawsze traktował mnie jak swoją młodszą siostrzyczkę, którą musiał bronić za wszeką cenę. Nie raz mnie ratował. Będę mu wdzięczna do końca życia.
Matt wysiadł prędzej i czekał na mnie, wychodząc potknęłam się, więc on szybko mnie złapał za ramię.

- W porządku?- Upewnił się wciąż ściskając moje ramię.

-Tak, w porządku. Dziękuję.- Mruknęłam cicho.

Chłopak tylko uśmiechnął się do mnie czuło, zamknął auto i wtedy ruszyliśmy do szkoły.

Oczywiście idąc do szkoły parę osób się ze mną przywitało, a parę nie. Nie żebym coś do tego miała, mam to kompletnie w dupie, wiem, że w tej szkole jest grupka osób która mnie nienawidzi i grupka osób które mnie kocha. Ale żadna z nich mnie nie obchodzi.

Zatrzymaliśmy się przy szafkach, na nasze szczęście mieliśmy szafki obok siebie. Szybko chwyciłam podręczniki tak samo jak mój przyjaciel i ruszyliśmy pod salę. Zadzwonił dzwonek, idealnie wtedy gdy byliśmy już pod salą. Znudzona weszłam do klasy a za mną Matt, oraz reszta osób.
Zajęłam miejsce, a obowiązkowo obok mnie usiadł Matthew. Gdy nauczyciel się przywitał i zaczął lekcje wlepiłam w niego wzrok i słuchałam uważnie. Ponieważ nie mogłam sobie pozwolić na nieuwagę na lekcji.

Lekcja minęła odziwo spokojnie. Fakt, parę osób przeszkadzało w lekcji, ale nie było to na tyle denerwujące, że nie mogłam się skupić. Chociaż szczerze, wolałabym, aby Chociaż na lekcjach była cisza.

Na przerwie razem z przyjacielem przeszliśmy wokół szkoły, parę osób paliło za szkołą, ale nie obchodziło mnie to.Nie jestem przewodniczącą, aby coś z tym zrobić, a poza tym oni i tak nigdy nie nauczą się, że na terenie szkoły jest zakaz palenia. Ale oprócz tego, nic się nie działo. To aż dziwne, że nikt nie robi nic nielegalnego na terenie szkoły, albo po prostu chcąc zrobić innym na złość. Było nawet spokojnie. I absolutnie mi to nie przeszkadzało, jak dla mnie, mogłoby tak być codziennie, ponieważ wtedy przewodnicząca nie musiałaby się z nimi wszystkimi użerać. Chociaż szczerze chyba sama już nie pamiętam kim ona jest.

Po lekcjach nie miałam najmniejszej ochoty wracać do domu. Modliłam się w duchu, aby moi rodzice byli w pracy, zebraniu bądź jakiejś imprezie na które mnie nie zabierają. Na całe szczęście. Oni i tak rzadko bywali w domu, więc raczej byłam przyzwyczajona, że ich nie ma, cieszyłam się, że ich nie ma, ponieważ jak już niestety pojawią się w domu, to raczej wolą się kłócić, albo mnie krytykować. Wtedy zazwyczaj staram się wymknąć do Matthew'a, udawało mi się pod pretekstem "nauki". Moi rodzice nie przepadali za Matt'em. Sądzili, że jest zbyt nieogarnięty i szalony na moje towarzystwo, ale tak naprawdę mieli już to gdzieś. Mój przyjaciel również nie lubił moich rodziców, nawet nie próbował wyglądać na kogoś miłego gdy do mnie przychodził. Ale chyba za to go lubiłam. Umiał się postawić. Był odważny i silny, zawsze sprawiał wrażenie jakby żył chwilą i nic go nie obchodziło, i tak było. Jednak czasami również był dość uczuciowy. Pamiętam jak pierwszy raz zobaczyłam jak płakał. Płakał razem ze mną. Z powodu mojego cierpienia. Mojego cholernego cierpienia, to ja wtedy powinnam płakać. I płakałam, okropnie płakałam. Dostałam nawet od płaczu gorączki, i wtedy Matthew podniósł mnie z podłogi, pomógł mi ubrać swoją koszulkę i położył mnie na łóżko. W tamtym momencie Matt kucnął przy swoim łóżku gdzie leżałam ja, złapał mnie za dłoń a po jego twarzy poleciały łzy. Nigdy przedtem nie płakał w mojej obecności, zawsze pokazywał, że jest silny, bo taki był, ale nie rozumiał, że nawet płakanie jest normalne. Od tamtego czasu, gdy potrzebował się wypłakać, zawsze byłam dla niego. Chociaż rzadko okazywał słabość.

Matt wszedł ze mną do domu. Na moje szczęście dom był pusty, wyjęłam z kieszeni spódniczki telefon i zobaczyłam nowe powiadomienie od mamy, że wyjechali i nie będzie ich przez najbliższe parę dni. Bardzo mnie to cieszyło, bo to oznaczało, że będę mogła spędzić noc z Matthewem, jako iż jutro był dzień wolny od szkoły.

***

Leżałam na swoim łóżku a Matthew leżał obok mnie, obecnie rozmawialiśmy o szkole, aż temat przeszedł na mojego znienawidzonego chłopaka w szkole. Asher Walker, który był okropnie przystojny dla innych dziewczyn. Jakby większość ich się zgadało i stwierdziły, że to właśnie on ma mieć ich zainteresowanie. Jak ja go nienawidziłam, a on nienawidził mnie. Nigdy mi się nie podobał, zawsze czułam do niego odrazę.

-Noe, mówiłem ci o ostatniej imprezie na której byłem, co nie?-Spytał Matt.

-Mhm.- Mruknęłam.- Ta, gdzie musiałam po ciebie iść w środku nocy bo mój chłopczyk się upił? -Odpowiedziałam uśmiechając się. Musiałam po niego iść, ponieważ okropnie się upił i zadzwonił do mnie jego kolega, bo myślał, że jestem dla niego kimś bardziej bliższym, przez to, że właśnie tak miał mnie zapisane w kontaktach. "Noemka!!!🤍" ale potem zmienił, ponieważ powiedziałam mu, że to dość dziwne, ale śmieszne.

-Właśnie ta!-Klasnął radośnie w ręce.- Walker tam był!

-I co z tym?-Spytałam zaciekawiona.

-Pobił się z kimś. Nie wiem o co poszło, ale niby ostro się pobili. Nieźle, co? Ten dupek ma chyba ostre problemy z kontrolowaniem agresji.

To dlatego Asher chodził z bandażem na dłoni i rozciętym łukiem brwiowym. Nie martwiłam się, po prostu mnie to ciekawiło.

-Mój słodki Jezu, on zawsze musi się w coś wpakować.- Zaśmiałam się.

Matthew również się zaśmiał, po czym zaczął nowy temat.

-Tak ogólnie, co u ciebie? Noemko?-Kochał mnie tak nazywać. Nie byliśmy, ze sobą spokrewnieni, ale jak już mówiłam, mieliśmy więź jak brat z siostrą.

-Daje radę, a ty? Matthewie?-Dałam nacisk na ostatnie słowo, wciąż lekko się śmiejąc.

-Hmm, jest doskonale. Cudowny dzień, teraz leżę z tobą i czekam, aż ci odbije i będziesz mnie namawiać na jakieś maseczki, czy coś. Albo, aż zaczniemy plotki! I pomalujesz mi paznokcie a ja zaplote ci warkoczyki! Wypijemy wino i będziemy oglądać nudne komedie!-Wypowiedział to tak radośnie a pod koniec nie mógł powstrzymać śmiechu.

-No ba! Wolisz maseczkę z aloesem czy truskawkami?

Przy nim czułam się wolna. On po prostu był inny i rozumiał mnie, też jak nikt inny. Był doskonałym przyjacielem, a inni mogą mi pozazdrościć, że mam takiego przyjaciela.

















Cześć słodziaki!
W końcu doczekaliśmy się tego rozdziału, mam nadzieję, że chociaż się wam spodobał🤍 chciałam napisać, że bardzo chętnie poczytam wasze komentarze, jeśli tylko macie ochotę je pisać(:
Mogę dzięki nim, poprawić jakieś błędy i dowiem się co się wam podoba, a co nie.
Miłego wieczoru/dnia!!
Do zobaczenia w następnym rozdziale!

Angel of failure.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz