Jeszcze tego samego dnia ja i Cameronowie spotkaliśmy się w ich altanie w ogrodzie i oglądaliśmy film który nagrał Ward tuż przed swoją śmiercią,wszyscy mieliśmy łzy w oczach
-mówi się,że urodzić się biednym to pech...ale umrzeć biednym to porażka...mój strach przed nią ostatecznie przysłonił mi to co osiągnąłem...to kim jestem...to kim chciałem być....zabiłem dużego Johna Routledge'a....i szeryf Peterkin....zastrzeliłem Gavina Barnsteada....wiem,że nic tego nie naprawi....odejdę wiedząc,że zostawiam rodzinę w żałobie....zniszczoną przez moje grzechy....nie liczę,że mi wybaczycie....ale nie chcę żebyście przeze mnie cierpieli,muszę to zakończyć.....zostawiam wam mój majątek,podzielcie się nim....kocham was mocno,dbajcie o siebie........a i jeszcze jedno....Abby.....twój ojciec wcale nie zaginął.....tylko zginął....byłem z nim gdy umierał,próbowałem go ratować.....byliśmy wtedy na wyprawie w górach,on się poślizgnął i uderzył głową o ostry kamień....robiłem wszystko co w mojej mocy żeby uratować mojego najdroższego przyjaciela.....właśnie dlatego się tak tobą opiekowałem,byłem ci to winny.....byłem to winny jemu....przepraszam-powiedział i filmik się skończył,wyszłam z chatki
-Abigail-powiedziała podchodząca do mnie Rose,przytuliłyśmy się,Rafe i Sarah niedługo sobie poszli,a ja jeszcze zostałam z Rose i Wheezie,gdy w miarę z Rose się uspokoiłyśmy postanowiłam iść do mojego brata i wytłumaczyć mu co się stało z naszym ojcem,powiedziałam Wheezie,że gdyby tylko czegoś potrzebowała to żeby do mnie zadzwoniła,wróciłam do domu i wszystko opowiedziałam,gdy mama powiedziała,że wiedziała o tym wszystkim od początku odrazu wyszłam z domu nawet nie słuchając jej dalszych tłumaczeń,jak mogła to przed nami ukrywać?Nie wiedziałam gdzie iść,więc poszłam do Chateau,gdzie na szczęście były wszystkie płotki,im też o wszystkim opowiedziałam,a oni opowiedzieli mi,że gdy ja byłam w domu Sarah była tu i zerwała z Johnem B.
-jak się czujesz John B?-spytałam
-bywało lepiej,a ty Abbs?-spytał
-bywało lepiej.....ale żyję bez niego od 2 roku życia,więc nie czuję straty....wiem,że to brzmi okrutnie,ale sama nie wiem-powiedziałam
-przykro mi-powiedziała Kiara
-a co z Rafem?-spytał JJ
-nie mam pojęcia....narazie żadne z nas nie ma do tego głowy-powiedziałam
-jesteśmy z tobą Abby-powiedział Pope
-mówi prawdę-powiedział John B
-dziękuję-powiedziałam,przytuliliśmy się wszyscy
-Ward wziął na siebie winę żeby oczyścić Rafe'a.....poświęcił się dla rodziny-powiedział Pope
-Ward to dobry człowiek.....po prostu robił to co uważał w danej chwili za słuszne-powiedziałam
-a teraz już go nie ma-powiedziała Kiara
-wiem co zrobi nam wszystkim dobrze.....idę po piwo,kto chce?-spytał JJ,ja,on i Kiara poszliśmy po piwo,a Pope i John B czekali na nas w łódce płotce,przyszliśmy do nich i do rana piliśmy i się bawiliśmy na chwilę zapominając o tym co się stało rano.Następnego dnia nadeszła szkoła,nie poszłam do niej,nie dałam rady,nie po tym co się wydarzyło,nie potrafiłam,leżałam na werandzie w Chateau aż tu nagle podjechał samochód Rafe'a,już raz tak było i nie zakończyło się to dobrze,wstałam powoli z kanapy i wyszłam do niego
-jak się czujesz?-spytał
-średnio-powiedziałam,muszę przyznać,że wczorajsze picie mi troszkę pomogło,ale tylko troszkę
-a ty?-spytałam
-do bani-powiedział
-przykro mi-powiedziałam