♤ Apollo ♤
Obudziło mnie donośne pukanie do drzwi. Ktoś usilnie próbował mnie obudzić. Ocknąłem się na ziemi, obok mnie leżał mój zdradziecki pies oraz jeden z noży Melodii. Rękę bolała okropnie spojrzałem na miejsce, w którym przedtem znajdował się owy nóż i dostrzegłem idealnie opatrzoną i zeszytą ranę.
Zajebiście trafiła mi się istna psychopatka.
Pukanie nie ustępowało powoli podniosłem się z ziemi i ruszyłem w stronę głównych drzwi wejściowych. Zerknąłem przez wizjer i zobaczyłem małego gnojka stojącego przed drzwiami z walizką i moim przyjacielem.
Szlag!
Otworzyłem im drzwi, a ci weszli do środka. Ich miny były tęgie kiedy na mnie spojrzeli.
— Siema stary! Czemu nie odbierasz.. — Lukas spojrzał na moją rękę i w sekundę zrozumiał co się wydarzyło, a mój wzrok powędrował do dwunastolatka, który stał obok niego.
— Siema młody! Co tam? Jak podróż?
— Czemu tak długo nie otwierałeś? I dlaczego masz wyłączony telefon? — pełno pytań, a ja nie mogłem powiedzieć całej prawdy. Młody wiedział, że moje życie nie jest piękne I kolorowe, ale mimo wszystko chciałem go chronić od tego świata bynajmniej póki mogłem to robić.
— Cóż.. długa historia.
— Co znowu jakaś laska ci dokopała? — zaśmiał się.
— Artie po pierwsze nikt mi nie dokopał, a po drugie nie mam czasu na dziewczyny — gnojek był cwany i nie dawał już się tak łatwo zbywać jak kiedyś.
— To jak wytłumaczysz krew na ciuchach i ranę na ręce?
— Wypadek przy pracy.
— Nie wciskaj mi tu kitu Apollo — w sumie powiedziałem mu częściową prawdę, ale wiedziałem dlaczego mój młodszy brat dociekał. Bał się bo oprócz mamy miał tylko mnie.
— Mówię poważnie.
— Lukas weź pieprznij swojego kumpla w łeb, bo jeśli nie umie być lojalny wobec dziewczyny to niech się później nie dziwi, że tak to się kończy — mówiąc to wskazywał palcem na moją rękę, a Lukas powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem.
— Leć do pokoju gościnnego, a ja zamówię coś do jedzenia.
— Chcę duży zestaw z KFC inaczej powiem mamie, że znowu się w coś wplątałeś.
— Osz ty gnojku!
— Możemy się założyć, już wybieram jej numer..
— Bo zaraz zabiorę ci ten telefon — wskazałem na niego palcem i ruszyłem w jego stronę, przepłacając to pulsującym bólem, przez który syknąłem.
— Osobą umysłowo nierozwiniętym daje fory więc masz jeszcze jedna szanse — młody był zbyt pewny siebie, a ja już też nie mogłem ze śmiechu.
— Dobra idź już do pokoju, ja mam jeszcze coś do obgadania z Lukasem.
— Zamawiasz czy mam dzwonić?
— Zamawiam.
— Widzisz czasem warto iść na kompromis — na jego słowa wzięłam zgarnąłem jedna poduszkę z salonowej kanapy I rzuciłem w niego, ale udało mu się uciec.
Pokręciłem głową niedowierzając, że w przeciągu ostatniego roku tak bardzo mu się urosło. Młody był dość wysoki I szczupły. Jego oczy były takie jak moje.. niemal czarne. Brązowe włosy na głowie delikatnie mu się kręciły, ale dołeczki w polikach wciąż były na swoim miejscu kiedy się uśmiechał. Ubrany był w wygodny kompletny szary dres z Nike I do tego miał białe air force. Jego skóra tak samo jak moja była delikatnie muśnięta słońcem. Wchodziła bardziej w odcień takiego mulata. Gdy tak na niego patrzyłem widziałem swoją mniejszą kapie. Tyle, że on był bardziej wyszczekany niż ja w jego wieku.
CZYTASZ
NIM ON ZŁAPIE MNIE
RandomPierwszy strzał.. drugi.. trzeci. Kolejne trzy ofiary leżały na ziemi tuż obok moich stóp, a ja zostawiałam właśnie karteczkę z odbiciem własnych ust w kolorze czerwieni i przypinałam je do ofiary po czym odsyłałam ojcu. Byłam płatnym mordercą żyłam...