Trzy godziny minęły mi szybciej niż bym się tego spodziewała, Natalii wyszła załatwić jakąś swoją sprawę, a ja właśnie stałam pod kwiaciarnią. Była dość mała, zrobiona w bardzo przesłodzonym stylu, wszędzie było pełno różu przeplatanego z zielenią co ani trochę się nie łączyło. Jednak rozumiałam dlaczego on wybrał akurat ją, była na uboczu, mało kto do niej zaglądał, więc wiedział, że będę go tu szukać. Jednak miałam trochę inny plan niż jemu się wydawało.
Weszłam do środka po przekroczeniu progu kwiaciarni w całym pomieszczeniu rozległ się dźwięk dzwoniącego dzwoneczka, który był zawieszony centralnie nad drzwiami.
Takie to tandetne.
— Sekundka już idę — rozległ się męski głos. A mi pozostało czekać.
Rozglądałam się po pomieszczeniu, większość kwiatów była żywa, ale znajdowały się również i te sztuczne, żadnych nie było jakoś dużo.. przy tych żywych były położone karteczki z nazwą miejsca, z którego pochodzą. Wtedy odnalazłam wzrokiem te, które zostały wręczone i mnie. Adres właściciela był inny.. w sensie większość się powtarzała, a ten był tylko raz, tylko te jedyne kwiaty były z tamtego miejsca. Podeszłam bliżej zgarniając karteczkę, przyglądałam się jej.. bo pismo jakie na niej widniało również różniło się od reszty, po chwili schowałam ją do kieszeni. Coś podpowiadało mi, że może się ona przydać.
— Dzień dobry, w czym mogę pomóc — zapytał chłopak.
Zerknęłam od razu w jego stronę, na oko miał jakieś siedemnaście lat, był dość niski, miał bląd włosy, które żyły własnym życiem, na nosie widniały mu okrągłe okulary, które powiększały jego niebieskie oczy. Uśmiechnął się w moją stronę ukazując rząd białych zębów, a pomiędzy jedynkami miał delikatną przerwę. Na jego twarzy widniało dość sporo piegów, ubrany był w firmowy strój składający się z białej bluzki z logiem kwiaciarni i do tego miał czarne jeansowe spodnie. Wiedziałam już jak wykorzystać to jak wyglądał, mogłam się założyć, że nie miał powodzenia u dziewczyn, więc to była idealna szansa aby coś tu ugrać.
— Dzień dobry — odpowiedziałam miło.
— Ja zamawiałam bukiet z czarnych róż — posłałam mu swój uroczy uśmiech, który potrafiłam wywoływać na zawołanie, a chłopak od razu go odwzajemnił. Podeszłam bliżej blatu przy, którym stał i widziałam jak się speszył, co było dość urocze.
— Tak, pamiętam. Mam już go przygotowanego. Przyniosę — chwilę później widziałam jak chłopak ponownie znika na zapleczu, a kilka sekund później wraca z pięknym bukietem czarnych róż.
— Jest piękny dziękuję.. — zamyśliłam się zerkając na jego olakietkw z imieniem — Gary.
— Rzadko kiedy mamy zamówienia na czarne róże — przyznał szczerze, a ja patrzyłam wciąż na niego, uśmiechając się i pesząc go jeszcze bardziej.
— Ja właśnie zawsze, ze swoim znajomym robimy sobie takie niespodzianki, od niego też dostałam bukiet. Właśnie z waszej kwiaciarni. Sądziłam, że może uda mi się załatwić jakiś adres do niego bo ostatnio się przeprowadził, a chciałabym go odwiedzić jak za starych dobrych czasów i wręczyć mu kwiatki osobiście — mówiłam, przejętym głosem, tak aby mi uwierzył. Miałam nadzieję, że ma jego adres, że musiał go podać gdy składał zamówienie.
— Niestety nie będę mógł pomóc, obowiązuje mnie poufność danych — powiedział, a jego głos lekko się załamał, tak jakby naprawdę żałował tego, że nie może mi pomóc.
— Nie widzę tutaj kamer, wiec szefowa się nie dowie. Na pewno nie odemnie. Przysięgam. Bardzo mi zależy na tym adresie, chciałabym mu również podarować kwiaty i się z nim w końcu spotkać, kiedyś widywaliśmy się codziennie, ale on później wyjechał i niestety nasze drogi się rozeszły, ale gdy tylko dostałam od niego bukiet również czarnych róż wiedziałam, że wrócił. Mój adres się nie zmienił więc miał ułatwienie, ja jednak nie zastałam go pod jego starym adresem — mówiłam pełna przekonania, robiąc smutne oczka i minkę, tak aby złamać chłopaka.
CZYTASZ
NIM ON ZŁAPIE MNIE
RandomPierwszy strzał.. drugi.. trzeci. Kolejne trzy ofiary leżały na ziemi tuż obok moich stóp, a ja zostawiałam właśnie karteczkę z odbiciem własnych ust w kolorze czerwieni i przypinałam je do ofiary po czym odsyłałam ojcu. Byłam płatnym mordercą żyłam...