20. Znienawidzić

1.2K 53 12
                                    

                     ☆ Melodii ☆

Wracałam jedna z bocznych uliczek, w której zaparkowałam motor. Byłam zła na siebie.. zła na to, że tak łatwo pozwoliłam mu się pocałować. Chciałam odpowiedzi, a nie przygody z pieprzonym idiotą, która działał mi na nerwy jak nikt inny.

— Dlaczego go nie odepchnęłam? — Szeptałam sama do siebie idąc w głąb uliczki.

Kurwa! Melodii zjebałaś! Jak mogłam być taka głupia i na to pozwolić!

— Pierdolony sukinsyn! — Krzyknęłam na cały głos kopiąc w pobliski śmietnik.

— Taka ładna panieneczka, a tak brzydko się wyraża? — Męski głos dobiegł za moich pleców I dopiero wtedy zorientowałam się, że nie jestem sama w uliczce.

Zaczęłam panikować i przyspieszyłam kroku, chciałam zaufać Archerowi czy tam Apollo i nie wzięłam broni do jego klubu. Sądziłam, że odbiorę swoje noże i w razie co będę mieć broń, ale wszystko się skomplikowało, a ja właśnie byłam w totalnej dupie. Zerknęłam przez ramię i jedyne co dostrzegłam w ciemności to trzy duże postaci.

Świetnie już po mnie! Jebany Apollo i jego randki!

— Dokąd tak uciekasz piękna?

— Spierdalaj!

— Wyszczekana. Lubię takie. — Robiło mi się nie dobrze na samą myśl tego co siedziało temu typowi w głowie.

Jedyne co aktualnie mogłam zrobić w razie co to wykorzystać fakt, że ćwiczę boks. Byłam świadoma tego, że i tak nic to nie da bo ja byłam sama, a ich było trzech.. większych i silniejszych. Tylko, że ja nie miałam w stylu się poddawać. A złość jaką czułam rosła. Po szklanych oczach nie było już śladu. Sam fakt, że w ogóle pojawiły się w nich łzy. Nie płakałam od tyłu lat i szczerze nie mam pojęcia skąd ta nagła słabość. Nie potrafię określić dlaczego właśnie przy nim te łzy się pojawiły i nie potrafię wytłumaczyć tego dlaczego nie potrafiłam go odepchnąć.. dlaczego nie potrafiłam go tym razem skrzywdzić fizycznie. Mimo, że rano przyszło mi to z taką łatwością tym razem było inaczej.. on był inny. Nie mam pojęcia co chciał tym osiągnąć, czy chciał mi namieszać w głowie abym.. sama nie wiem co.

Kroki za mną słychać było wyraźniej.. trójka mężczyzn zbliżała się dość szybko, gdy ja przyśpieszałam oni również dorównywali tępa.

— Nie uciekaj laluniu, my tylko chcemy abyś nam potowarzyszyła.

— Zapomnijcie. Mam już plany.

— Plany zawsze możesz zmienić.

Czułam, że są coraz bliżej, a do motoru miałam jeszcze spory kawałek. Chciałam się obejrzeć za siebie, ale gdy tylko to zrobiłam poczułam na ramieniu dotyk jednego z nich. Zrobiło mi się nie dobrze. Od razu wzięłam chwyciłam go za rękę I ja zrzuciłam z siebie zadając cios prosto w nos.

— Kurwa! Przejebałaś sobie suko! — Jak na złość staliśmy teraz pod jedną z latarni, widziałam jak poleciała mu krew, a złość rosła na jego twarzy, zaczęłam uciekać, ale kolejny z nich mnie złapał tym razem w pasie.

Jemu także walnęłam prosto w nos, ale nie odpuścił tak łatwo, trzymał mnie dalej, a drugi z nich uderzył tym razem mnie w twarz.

— Myślisz, że kim ty kurwa jesteś? Będziesz błagać nas o życie jak z tobą skończymy. W sumie o ile przeżyjesz — Kolejny cios w twarz, a moja warga zalała się krwią. Syknąłem z bólu, ale gdy facet chciał mnie uderzyć kolejny raz kopnelam go z całej siły w krocze. On się złożył w pół.

Niestety ten drugi wciąż mnie trzymał, a pierwszy z nich teraz podszedł bliżej mnie łapiąc mnie za brodę i unosząc ją w górę mocno ściskając tak abym na niego patrzyła.

— Gdy z tobą skończę nie będziesz znać nawet swojego imienia!

Kolejne ciosy zadawały cholerny ból. Obrywałam w twarz i brzuch. Czułam jak słabnę i nie mogłam nic zrobić. Wołanie o pomoc też by nic nie dało.. nikogo tutaj nie było. Moje ciało zaczynało opadać na ziemię, brakowało mi już sił na stanie. I jedyne o co prosiłam w głowie to tylko to aby mnie nie zgwałcili. Mogłam nawet umrzeć, ale nie zniosłabym tego znowu.

— To co lalunio gotowa aby pokłonić się przedemną? Tak cię zerżnę, że będziesz błagać o litość.

W moich oczach znowu pojawiły się łzy.. czułam strach pierwszy raz od tak dawna się bałam. A jednak nie miałam siły by nic powiedzieć. Przełknęłam mocniej ślinę gdy zobaczyłam jak jeden z nich wyciąga swojego fiuta na zewnątrz.

Błagam zlituj się nademną. Proszę.

I ostatnia nadzieja zgasła kiedy facet podszedł do mnie łapiąc mnie za włosy, syknąłam z bólu, ale to nic nie dało zaczynałam pomału godzić się z tym co miało się stać. Wtedy usłyszałam strzał, a facet który mnie trzymał upadł na ziemię jak długi, dwóch pozostałych dołączyło do niego po kolejnych strzałach. A ja runęłam obok nich. Nie miałam siły wstać. Krew zalewała moją twarz. Osoba, która mi pomogła podbiegła bliżej mnie unosząc moją głowę. Spojrzałam ostatkami sił na chłopaka, którego tak nienawidziłam.

— Dziękuję — ostatni szept wydostał się z moich ust nim zamknęłam oczy. Czułam jak chłopak podnosi mnie na ręce. Słyszałam jak coś mówi, ale żadne z jego słów nie było zrozumiałe.

Czułam jak mnie gdzieś niósł. Domyśliłam się, że wracamy do klubu Deth. I pierwszy raz poczułam ulgę wiedząc, że to on jest obok. Bo dziwnym trafem chłopak, który miał mnie zabić okazał się jedna z osób, przy której mogłam czuć się bezpiecznie bo nie chciał mnie skrzywdzić z jakiegoś niewiadomego powodu, a może wiadomego tylko ja nie chciałam dopuszcza do siebie tej myśli? Bardzo możliwe. Kolejne co poczułam to miękkość pod moim ciałem, ale również dziwny chłód.. nie czułam już jego obecności.

Zostałam sama. Zasłużyłam.

— Co oni ci zrobili Nutko — chwilowa nadzieja powróciła, kiedy usłyszałam jego głos.

Poczułam jak delikatnie obmywa mi twarz z krwi.

— Uwierz mi, że nigdy nie chciałem cię skrzywdzić ani pozwolić na to by ktoś to zrobił. Jesteś dla mnie najceniejszym skarbem, ale nigdy nie będę potrafił Ci tego powiedzieć prosto w oczy. Nigdy nie sądziłem, że zabraknie mi odwagi.. a przy tobie właśnie tak jest. Przepraszam Cię za wszystko co się dzisiaj stało. To moja wina. Gdyby nie ta głupia randka nic by ci się nie stało. Tak bardzo cię przepraszam Nutko — jego usta spoczęły na moim czole, ale nie miałam siły nic odpowiedzieć. Może to i lepiej, że sądził, że tego nie słyszę. Sama nie wiedziałam co o tym myśleć.

Kiedy skończył obmywać mi twarz ułożył mnie wygodnie na kanapie, a sam położył się jakby pode mną tak aby moja głowa opierała się o jego klatkę piersiową. Nakrył nas kocem i szczerze nie wiem kiedy zasnęłam. Bo mimo tego co się wydarzyło czułam dziwną ulgę. Powinnam go znienawidzić za wszystko, ale nie potrafiłam tego zrobić.

— Dziękuję Apollo — wyszeptałam ostatni raz.

— Śpij Nutko.

Buziaczki I do następnego:***
Jeśli się podoba zostaw komentarz i głos ♡♡♡

Ig. wikaa__16

NIM ON ZŁAPIE MNIE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz