hejka, dodaję dzisiaj, bo jutro mogłabym na to nie mieć siły, ale myślę, że nie będziecie narzekać
tak jak mówiłam, ten rozdział jak na razie jest moim definitywnym ulubieńcem, mam nadzieję, że spodoba się wam równie mocno
enjoy :)
Każdy, kto otrzymał patronusa w postaci srebrnego rysia, pojawiał się po kolei w gabinecie dyrektora Hogwartu. McGonagall siedziała sztywno za swoim biurkiem, bawiąc się nerwowo piórem, a zaraz obok niej unosił się w powietrzu duch Toma Riddle'a, który uważnie patrzył na osoby przybywające do pomieszczenia. Pierwszy oczywiście pojawił się minister Shacklebolt, a zaraz za nim wszyscy jego aurorzy, którzy twarze mieli zakryte maskami. Pojawili się również Ron wraz z Hermioną, której mąż nie potrafił zatrzymać w domu. Artur Weasley, gdyż to jemu i Molly został powierzony mały Syriusz, ale on nie mógł po prostu siedzieć w domu i czekać na to, co się wydarzy. Przez to przybyli też Ginny oraz George, którzy przebywali właśnie w Norze. Draco Malfoy przybył jako ostatni, a wszyscy Weasleyowie spojrzeli na niego. Jego cera była blada niczym porcelana, oczy miał mocno podkrążone i zaczerwienione, włosy prezentowały sobą całkowity nieład. Jedynie ubiór miał nienaganny jak zwykle. Większość z obecnych pierwszy raz widziała szefa biura aurorów w takim stanie.
– Jesteśmy już wszyscy. – odezwał się Kingsley. – Minerwo, powiedz jeszcze raz dokładnie co się stało. – mężczyzna zwrócił się w jej kierunku. Zamiast dyrektorki odezwał się jednak duch.
– Harry Potter kilka godzin temu przybył w miejsce, w którym odbył się niegdyś Rytuał Feniksa. Rozmawiałem z nim przez długi czas, był czymś bardzo zirytowany, jednak powód tego na ten moment jest nieważny. – mimo słów, nie odrywał wzroku od Malfoya. – Po opuszczeniu barier, zanim zdążył się aportować, kilkoro śmierciożerców trafiło go zaklęciami. Nie mogę jednak powiedzieć jakimi, mogę jedynie zapewnić, że nie jest martwy, skoro go związali. Jako że nie mam formy materialnej, nie potrafiłem nic zrobić, bariery nie pozwoliły mi opuścić tamtego miejsca. Zabrali go ze sobą, nie wiem jednak gdzie.
– Skoro nie potrafiłeś opuścić tamtego miejsca, to co tutaj robisz? – odezwał się lider aurorów w maskach, jedyny jak na razie trzeźwo myślący. Reszta osób wydawała się być jak zahipnotyzowana, jakby nie wierzyła w to, co się stało.
– Długi czas próbowałem przenieść się z powrotem do Hogwartu. Najwyraźniej potrzebowałem bodźca, dzięki któremu mi się udało. W tym momencie najważniejsze jest, aby odszukać Harry'ego. – wytłumaczył duch.
– A kim ty w ogóle jesteś? – spytał Artur, nie widząc nieco spanikowanej twarzy córki obok siebie, która dobrze wiedziała z kim ma do czynienia. Pamiętała ze swojego pierwszego roku tutaj młodą wersję Voldemorta z dziennika.
– Tom Riddle. – odezwał się spokojnie duch, uśmiechając się przy tym lekko. – Tłumaczyłem już wiele razy, że nie musicie się mnie obawiać. Jako duch nie mogę już nic zrobić. – to mówił patrząc na najmłodszą z Weasleyów.
– To nie jest teraz najważniejsze. – odezwała się dyrektorka swoim zwyczajowym, surowym tonem. – Na ten moment musimy dowiedzieć się, gdzie śmierciożercy zabrali Harry'ego i pomyśleć, jak mamy go stamtąd wyciągnąć. Żywego.
Minister spojrzał na jednego ze swoich aurorów w masce lwa, który kiwnął delikatnie głową i wyciągnął z saszetki przypiętej do jego biodra odpowiedni pergamin. Musiał podejść do stolika, który stał gdzieś w kącie, aby rozłożyć papier i rozpocząć procedurę lokalizującą.
– Zaraz się tego dowiemy. – odezwał się minister, a wszyscy spojrzeli na niego zaskoczeni. – Harry ma na sobie zaklęcie lokalizujące. Spodziewałem się, że może do tego kiedyś dojść, dlatego nie przebierałem w środkach.

CZYTASZ
Tak, szefie. || Drarry +18
ActionDziewięć lat po wojnie, czarodziejska społeczność mogła odetchnąć i w końcu żyć bez strachu o pragnących zemsty, wciąż żyjących na wolności śmierciożerców. Ale czy taki spokój może trwać długo? Jak poradzić sobie z nowym zagrożeniem, które ciężko je...