Rozdział 28

858 58 91
                                    

wasze komentarze w poprzednim rozdziale dały mi takiego kopa motywacyjnego, że dzisiaj jestem w stanie dodać kolejny, jako bonus za to, że doceniliście moje starania i prośby! :) powiem wam, że chyba nigdy nie udało mi się napisać tak szybko rozdziału, z którego jestem absolutnie zadowolona, mam nadzieję, że i wam się spodoba <3

____

Draco stał w miejscu, zbyt zaskoczony, aby chociażby ruszyć się na milimetr. Nie mógł uwierzyć w to, co się właśnie dzieje, jakby ktoś zrobił sobie z niego żarty, pisząc niezbyt udany scenariusz do komedii. Patrzył jak jego ojciec resztkami sił utrzymywał zaklęcie, które kierował w stronę własnego lidera, bo to tak, jakby z niewiadomych przyczyn sprzeciwiał się Voldemortowi. Gołym okiem widać było, że facet jest równie, jak nie bardziej, szalony. Nie był pewien jak ma na to wszystko zareagować. Głos Lucjusza wyrwał go z rozmyślań.

– Draco! – syknął w jego stronę, przestępując kilka kroków w jego kierunku. – Musisz mi pomóc jeśli chcesz, żebym przerwał Rytuał. Nie mogę robić tego jednocześnie walcząc.

Młody Malfoy jakby odzyskał momentalnie zdolność trzeźwego myślenia, a jego wzrok powrócił do normalności, wcześniej będąc, łagodnie to ujmując, nieobecnym. Zerknął szybko na nieprzytomnego Harry'ego, który był coraz bledszy, ale zaraz wrócił wzrokiem na swojego ojca, kiwając głową. Z jego różdżki momentalnie wystrzeliło zaklęcie, które skierował na lidera.

– Lucjuszu, mogłem przewidzieć, że mnie zdradzisz, ale naprawdę jesteś tak naiwny, żeby sądzić, że twój synalek jest w stanie mnie pokonać? – zaśmiał się szyderczo złotowłosy.

– O tym się jeszcze przekonamy. – mruknął starszy Malfoy, odsuwając się z lini ognia, szybko podchodząc do Pottera. Skierował różdżkę w jego stronę, zaczynając wypowiadać odpowiednią inkantację.

Nie, żeby wcześniej myślał o zdradzie, po prostu nie lubił żyć w niewiedzy. Dzięki temu znał naturę tego nowego Rytuału, wiedział na czym dokładnie polega i jak go przerwać. Było to co prawda skomplikowane, musiał bardzo uważać, aby się nie pomylić, ale nie byłby sobą, gdyby nie interesował się czarną magią. A ta była jedną z tych, za której użycie Ministerstwo będzie skazywać na natychmiastową śmierć. Kradzież magii innego czarodzieja jest niedopuszczalna.

Draco nie szczędził sobie zaklęć, używając wszystkich, jakich nauczył się nie tylko przez lata bycia aurorem, ale także z czasów, kiedy jeszcze Czarny Pan próbował zrobić sobie z niego kolejną maskotkę. Leciały każde możliwe czarnomagiczne klątwy, z których nie był dumny, ale które w tym momencie ratowały mu życie. Niestety czuł, że jego moc słabnie, a ta lidera rośnie z chwili na chwilę.

– Kurwa! – warknął, po czym skierował różdżkę na ścianę przejścia, aby zaraz posłużyć się odłamkami betonu, którymi wręcz rzucił w napastnika. – Miałeś to przerwać! On jest coraz silniejszy!

– Robię co mogę. – syknął w jego stronę Lucjusz, chociaż cały czas skupiony był na zaklęciu i runach, falujących dziko wokół Pottera.

– Naprawdę myślicie, że uda wam się mnie powstrzymać? – zaśmiał się, wyłaniając z pyłu, jaki zostawiły po sobie uderzające w ścianę odłamki gruzu. – Wy, Malfoyowie, jesteście jednak strasznie naiwni. Aż dziw mnie bierze, że Czarny Pan tyle lat na was polegał. Widocznie nie był tak doskonały, jak myślał.

– Skończ pieprzyć. – kolejna klątwa poleciała z różdżki Draco. Był coraz bardziej zmęczony i wściekły, ale musiał... musiał teraz polegać na swoim ojcu. Musiał go chronić, żeby uratować Harry'ego.

Niestety, dostał zaklęciem, przed którym nie potrafił się obronić, przez co upadł na kolana, zdzierając sobie przy tym dłonie i zaczął kaszleć krwią. Cholera, ta klątwa była silna, czuł że zaczyna mu się kręcić w głowie, ciało wręcz paliło go od środka. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie! Kurwa! To nie mogło się tak skończyć!

Tak, szefie. || Drarry +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz