– Nie!
Harry wpatrywał się zły w swojego narzeczonego, który teraz siedział na fotelu z rękami założonymi na klatce piersiowej, mierząc bruneta nieprzychylnym spojrzeniem.
– Nie ma mowy, nigdy się na to nie zgodzę. – pokręcił głową, opierając dłonie na swoich biodrach, stojąc na środku salonu.
– Myślisz, że twój pomysł jest lepszy? – prychnął, unosząc brew do góry.
Od miesiąca tak to właśnie u nich wyglądało. Nie mogli się dogadać co do miejsca, w którym będą chcieli wziąć ślub. Harry chciał, aby uroczystość była szybka, w wąskim gronie rodziny i znajomych, najlepiej tutaj, na Grimmauld Place. Draco zaś, co jego samego zaskoczyło, gdyż tyle mówił o tym, że wyrzekł się dawnych, rodzinnych tradycji, nalegał, aby wziąć ślub w Malfoy Manor, gdyż tam właśnie była do tego przeznaczona komnata, w której w związek małżeński wchodzili jego ojciec, dziadek, pradziadek i właściwie większość jego przodków.
Dlatego właśnie teraz wciąż nie potrafili dojść do porozumienia, każdy z nich był zbyt uparty, aby przystać na propozycję drugiego, tym samym przyznać się, że jego pomysł wcale nie był taki dobry.
– A wy znowu się o to kłócicie? – usłyszeli basowy głos Jake'a, który właśnie wszedł do salonu z gazetą w rękach. Wyglądał na nieco rozbawionego całą tą sytuacją, brat i jego narzeczony zachowali się, jakby mieli co najwyżej piętnaście lat, a nie trzydzieści.
– Jakie „znowu"? – Harry wydawał się być wciąż zirytowany, chociaż starał się nie warczeć na młodszego.
– Od miesiąca cały czas słyszę to samo. Na starość wam odbija. – wzruszył jedynie ramionami, siadając jak gdyby nigdy nic na kanapie i rozkładając przed sobą gazetę.
– Nie zapominaj się, Jake. – ostrzegł go Malfoy, patrząc nieprzychylnym wzrokiem na Proroka Codziennego. Od ponad trzech lat starał się trzymać od tej gazety z daleka, chociaż ostatnio Jake coraz częściej przynosił ją do domu.
– Draco. – syknął w jego stronę Potter, coraz bardziej poirytowany.
– Mam dla was propozycję. – westchnął najmłodszy z nich, odkładając gazetę na niski stolik kawowy i mierząc ich swoim ciemnym, zielonym spojrzeniem. – Może wybierzcie jakieś neutralne miejsce, co? Najlepiej takie, które wam obu się dobrze kojarzy.
Harry spojrzał w tym samym momencie na Draco, w którym blondyn spojrzał na niego. Oboje marszczyli lekko brwi, chociaż wydawali się nie być przekonaniu co do tego pomysłu. Jake jedynie wywrócił na to oczami, podnosząc się z kanapy.
– Wiecie co? Radźcie sobie sami. Ja nie chce mieć z tym nic wspólnego, jak się pozabijacie udam, że was nie znam. – machnął na nich ręką, po czym ruszył w stronę swojego pokoju.
Harry westchnął głośno, po czym sam ruszył w stronę kanapy, aby opaść na nią zmęczony. Takie kłótnie zdarzały im się nawet kilka razy na dzień i naprawdę miał już tego serdecznie dość. Musieli w końcu dojść do jakiegoś porozumienia, inaczej faktycznie, tak jak powiedział Jake, pozabijają się. Spojrzał smętnym wzrokiem na Draco, który patrzył na niego pociemniałymi tęczówkami. Widocznie nadal był wkurzony.
– Zostawmy na razie ten temat. Przecież nigdzie się nam nie spieszy. – powiedział w końcu brunet, przeczesując swoje włosy palcami.
– Brzmisz tak, jakby wcale ci na tym nie zależało. – Draco skrzywił się, widocznie przyjmując postawę obronną. Harry miał ochotę go uderzyć.
– Oczywiście, że mi zależy. – zaprzeczył od razu. – Chcę za ciebie wyjść i dobrze o tym wiesz. A Jake może mieć rację, musimy znaleźć jakiś kompromis, skoro nasze propozycje obojgu nie odpowiadają.

CZYTASZ
Tak, szefie. || Drarry +18
ActionDziewięć lat po wojnie, czarodziejska społeczność mogła odetchnąć i w końcu żyć bez strachu o pragnących zemsty, wciąż żyjących na wolności śmierciożerców. Ale czy taki spokój może trwać długo? Jak poradzić sobie z nowym zagrożeniem, które ciężko je...