Rozdział 15

1.1K 74 10
                                    

Na miłe zakończenie pierwszego tygodnia września :)

Będąc już na Grimmauld Place 12 Harry poprosił swojego przyjaciela, aby sprowadził Hermionę. Żona Weasleya znała się bardzo dobrze na leczeniu skutków różnych klątw, po tylu latach pracy jej męża jako aurora chciała się mu jakoś przydać, aby za każdym razem nie musieć odwiedzać go w szpitalu. Tak więc kiedy rudzielec zniknął w kominku, Gryfon pomógł zajść Malfoyowi do jednej z jego wolnych sypialni, w której mógł odpoczywać. Nie było mowy, żeby przetransportować Ślizgona do jego domu, gdyż ten nie udostępnił im żadnych informacji o miejscu swojego zamieszkania. Sam Draco był zbyt słaby, aby móc aportować ich bez ryzyka rozszczepienia się. Nie mogli go tak narażać.

Brunet ułożył go w łóżku, szybko wzywając Stworka, aby przygotował mu zimne okłady. Temperatura ciała Malfoya wciąż rosła, a on nie mógł nic na to poradzić. Drgawki na jego ciele jedynie wzrosły na mocy, a sam Ślizgon coraz częściej tracił świadomość. Harry modlił się, aby Hermiona przybyła prędzej i zdołała uleczyć Draco. Niczego bardziej teraz nie pragnął.

Skrzat przybył za moment z miską pełną okładów na czoło, zaczarowanych tak, aby, będąc w metalowym pojemniku, pozostawały zimne. Harry sięgnął po jeden i odgarnął jasne kosmyki z czoła, aby położyć na nim zimny okład. Draco wzdrygnął się na uczucie chłodu, ale po chwili na jego twarzy była widoczna ulga. Gryfon zagryzł wargę, wpatrując się w bladą skórę mężczyzny. Kolejny raz zaczął się obwiniać za całą sytuację, chociaż starał się teraz myśleć jedynie o tym, aby ocalić blondyna.

Usłyszał kroki w salonie, więc szybko wyszedł poza pokój na schody.

– Tutaj. – zawołał, a piętro niżej wychyliła się bujna czupryna jego przyjaciółki. Było słychać szybkie kroki na schodach i zaraz w jego ramionach była drobna postać kobiety.

– Harry, tak się cieszę że nic wam nie jest. – wymamrotała przy jego twarzy.

– Hermiono proszę... Malfoy. – westchnął jedynie, bo nie było na to teraz czasu. Dziewczyna odsunęła się i kiwnęła głową, po czym razem weszli do sypialni zajmowanej przez blondyna.

Hermiona wyciągnęła swoją różdżkę i skierowała ją w stronę leżącego, mamrocząc pod nosem jakieś zaklęcia. Musiała sprawdzić jaka klątwa uderzyła w Malfoya, aby odpowiednio zatrzymać jej działanie i ją zneutralizować. Wokół bladego ciała zaczęła się formować ciemnobrązowa aura, a drgawki jeszcze bardziej się nasiliły. Ślizgon zaczął nagle kaszleć krwią, dlatego Hermiona podniosła go tak, aby się nie zakrztusił, Harry ruszył jej na pomoc, trzymając mężczyznę z drugiej strony.

– Nie jest dobrze, to silna klątwa. – mówiła zmartwiona. W momencie, gdy Malfoy przestał kaszleć, położyła go z powrotem i szybko pozbyła się materiału koszuli z jego klatki piersiowej, wystawiając nagi tors na zewnątrz.

– Co ty robisz, Hermiono? – spytał oburzony Ron.

– Inaczej mu nie pomogę. – zmroziła go spojrzeniem, ale nie poświęciła mu więcej, niż sekundy. Przyłożyła różdżkę do bladej skóry i ponownie zaczęła recytować formułkę z głowy, wolną dłoń trzymając na czole blondyna.

Harry wpatrywał się w jej poczynania, czekając w gotowości, kiedy poprosi go o pomoc. Sam zapewne był blady jak ściana, ale wołał teraz o tym nie myśleć. Gdyby coś poszło nie tak, byliby zmuszeni zaprowadzić Draco do św. Munga, chociaż nie wiedzieliby jak inaczej wytłumaczyć czym i jak dostał Malfoy. Ich misja była objęta tajemnicą i nikt poza nimi nie mógł o niej wiedzieć. Hermionie mogli ufać i wiedzieli, że kobieta nigdy by ich nie zdradziła.

Tak, szefie. || Drarry +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz