Rozdział 30

768 48 20
                                    

puk puk puk, nowy rozdział zawitał w wasze skromne progi

jak zwykle zapraszam was do komentowania, no i oczywiście mam nadzieję, że wam się spodoba😊

____

Kilka następnych tygodni było trudnych dla wszystkich. Harry wciąż nie okazywał niczego, co mogłoby im pomóc przypuszczać, że niedługo się obudzi. Jego stan przez dłuższy czas był w miarę stabilny, ale zdarzały się takie chwile, w których lekarze musieli szybko interweniować, aby jego serce znów pracowało spokojnie, czasami trzeba go było nawet przypinać pasami do łóżka, gdyż drgawki były tak silne, że mógłby zrobić sobie krzywdę. Najgorsze było to, że powodowała to wszystko obca magia, z którą ani lekarze, ani tym bardziej ciało Harry'ego, nie potrafili sobie poradzić. Musieli jednak mieć nadzieję, że Potter będzie na tyle silny i wytrwały, iż przetrwa to piekło.

Przez cały ten czas Draco praktycznie nie opuszczał szpitala, siedząc w sali Pottera całymi dniami, a do domu wychodził tylko po to, aby się umyć i przebrać, ale nawet to nie zajmowało mu dłużej niż godziny. Lekarze i pielęgniarki z samego początku próbowali mu wytłumaczyć, że regulamin szpitala jasno określa godziny odwiedzin, jednak Malfoy widocznie miał to gdzieś. Musiał też przekupić głównego ordynatora, aby zostawili go w spokoju, gdyż później już nikt się nim nie interesował, a on sam starał się nie przeszkadzać ani w potrzebnych badaniach, ani w pracy pielęgniarek. Dzięki temu mógł sobie też pozwolić na przetransmutowanie niewygodnego, drewnianego stołka na mały, przytulny fotel. Przynajmniej już nie bolały go tak plecy.

Na czas wizyt Weasleyów wychodził z sali, szwendając się bez sensu po szpitalu, czasami wstępując do tamtejszego bufetu po kawę i cokolwiek do zjedzenia. Przez te kilka tygodni schudł widocznie, jego cera stała się niezdrowo biała, oczy były cały czas podkrążone i lekko zaczerwienione. Ludzie rzucali mu pełne współczucia spojrzenia, czego szczerze nienawidził i miał ochotę na nich nawrzeszczeć, albo rzucić jakąś klątwę, ale powstrzymywał się. Gdyby teraz zrobił coś głupiego, mogliby już wcale go tutaj nie wpuścić, a on oszalałby nie wiedząc co dzieje się z Harrym. Musiał być przy nim.

Hermiona oczywiście widziała co dzieje się z Malfoyem, chociaż żadna próba kontaktu z jej strony nie kończyła się sukcesem. Draco usilnie starał się ją po prostu ignorować, nie podejmując rozmowy. Gryfonka załamywała ręce, żaląc się swojemu mężowi na niepowodzenia, ale Ron tylko wzruszał ramionami, twierdząc, iż wiedział, że tak będzie. To doprowadzało kobietę do szewskiej pasji, ale nie chcąc się kłócić nie kontynuowała tematu, mimo wszystko później będąc obrażona.

Poza rozmową starała się też przynosić Draco cokolwiek do zjedzenia, wiedząc że mężczyzna będąc w szpitalu nie je zbyt wiele, co po tych kilku tygodniach było coraz bardziej widoczne, czego starała się na głos nie komentować. Nie chciała dokładać mu jeszcze więcej zmartwień. Ślizgon przyjmował to, co przynosiła, nic nie mówiąc, chociaż później mogła zauważyć, że przygotowane paczki albo leżą nietknięte następnego dnia, albo znikają w ustach Rona, który twierdził, że przecież nie można tak marnować żywności, a skoro Malfoy nie je...

Hermiona stwierdziła, że oszaleje z nimi dwoma do czasu, aż Harry się obudzi.

***

Było już naprawdę późno, kiedy w szpitalu w końcu się uspokoiło. Draco siedział na krześle, wciąż trzymając dłoń Harry'ego w swojej, nie odrywając od mężczyzny wzroku. Czuł się lekko zirytowany dzisiejszym dniem, Weasley nie dawała mu spokoju, co chwilę coś zagadując, tłumacząc mu jak dziecko najprostsze rzeczy. Na Merlina, zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że tryb życia, jaki w tym momencie prowadził sprawiał, że podupadał na zdrowiu. Wiedział to, ale nie potrafił zmusić się do tego, aby chociażby na godzinę wyjść na zewnątrz zaczerpnąć świeżego powietrza. Nie potrafił zmusić się do zjedzenia więcej, niż słodkiej cynamonowej bułki, gdyż jego żołądek niebezpiecznie próbował wypchnąć z siebie zawartość. Jedynie kawa z dużą ilością cukru, po którym miał ochotę wymiotować, jako tako trzymała go na nogach. Miał wrażenie, że w jego żyłach zamiast krwi płynie już czysta kofeina pomieszana z sacharozą.

Tak, szefie. || Drarry +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz