Rozdział 22

1.2K 57 45
                                    

Następne kilka dni polegało na wprowadzaniu zdobytych przez oddział aurorów ministra informacji do ich planu, co powodowało różne zmiany, dlatego nie mieli nawet czasu, aby zająć się czymkolwiek innym. Pracowali od rana do nocy, układając strategie, wszystkie możliwe zwroty akcji, każdy najmniejszy szczegół musiał być dopracowany. Harry'ego czasami dziwił ten dobrze mu znany perfekcjonizm Ślizgona, chociaż już dawno nauczył się, że reguła „najpierw robię, potem myślę" nie sprawdzała się w pracy aurora. Mimo tego nie potrafił do końca zrozumieć Malfoya, chociaż nie przeszkadzało mu to, sam fakt, że dzięki temu spędzają całe dnie wspólnie powodował delikatny uśmiech na jego twarzy.

Wieczorami odwiedzał też swojego przyjaciela w szpitalu, który mimo odpowiedniej opieki medycznej, wciąż się nie budził. Lekarz prowadzący zapewniał jego i Hermionę, że magia Rona powraca do normy, ale widocznie potrzebuje więcej czasu, aby w pełni się odnowić. Jego ciało nie było już tak chorobliwie zimne i blade, a całe zmęczenie organizmu można było zrzucić na karb wyczerpującej pracy, w której siedzieli wcześniej od rana do wieczora. Harry czuł się jednak spokojny wiedząc, że rudzielcowi się poprawia i niedługo zapewne się obudzi. Tak więc w dzień pracował z Malfoyem, po pracy odwiedzał szpital, a na noc wracał do domu, aby ponownie spędzić czas ze Ślizgonem, który prawie u niego mieszkał.

Nie potrafił określić, czy po prostu lubi  blondyna bardziej, niż powinno się kogoś lubić, czy już jest w nim zakochany. Jedyne czego był pewien, to że bez problemu może powiedzieć na głos, iż przywiązał się do niego, traktując go na równi z przyjacielem. Oczywiście, byli kochankami, w łóżku dogadywali się tak samo dobrze jak poza nim, ale wciąż nie potrafił określić do końca ich relacji. Nie byli w związku, chociaż w większości przypadków tak się właśnie zachowywali. Nie byli też najlepszymi przyjaciółmi, mieli przed sobą jeszcze więcej tajemnic, niż rzeczy, które ich łączyły, ale żadnemu z nich widocznie to nie przeszkadzało. Szanowali się wzajemnie na tyle, aby wiedzieć, że kiedy przyjdzie pora, ten drugi na pewno podzieli się swoimi sekretami, kiedy będzie pewien, że chce to zrobić.

Byli ze sobą blisko.

Tak właśnie mógł to określić, jako bliskie sobie osoby. Harry doceniał Malfoya i wiedział, że blondyn docenia również i jego. Zawodowo, jak i prywatnie rzecz jasna. Troszczyli się o siebie wzajemnie, chociaż Harry robił to w bardziej oczywisty sposób, drobnymi gestami czy też zwykłym pytaniem, czy Draco jest głodny. Ślizgon troszczył się o Pottera na swój własny, niewyjaśniony ale jednoznaczny sposób, na który Harry nie mógł narzekać i nawet nie miał zamiaru. Uśmiech mimowolnie cisnął mu się na usta, kiedy tak o tym wszystkim myślał.

– Potter, czy ty się możesz, do cholery, w końcu skupić? – oburzony warkot przywrócił go do rzeczywistości. Harry wywrócił oczami.

– Jestem skupiony. Problem w tym, że siedzimy nad tym już zdecydowanie zbyt długo, a ja nie mam więcej pomysłów. Pora wracać do domu, nic więcej nie zrobimy. – westchnął cicho. Wyprostował się na krześle, przez co dało się słyszeć ciche gruchnięcie w jego kręgosłupie. Na ten dźwięk skrzywił się nieznacznie.

– W takim razie możesz już iść. W przeciwieństwie do ciebie, praca umysłowa to moja mocna strona, jestem w stanie siedzieć nad tym długi czas. – prychnął, na co Harry westchnął pod nosem, mając nadzieje, że wrócą do niego razem i będzie mógł zasnąć w objęciach Draco.

– Mam na ciebie czekać? – spytał, odwracając wzrok, bo wciąż nie był pewien które noce spędzą razem, a które osobno.

– Nie. Muszę też poświęcić trochę czasu własnej matce, poza tym moje łóżko jest o wiele wygodniejsze od twojego. – uśmiechnął się nieznacznie kącikiem ust.

Tak, szefie. || Drarry +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz