obiecałam i zdążyłam! (o późnej godzinie ale csiiii)
chciałam wszystko zawrzeć w jednym rozdziale, ale wyszedłby turbo długi i musielibyście czekać trochę więcej czasu, więc stwierdziłam, że rozłożę go na dwie części
wiem, że może to nie jest to, czego tak naprawdę oczekiwaliście, ale nie chciałam też byle jak i krótko opisywać momenty, które moim zdaniem są ważne dla bohaterów
enjoy ;)
_______
Kolejne dnie zapowiadały się stresująco, przez co każdy z nich był w trochę gorszym humorze, niż zwykle. Wizengamot w końcu zarządził rozpoczęcie procesów przeciwko śmierciożercom, a z racji tego, że Potter odzyskał już siły i zdrowie, nie chcieli dłużej czekać. Było im bardzo nie na rękę takie odwlekanie rozpraw sądowych, jak i wyroków skazujących, ale minister robił co mógł, chcąc pozwolić Harry'emu w tym uczestniczyć. Nic już jednak nie stało na przeszkodzie, dlatego nie mogli więcej tego przedłużać.
Dlatego, ubierając na siebie przygotowaną wcześniej koszulę, brunet czuł się zestresowany. Nie był pewien czego mógł się spodziewać po dzisiejszym dniu, na który przypadły aż trzy różne procesy, trzech kompletnie różnych osób. Davis, ten dzieciak Jake, którego spotkał w kryjówce, oraz Lucjusz. Każdy z tych procesów mógł skończyć się różnie, chociaż w każdym z tych przypadków chciał powiedzieć coś, co uchroni oskarżonego przed gorszym wyrokiem.
Draco właśnie wyszedł ze swojej łazienki, zaczesując swoje świeżo umyte, długie włosy, na które zaraz rzucił zaklęcie suszące. Harry obserwował go w ogromnym lustrze, ale nie obrócił się do niego przodem. Oboje mieli już przygotowane eliksiry od Hermiony, aby mogli wytrzymać cały dzień bez potrzeby zamknięcia się w ustronnym miejscu.
Pottera wciąż zastanawiało, dlaczego nadal tak bardzo ich do siebie ciągło, jakby conajmniej nie widzieli się miesiącami. Książka Hermiony owszem, sporo wyjaśniła temat seksu w aspekcie więzi, jednak za każdym razem ta nieodparta żądza zmniejszała się wraz z ilością przeżytych stosunków. W ich przypadku, niestety dla ich otoczenia, chęć pójścia do łóżka wciąż utrzymywała się na tym samym poziomie, mimo faktu, iż robili to naprawdę często.
– Harry. – usłyszał cichy głos, a następnie poczuł dłoń na ramieniu. Spojrzał więc na srebrne oczy, które wyglądały na tak samo zmartwione, jak jego własne. – Chodźmy na śniadanie. Moja matka zapewne już nas oczekuje.
– Tak. Możemy iść. – uśmiechnął się niemrawo, zaraz odsuwając się, aby założyć na swoje barki marynarkę. Nie chciał iść tak wystrojonym, jednak Draco skutecznie przekonał go, że będąc z nim powinien się również odpowiednio prezentować.
Tej nocy zostali w Malfoy Manor, gdyż wcześniej dostali od Narcyzy zaproszenie na obiad. Harry z początku nie był na to jakoś specjalnie pozytywnie nastawiony, gdyż wciąż obawiał się, iż kobieta będzie chciała wyperswadować synowi związek z mężczyzną, ale pozytywnie się zaskoczył. Narcyza, mimo początkowego wrażenia niezadowolonej z samej obecności Wybrańca w jej domu, szybko pokazała się jako dobra i troskliwa matka, którą naprawdę była. Na pierwszy rzut oka można było zauważyć, jak wielkimi uczuciami darzy syna, a także to, że wspiera jego wybory, nieważne jakie by były.
Dzisiaj już mniej stresował się spotkaniem z panią Malfoy, dlatego kiedy zeszli na śniadanie, uśmiechnął się do niej lekko. Wciąż jednak odczuwał niepokój, dlatego jedynie ledwo skubnął śniadanie, przez co było mu głupio, gdyż nie chciał w żaden sposób obrazić gospodyni, jakoby jedzenie w jej domu było niesmaczne. Na całe szczęście Draco również nie objawiał zbytniego apetytu, a Narcyza zdawałoby się musiała to rozumieć, nie wspominając o tym ani słowa.

CZYTASZ
Tak, szefie. || Drarry +18
ActionDziewięć lat po wojnie, czarodziejska społeczność mogła odetchnąć i w końcu żyć bez strachu o pragnących zemsty, wciąż żyjących na wolności śmierciożerców. Ale czy taki spokój może trwać długo? Jak poradzić sobie z nowym zagrożeniem, które ciężko je...