Głos rozsądku

46 15 13
                                    

***Amelia***

Odkąd pamiętam,żyję w biegu. Zawsze coś było do zrobienia. Pamiętam,kiedy na lekcji wychowawczej zostaliśmy zapytani o nasz plan tygodnia. Po usłyszeniu tego mojego,wychowawczyni spojrzała na mnie zszokowana i zapytała,, To kiedy ty odpoczywasz?" Na co ja, pół żartem,pół serio ,,No..jak śpię". Tyle że nie pamiętam,żebym w liceum przespała choć jedną noc w całości jak normalny człowiek.Potrafiłam się obudzić w okolicach czwartej,czasem piątej rano,żeby...się uczyć. Brzmi to strasznie,prawda? Ale to tak naprawdę preludium tego,co potrafiłam odwalić dla nic nieznaczących cyferek w dzienniku. Nikt normalny nie myśli o nauce, kiedy ma wolne,nie?  Ja  myślałam i nawet w Wigilię, po rozpakowaniu prezentów,zaszyłam się w pokoju z ,,Ferdydurke,bo nawet nie wiem,gdzie i kiedy,wmówiłam sobie,że ma być perfekcyjnie. We wszystkim,choć z każdej strony słyszałam,że tak nie można. Że się nie da. I ta wyimaginowana perfekcja trwała aż do...teraz. Przyznaję,że bardzo przejęłam się stanem mojego serca i nie traktuję go już z czymś graniczącym z obrzydzeniem tak jak według opowiadań miała Maria Skłodowska- Curie  postępować ze swoim ciałem.Przeraziły mnie słowa kardiologa o tym,że jeśli nie zmienię podejścia,w niedługim czasie spotkamy się na bloku,ale nie tak,jak ja bym tego chciała. Nie wyobrażam sobie,że miałoby mnie nie być obok Diany we wszystkich ważnych momentach jej życia. No i zupełnie nie widzę tego,że miałabym zostawić Wojtka i swoich przyjaciół.  Swoją drogą, zastanawiam się,jak oni wszyscy ze mną wytrzymują.  Ja nie dałabym rady przy kimś do tego stopnia zafiksowanym i altruistycznym.


***


Obudzona przez bardzo ostatnio rozmowną Dianę,otwieram oczy i natychmiast je mrużę pod wpływem oślepiającego słońca. Córeczka wydaje się coraz bardziej zniecierpliwiona i jakby tym swoim gaworzeniem chciała mi przekazać coś w stylu ,,Rusz się,matka,daj mi jeść".Nagle w progu zjawia się Gabi i cicho zagaduje do małej:


- O, dzień dobry. Pójdziesz do cioci? 


- Dzięki- mamroczę.


- Nie ma sprawy- uspokaja.- Będziemy się bawić,prawda,robaku?-  zwraca się do Diany.


- Zaraz do was przyjdę.


- Ani mi się waż. Lekarz kazał odpoczywać,więc podział ról jest taki: my zajmujemy ci się dzieckiem,ty siedzisz na czterech literach i się relaksujesz. 


- Ale...


- Leżeć mi tu i się nie ruszać,powiedziałam!


- Idź w cholerę,wieśniaro -  z powrotem opadam na łóżko, co ona sprytnie wykorzystuje.


- Widzisz? Ty nawet ledwo pion utrzymujesz. Zajmij się dzisiaj trochę sobą,ok? Pan kardiochirurg sobie trochę poczeka na te twoje zadania.


- Co?!


- Sorry,stara, dzisiaj się nie uczysz. 


- Ale ja...


- Nie,nie musisz-domyśla się,co chcę powiedzieć.-Musisz,to ty przede wszystkim przeżyć. Mam ci przypomnieć liceum i to twoje zapierdalanie nie wiadomo,gdzie i po co? Jak byłaś tak blada,że prawie stapiałaś się ze ścianą? Jak dostawałaś tak silnych krwotoków z nosa,że się krztusiłaś tą krwią? A może to,że czasami serce bolało cię do tego stopnia,że zginało cię wpół i wyłaś,że chyba umierasz? Wymieniać dalej?- zarzuca mnie tym gradobiciem pytań,nie dając nawet najmniejszych szans na jakąkolwiek obronę. Chociaż...czy mam przed czym się bronić? Nie. Bo,chcąc nie chcąc,muszę przyznać,że każde jej słowo,to...prawda.  Mimo że organizm wysyłał mi sygnały jasno dające do zrozumienia,żebym się zatrzymała, ja każdą tę ,,lampkę" uparcie ignorowałam. Czemu? Nie wiem. Pewnie z głupoty.


***


- Dziękuję- odzywam się do zaabsorbowanej zabawą z chrześnicą przyjaciółki.


- Za co?


- Za przemówienie mi do rozumu.


- Luzik. Ktoś to musiał zrobić. Padło na mnie. Przyznasz chyba,że sama byś do tego nie doszła? 


- Nie wiem. Powiedz mi lepiej,jak jest w tej twojej Warszawie.


- Powiem ci,że całkiem sympatycznie.


- A z Michałem?


- O, tu to jest już w ogóle rewelacyjnie- wzdycha.


- Serio? Pamiętam, że go nie polubiłaś...


- Bo tak było. Myślałam,że to straszna pierdoła. Ale on jest słodki z tym swoim nieogarem. Zresztą, w pewnym zakresie wcale taki nie jest. Nawiasem mówiąc, dobrze nam jest ze sobą. 


- Cieszę się. Zasłużyłaś na kogoś takiego po tych wszystkich złamasach po drodze


- Dzięki.




Hej!

Z góry przepraszam,że wczoraj nic nowego się nie pojawiło. Miałam problem z internetem):

Ale już jest i mam nadzieję,że Wam się podoba<3

Do Amelii w końcu dotarło,że powinna wyhamować:)

Możecie się cieszyć.

Do następnego!

P.


Miłość bez barier TOM IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz