***Amelia***
Moja matka już któryś raz doprowadziła mnie do załamania nerwowego i nie wiem,co by się stało,gdybym była z nią sama w domu. Podejrzewam,że będąc w stanie tak silnego wzburzenia,mogłaby mnie,na przykład,uderzyć. Bałam się jej. Ale nie bałam się o siebie. Bałam się o dziecko. To może zabawne,ale do tej pory nie przypuszczałam,że o kogoś tak małego można bać się milion razy bardziej niż o siebie.Pewnie dlatego,że ta ciąża jest od początku wysokiego ryzyka ze względu na moją wadę serca. Ale oczywiście to przerażenie wynikał ,tak po prostu z miłości.Co nie zmienia faktu,że póki co nie wyobrażam sobie,żeby moja niezrównoważona i być może nawet niebezpieczna matka miała kontakt Dianą albo Adasiem, bo takie imiona w końcu wybraliśmy,po wielu,wielu rozmowach. Choć ja myślałam jeszcze o Ariadnie,ponieważ przypomniała m się dość znana okulistka Ariadna Gierek-Łapińska. Ale ciężko było nam znaleźć zdrobnienie tego imienia,więc uzgodniliśmy,że córeczka zostanie Dianą.Tylko...czy to normalne,że wybraliśmy imię na początku dziesiątego tygodnia? Trudno stwierdzić.
***
-Kochanie,możemy porozmawiać?
-Jasne-uśmiecham się.
-Jeżeli dziecko się ciebie kiedyś zapyta,co z drugą babcią,to co powiesz?-Wojtek rzuca pytanie,a ja zaczynam gorączkowo myśleć nad odpowiedzią.
-Nie wiem-przyznaję.-Mam jeszcze sporo czasu,żeby nad tym pomyśleć.
-Ale nie będziesz jej uśmiercać?
-Nie. Ale ciężko by mi było spojrzeć w oczy komuś,kto życzył śmierci mojemu dziecku,a potem dodał jeszcze,że na moim miejscu wyskrobałby się choćby wieszakiem,żeby samemu wcześniej nie umrzeć. Nie chcę o niej rozmawiać.
-A o czym?
-O czymkolwiek innym. Byle nie o mojej matce-wywracam oczami.-Powiedz mi,czemu tak naprawdę nauczyłeś się francuskiego?
Uśmiecha się,jakby coś sobie przypomniał.
-Kiedy wróciliśmy z Paryża,mega mi się spodobała Francja i poprosiłem rodziców,żeby mnie zabrali do Nicei. Ojciec sobie zażartował,że mnie zabiorą, jak się nauczę francuskiego. A że był ze mnie wtedy dzieciak,to łyknąłem ściemę i w pół roku wkułem każdą piosenkę Stromae na pamięć.Sam je tłumaczyłem na polski i chyba się udało,bo gdybyśmy tam teraz polecieli, to spokojnie się dogadam. Ale to czasem cholernie trudny język. Nie ma tam rodzaju nijakiego,a żeby ogarnąć liczebniki,trzeba mieć rozszerzoną matmę-śmieje się.
-Aż tak? Czemu?
CZYTASZ
Miłość bez barier TOM II
Teen FictionAmelia i Wojtek wyjeżdżają na studia. Świetnie się rozumieją i pomimo jego dysfunkcji chcą żyć jak każda inna para, stawiając czoła krzywym spojrzeniom, głupkowatym uśmieszkom i innym tego typu reakcjom otoczenia. Pozwólcie,że zaproszę Was na kolejn...