(Nie)świadomość

55 11 26
                                    

***Wojtek***


Mówi się często,że wszystko jest kwestią ,,odpowiedniego podejścia" do sprawy. Pewnie teraz niektórych  mocno zszokuję,ale nie, to nieprawda. Nie każdą sytuację da się załatwić samym chceniem. Bo przecież nie obiecamy niewidomemu, że będzie fenomenalnym kierowcą rajdowym ani nie zapewnimy rodzica,że jego leżące, mające czterokończynowe porażenie dziecko będzie strażakiem, prawda? To znaczy...możemy,ale będzie to ogromne faux pas względem każdego takiego człowieka. Najgorszym, co możemy takiej osobie zrobić, to dać fałszywą nadzieję, która tak naprawdę jest w jakiś sposób rodzajem kłamstwa. Ale niektórzy tak niepełnosprawnych(szczególnie rodzice dzieci) coś takiego robią, nie tyle dając nadzieję małemu człowiekowi, co...sobie.  Kiedy w rodzinie pojawia się niepełnosprawność, ludzie chcą to jak najbardziej i jak najdokładniej ukryć, jakby mieli ochotę wbrew  wszystkiemu i wszystkim wykrzykiwać coś w stylu: ,,Moje dziecko absolutnie nie jest chore!".Może to dlatego świadomość ludzi na ten temat jest tak niska?(o ile możemy to w ogóle nazywać jakąkolwiek świadomością). Bo co robią ludzie, widząc człowieka na wózku,ale nie takiego jak ja, czyli sprawnego intelektualnie i  samodzielnie się ,,ogarniającego"? Nie chcę tu oczywiście nikogo w tym momencie osądzić, ale najczęściej jest niestety tak,że większość ulicy odwróci głowę w drugą stronę . Wiem, brzmi brutalnie,ale tak to naprawdę wygląda. I w sumie niewiele jest osób, które mają odwagę powiedzieć to głośno.A szkoda...


***


Godzinę temu zostałem poproszony o chwilę rozmowy z jednym z kolegów z uczelni.  Grzecznie udałem się na spotkanie, usiłując zachować kamienną twarz, choć krew w moich żyłach chyba zaraz wybuchnie niczym woda w gejzerach na Islandii(ta wiedza to jeden ze skutków ubocznych posiadania ojca uczącego geografii od ponad dwóch dekad).


- O co chodzi?- usiłuję stworzyć pozór człowieka opanowanego.


- Mam do ciebie kilka pytań,a że są dość delikatne, wolałem zadać je na osobności.


- Nadal nie rozumiem. 


- Powiem wprost. Wróciłem ostatnio do filmu ,,Nietykalni" i bardzo jestem ciekaw, jak życie takiego człowieka wygląda. Ty też wymagasz wsparcia w tak wielu czynnościach? Jeżeli to za delikatne pytania,  przepraszam. 


,,Ja pierdolę, nie mogę", powstrzymuję się w myślach od wybuchnięcia śmiechem,ale w porę orientuję się,że to pytanie było jak najbardziej poważne. Kolega zapytał, więc oczekuje,że mu teraz wszystko elegancko wyśpiewam jak na spowiedzi. 


- Nie, nie trzeba mi we wszystkim pomagać. Ale jeżeli ktoś mi tę pomoc zaoferuje, to z reguły się na nią zgadzam. Ale, niezależnie, co i jak sobie wyobraziłeś, nikt poza mną samym mnie nie ubiera ani nie robi mi innych temu podobnych rzeczy. Krótko mówiąc, cenię sobie autonomię. 


- Przepraszam, ale muszę o to zapytać...jak to możliwe,że masz dziecko? W sensie jak ty to...


Ja wiem,że Bydgoszcz, z której pochodzi mój rozmówca, była przez pewien okres jednym, wielkim memem, ale że aż tak?


- Każdy nas o to pyta, więc nie masz za co przepraszać. Wierz lub nie,ale wygląda to u nas całkiem...normalnie. 


- Przepraszam,jeżeli powiedziałem coś nie tak.


- Nie ma problemu. 


***



- Kochanie, zawsze mówiłem,że nie ma durnych pytań prawda?- zagaduję Amelkę, znów pochylającą się nad laptopem(uroki bycia świadkową).


- Mówiłeś- potwierdza.- A co?


- Nic. Po prostu kolega mnie oświecił i przekonał,że chyba jednak są. 


- A o co takiego zapytał?


- Zastanawiał się, czy potrafię samodzielnie się ubierać. 


Amelia ze śmiechu krztusi się popijaną wodą, a ja przez chwilę myślę,czy nie powinienem zacząć jej ratować przed uduszeniem.


- Nie wierzę! Serio?


- Ja też w to nie wierzyłem,ale tak, gość chyba myślał,że się mną opiekujesz.


- No wiesz...opiekuję się Dianką, więc w pewnym sensie częścią ciebie. Ale całym tobą chyba jeszcze nie muszę, co?-  nie może przestać się śmiać. 


- Chyba jeszcze nie musisz,ale dam znać, gdyby coś się jednak zmieniło. 


- Wiesz, czego takie pytania dowodzą, prawda? Że my wszyscy jesteśmy czymś ograniczeni!


Trudno się nie zgodzić, prawda?



Hej!

Oto ja z nowym rozdziałem!

Szczerze mówiąc, uśmiałam się, pisząc go.

Mam nadzieję,że Wy też mieliście przy nim tyle frajdy<3

Do następnego!

P.

Miłość bez barier TOM IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz