PROSZĘ WYCISZYĆ TELEFON NA LEKCJI

567 19 3
                                    

Tony pov:

Siedziałem sobie spokojnie w klasie razem z Shane'em, baba od matmy mówiła coś o jakiejś funkcji kwadratowej. Funkcja kwadratowa? Co to w ogóle jest za gówno? W pewnym momencie zadzwonił mój telefon. Zdziwiłem się, ani Vince, ani nikt inny nie dzwonił do mnie bez powodu w czasie lekcji. Zestresowało mnie to trochę.

- Tony, proszę wyciszyć telefon na lekcji!

- Mogę go odebrać, nigdy nikt nie dzwoni do mnie bez powodu - powiedziałem cicho. Pani z matmy spojrzała  na mnie jakoś dziwnie. Może dlatego, że w mojej wypowiedzi nie było pretensji, czy przekleństw, a na takie sobie CZASEM pozwalałem.

- Dobrze, możesz, ale wyjdź na korytarz. - powiedziała

- Jasne - odparłem i wyszedłem na korytarz. To był Dylan, co On ode mnie chciał?!

Rozmowa Tony' ego z Dylanem:

- Hej Dylan, co jest?

- Tony...Will miał wypadek..

- CO!? - ryknąłem zdecydowanie za głośno. - Co się stało?

- Potrącił go samochód - powiedział, ale miałem nieodparte wrażenie, że to było kłamstwo.

- Ale jakim cudem potrącił go samochód, skoro był w pracy?

- Nie wiem - odparł

- Dylan, łżesz mi tutaj ewidentnie - powiedziałem

- Musisz porozmawiać z Vince' em.

- NO DOBRA! - krzyknąłem, bo mnie wkurzył, dlaczego nie mógł mi powiedzieć od razu?

- Nie krzycz, naprawdę nie wiem - powiedział, w jego głosie nie było cienia złośliwości, lecz poczucie winy, więc dałem mu spokój.

- Dobra już jest ok, zaraz tam będę z Shane' em.

- Przyjedźcie jak najszybciej. Szpital św. Jerzego nr 56.

- Dobra, zaraz tam będziemy. Zadzwoń do Hailie. 

- Zabierzcie ją ze sobą. Zaraz do niej zadzwonię. Vince prosił, żeby jej nie stresować, więc nie przeginaj, jasne?

- Tak.

Wszedłem do klasy, spojrzałem na Shane ' a, który od razu wyczuł moje spojrzenie i zaczął się pakować. Podszedłem do nauczycielki i wyjaśniłem jej po krótce całą sprawę. Spojrzała mi w oczy przerażona, wiedziała, że nie kłamię, bo strachu, który czułem w tamtym momencie, nie da się udawać.

- Jesteście z Shane' em zwolnieni. - powiedziała - Mam nadzieję, że wasz brat wyzdrowieje - uśmiechnęła się do mnie słabo - rzadko była miła, więc musiała naprawdę się przejąć.

- Dziękuje- odpowiedziałem i wyszedłem z Shane ' em z klasy. 

- Tony, a co z Hailie? Nie może tam sama jechać, pewnie jest przerażona.

- Idziemy po nią - popatrzyłem na Shane ' a znacząco. - Postaraj się ją rozbawić, musi być bardzo zestresowana, a wiesz, że ja nie umiem pocieszać ludzi...

- To prawda - mój bliźniak wystawił mi język - Cudowny jesteś - wznosiłem oczy do nieba.

- Ty też - Shane spojrzał na mnie z szelmowskim uśmiechem. - Zapukaj do klasy bachorka - powiedział żartobliwie. Zapukałem. Hailie już na nas czekała, nie płakała, ale widać było, że zaraz wybuchnie...

- Do widzenia - Hailie pożegnała się z nauczycielem. - Co się stało z Willem?! Podobno miał wypadek, ale jakim cudem??? - zapytała. Spojrzałem na Shane ' a porozumiewawczo, wiedział, iż będę kłamać.

- Miał jechać na jakąś delegację o 10:00, zaparkował samochód, najwyraźniej chciał przejść przez ulicę i potrącił go jakiś pijak...

- Boże...a...on...będzie...żył? - spojrzała na mnie i na Shane' a.

- Nie wiem - powiedziałem cicho. Hailie się rozryczała a Shane przytulił ją i zaniósł na ramionach do auta.

- Trzeba wierzyć, że będzie dobrze - powiedział do niej kojąco, a potem spojrzał na mnie znacząco.

- Tak, Hailie, wyzdrowieje, na pewno - powiedziałem, chociaż sam o to się martwiłem. Jechaliśmy z 15 minut, dziękowałem Bogu, że nie było korków. Zapytaliśmy Pani recepcjonistki gdzie leży Will, wskazała nam salę i od razu całą trójką wsiedliśmy do windy.

- To tutaj? - zapytała Hailie, która wyglądała okropnie, przez łzy.

- Chyba tak - powiedział Shane głaszcząc ją po czekoladowych włosach. Gdy zobaczyłem Vince' a ścisnęło mi się serce. Dylan patrzył na niego niespokojnie. Vince wyglądał jak wrak człowieka, nic dziwnego, że Dylan trzymał go za rękę, a to było dość dziwne jak na niego. Miałem wrażenie, że Dylan wie więcej niż my i, że zna oryginalną wersję wydarzeń. Popatrzyłem w oczy Vince' a, jego bladoniebieskie tęczówki były tak smutne, nigdy nie widziałem kogoś tak smutnego..Vince spoważniał od razu, gdy nas zobaczył, chyba wiedział, że nie może się teraz rozkleić. Ale chyba już to zrobił. 

- Cześć, dobrze, że już jesteście - Dylan nas przywitał.

- Witajcie - Vince przywitał się po Vincentowemu. Hailie od razu wtuliła się do Vince ' a, pewnie też wyczuła jego smutek. Vince wtulił się w nią lekko. To było doprawdy urocze...

Vince pov:

Już wystarczyło mi, że Dylan widział, jak się smuciłem. Nawet mnie pocieszał, więc musiałem wyglądać naprawdę źle. Nie wiedziałem co mam powiedzieć rodzeństwu, tylko Dylan znał prawdę. Nie wypytywał o szczegóły, za co byłem mu bardzo wdzięczny. Miałem świadomość, że muszę im o wszystkim powiedzieć, ale jeszcze nie teraz, chłopcy pewnie już się skapnęli, postaram się to załatwić jak najszybciej. Ale nie wiedziałem co mam zrobić z Hailie, będzie załamana, jeśli powiem jej prawdę... 

                                                                                               ...

Autorka: Wiem, że trochę nudny, ale musi być jakiś łącznik między rozdziałami. Kolejny będzie MEGA ciekawy. Wyczekujcie! Pozdrawiam Was kochani <3

Idę się uczyć o...uwaga, uwaga o...glebach...nie wiem po co mi to do życia...gleby...

Bye :) Miłego życia!





Will Monet, gdy świat się sypięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz