Taaa, a ja jestem Afrodyta...

517 20 39
                                    


(Możecie sobie przetłumaczyć tekst tej piosenki, bardzo chwyta na serce :( Ja dosłownie ryczę jak słucham i czytam komentarze ludzi, którzy przeżyli jakąś stratę. Tak btw. mam problem z autokorektą i podkreśla mi wszystko, tak jakbym miała ustawione na inny język, totalnie nie wiem jak  to zmienić, może mi ktoś podpowiedzieć jak to naprawić?)

Pov Will:

Gdy poczułem usta Aideena na swoich, w jednym momencie przestał mnie obchodzić cały świat. Wpoiłem się w nie głęboko. Przemknęło mi przez myśl, że Aideen smakuje karmelem i...kokosem. Motylki w moim brzuchu rozsadzały mnie od środka, marzyłem tylko o tym, żeby całować go bez końca. Pogłaskał mnie po ramieniu i nie zważając na nic innego dalej całowaliśmy się namiętnie. W końcu byłem szczęśliwy, najszczęśliwszy na świecie. Dawno temu mama mówiła mi, że każdy z nas na świecie, ma taką osobę, która jest dobrana specjalnie dla Ciebie, osobę, u  której zawsze ma się wsparcie i, na której zawsze można polegać, jednym słowem jest po prostu jak śłońce, które rozświetla cały twój świat i wywołuje szczery uśmiech. I jak się takową osobę spotka, to jakimś cudem, doskonale się wie, że to ona jest to jedyną. Wiedziałem już kto jest moim słońcem, jestem tego pewien...

Aideen pov:

To było uczucie nie do opisania. Rozpierała mnie radość i miłość, tak miłość. Chyba się zakochałem...Dotąd nigdy nie czułem do nikogo takich uczuć, oddałbym bez wachania wszystko dla niego, zabiłbym kogoś, siebie, dałbym się udusić w komorze gazowej, albo poćwiartować piłą łańcuchową, naprawdę wszystko...Po chwili dotarło do mnie, co właśnie zrobiłem. Bez rzadnego uprzedzenia pocałowałem mojego przyjaciela, PRZYJACIELA. Nawet nie wiem jakiej Will jest orientacji?! Zresztą sam nie jestem pewny co do swojej, chociaż teraz to już chyba jestem...


                                                                                       ...




Pov Vince:

Siedziałem w gabinecie podpisując papiery, myśląc o moim rodzeństwie. Nie mogłem się przestać obwiniać za próbę Willa. Zawsze starałem się być dla nich oparciem, czy to moja surowość doprowadziła mojego brata do takiego stanu? To wszystko moja wina, dlaczego tak bardzo wstydze się pokazywać im jakiekolwiek uczucia? Poczułem się bardzo źle, zaszkliły mi się oczy, zawsze starałem się być twardy. Dla nich. Ostatnio wszystko mnie przytłacza, nie, nie chcę się rozpłakać, już i tak Dylan widział mnie w spitalu, gdy miałem chwilę słabości. Jednak nie wytrzymałem i pozwoliłem moim łzom płynąć. Ja nigdy nie wpadam w histerię, wolę cierpieć w samotności, po prostu siedziałem wpatrując się w okno i zastanawiając się, czy nie mógłbym być lepszy. Moje czerwone od płaczu oczy, nieogarnięte włosy i wymiętolona, absolutnie nie eleganckia piżama mówiła wszystko. Naprawdę nie miałem na nic siły, musiałem się jakoś odstresować, wziąłem z szafki fajkę i zapaliłem na moim prywatnym balkonie, mój gabinet na szczęście nie znajduje się blisko pokojów rodzeństwa, więc mogłem w spokoju posiedzieć bez obaw, że się przyczepią do mojego palenia.

Tony pov:

- Musimy namówić Vincenta na wyjście z gabinetu, siedzi tam od rana, nie odezwał się do żadnego z nas - stwierdziłem. - Powinien też zadbać o siebie, nie może się aż tak przepracowywać, jest niedziela - dotarł do moich uszu głos Shane'a.

- Masz rację - zgodził się z nim Dylan

- Faktycznie, siedzi tam sam, ma wolne, a i tak pracuje, problem w tym, że nikt prócz Willa nie zmusi go do opuszczenia gabinetu - stwierdziłem.

Will Monet, gdy świat się sypięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz