Cholerna astma i seksowna wiewiórka

422 12 42
                                    

Zanim zaczniemy ten rozdział, chce Wam zająć słodziaki tylko kilka seund:

- Dziękuję bardzo za wszystkie głosy i za tyle wyświetleń <333

- W szczególności dziękuję:

to_ja_kurwy, ksiazkora,  moneciara47 oraz  PatrycjaMadon za reguralne  komentowanie wszystkich rozdziałów, dajecie mi mega motywację, bardzo Was ściskam i podziwiam, że chcę się wam to komentować <333

@Juliiaakkgduj @Aoi_kiro Żyjecie jeszcze kochane? Dawno Was  nie było w komentarzach 

  :(  Stęskniłam się za Wami...dajcie jakiś znak życia :D

Przepraszam z góry za błędy, ale nie chcę mi się sprawdzać... ;D

Kochani, zostawcie coś po sobie, może miły komentarz, może gwiazdeczkę, to będą rozdziały częściej <333 Bo już ten rozdzialik widziało 90 osób, a komentarz napisało tylko kilka ;(



Pov Dylan:

Potrzebowałem jakoś odreagować po tym czasie zajmowania się rozdzeństwem i zamartwianiem się o Tony'ego, tak, łał, ja też się martwiłem. Całe trzy i pół tygodnia, o trzy i pół za dużo. To się w ogóle nie miało prawa wydarzyć, a jednak się wydarzyło, mój najmłodszy brat, który zapewne musi być teraz przerażony, cokolwiek się u niego dzieję, jest porwany, przez zupełnie obcych ludzi. Może go zastraszają, może tylko przetrzymują do okupu, albo to pedofile...Cholera wie...Impreza wydawała mi się dobrym pomysłem, po długich namowch, udało mi się również zabrać na nią Shane'a, wiedziałem, że mu też się to przyda. Chciałem się po prostu upić, tak totalnie bez odpowiedzialności, jednym słowem, pieprzyć wszystkie zasady Vincenta. Po chwili już dojrzałem w tłumie moją Różyczkę, tak, moja młoda zdobycz miała na imię Róża. To nie było to samo co z Martiną, Róża zawsze była dla mnie pustą lalą, nigdy nie liczyłem na rzadną głębszą relację między nami, nic do niej nie czułem. Miała tylko zaspokoić moje potrzeby, a ja jej...(Autorka: O MÓJ KOCIE, CO JA JASNEJ ANIELKI PISZĘ?!) Ale po pięciu drinkach, w których w skład nie wchodził żaden alkochol poniżej 15%, nie myślałem już zupełnie racjonalnie. Mała władowała mi się na kolana, całowała mnie, a ja zostawiałem na jej szyi soczyste ślady. Po chwili wylądowaliśmy razem w łóżku, ona przytulała się do mojej klatki piersiowej, jęcząć cicho. (Ej pomocy, co ja wymyślam;9 v2) Jakoś tak wyszło, że zaczęliśmy rozmawiać trochę o naszych rodzinach, opowiadała mi nieco o swoim bracie, który podobno był nie do końca zrównoważony psychicznie. Nie pamiętam zbytnio, o czym dokładniej mówiła. Chociaż było jedno zdanie, które zapadło mi w pamięć:

Naprawdę nie wiem, co mam z nim zrobić, boję się tego zgłaszać, podsłuchiwałam ostatnio jego rozmowę przez telefon, podobno porwał najmłodszego z Monetów. To się dla niego źle skończy...To nie jest jego pierwsze porwanie wpływowych ludzi...

Naprawdę nie mam pojęcia jak bardzo musiała się nachlać dziewczyna, aby to mi powiedzieć, a tym bardziej, żeby zapomnieć, że ja również jestem Monet, ale  to nie było ważne. Ważne było to, że ten bananowy żul miał mojego brata...

- CO WIESZ O TYM PORWANIU!? - zerwałem się z miejsca natychmiast, strasząc ją tym, ale miałem to głęboko w dupie. W końcu, czy to jest w ogóle ważne?

Nie

- Nie wiem zbyt dużo...naprawdę...wiem tylko, że Liam na pewno nie jest w tym sam i na pewno robi Monetowi krzywdę - zapłakała cicho, normalnie byłoby mi jej szkoda, jednak ja o to w tamtym momecnie nie dbałem - Próbował się kiedyś nawet dobierać do mnie, zamknęli go później w psychiatryku, ale uciekł i od tego czasu nie mam z nim dobrych relacji...Głównie zajmuję się sam sobą, a ja również dbam o siebie.

Will Monet, gdy świat się sypięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz