Pov. Bloom...
Jak przez mgłę widziałam zapłakaną twarz mojej siostry,która starała się mnie pocieszyć,choć w tamtej chwili wydawało mi się,że to ja pocieszam ją.
Mimo to byłam wdzięczna jej,że w tak ważnym dniu,w dniu rocznicy jej ślubu z Thoren'em, Ona przyleciała do mnie,aby być ze mną w tak trudnym czasie. Wracając myślami do tego dnia wciąż słyszałam słowa Vanessy.- Tak mi przykro,córeczko - wyszeptała,a łzy spłynęły po jej policzkach.
- Rozumiem jakie to trudne - szepnęła i przytuliła mnie.Wtedy wydawała się być tak pewna swoich słów,jednak wiedziałam,że nikt,nawet Ona,moja matka...
osoba o tak wielkim sercu i empatii,która zawsze pomagała mi znaleźć rozwiązanie wszystkich problemów,nie mogła mnie zrozumieć.
W tamtej chwili uświadomiłam sobie,że ilekroć wcześniej mówiłam osobą,które straciły kogoś lub coś,co było dla nich ważne,jak bardzo im współczuję,to chyba tak naprawdę nawet przez sekundę nie potrafiłam wyobrazić sobie co odczuwały,aż do teraz...
Kiedyś to ja byłam tą,która pocieszała innych...kiedy stałam się osobą,która sama zaczęła potrzebować pocieszenia?
Choć czułam,że powinnam coś odpowiedzieć,tak naprawdę nie miałam nic do powiedzenia.
I choć obiecałam sobie,że podczas tej rozmowy będę silna,nie mogłam powstrzymać się od płaczu...znów płakałam.
Ile już łez wylałam od jego odejścia?Pamiętam jak z zaciśniętymi ustami i zamkniętymi oczami słuchałam słów mojej biologicznej mamy,która obejmowała mnie i mówiła jak bardzo mi współczuje i choć wiedziałam,że było jej przykro,nie chciałam jej współczucia...nie chciałam go od nikogo z nich.
Jedyne czego pragnęłam to odzyskać to,co chyba nigdy nie było mi dane,więc spodziewałam się tego,że kiedyś musiało zostać mi to odebrane,ale mimo iż byłam świadoma,że kiedyś będę musiała go stracić i spodziewałam się,że po jego odejściu nadjedzie ból,to...nie byłam na niego gotowa...
Choć miałam świadomość,że bliskie mi osoby kiedyś odejdą,to mimo tego,od dawna wiedziałam,że nie mogę przygotować się na coś,co niestety było nieuniknione.🥀
Od tego dnia minęło kilka miesięcy.
Miałam zacząć nowe życie z dala od wszystkiego,co łączyło mnie z przeszłością.
Miałam zacząć żyć na nowo,lecz każdy kolejny dzień zmieniał się w wieczną noc.
Wschody i zachody słońca nie były już takie same,co więcej te chwile,które kiedyś uważałam za tak magiczne,teraz budziły we mnie lęk.
Wiedziałam,że kiedy nadejdzie nowy dzień,mój piękny sen dobiegnie końca,lecz gdy słońce znów ukryje się za horyzontem, będę czekać aż zapadnie noc... Ciemności,której kiedyś się bałam,teraz zaczęłam potrzebować do życia i właśnie to mnie przerażało.🥀🥀
Sekundy zmieniały się w minuty;minuty w godziny...
Godziny stawały się dniami,a dni miesiącami.
Czas mijał nieubłaganie,a ja wciąż stałam w miejscu.
Każdego dnia miałam wrażenie,że życie ucieka mi między palcami.
Choć minęło już kilka miesięcy od jego odejścia,ja wciąż nie mogłam w to uwierzyć...nie chciałam uwierzyć.
To było zbyt straszne,by mogło być prawdziwe.
To z pewnością musiał być koszmar,zły sen,z którego się obudzę i rzeczywiście...
obudziłam się,a koszmar się skończył,lecz strach,ból i pustka pozostała.Ciemne noce,w których mogłam zobaczyć go w moich snach,były dla mnie zdecydowanie za krótkie,a samotne dnie wydawały się ciągnąć w nieskończoność. Czułam się,jak gdybym była uwięziona pomiędzy przejściem do dwóch światów.
Świata pełnego bólu i samotności a światem snów,w którym tak bardzo chciałam pozostać,lecz byłam zmuszona żyć w rzeczywistym świecie.
CZYTASZ
(𝑁𝐼𝐸)𝑆𝘱𝘦ł𝘯𝘪𝘰𝘯𝘦 𝘮𝘢𝘳𝘻𝘦𝘯𝘪𝘦 𝑩𝒍𝒐𝒐𝒎 𝒙 𝑽𝒂𝒍𝒕𝒐𝒓
Fanfiction𝘒𝘖𝘕𝘛𝘠𝘕𝘜𝘈𝘊𝘑𝘈 𝘬𝘴𝘪ąż𝘬𝘪 "𝘒𝘪𝘦𝘥𝘺 𝘴𝘬𝘰ń𝘤𝘻𝘺 𝘴𝘪ę 𝘮ó𝘫 𝘤𝘻𝘢𝘴. 𝘉𝘭𝘰𝘰𝘮 𝘹 𝘝𝘢𝘭𝘵𝘰𝘳" 𝑆𝑇𝑅𝐴Ż𝑁𝐼𝐶𝑌 𝑃𝑅𝑍𝐸𝑍𝑁𝐴𝐶𝑍𝐸𝑁𝐼𝐴. Klucz do szczęścia cz.I : (Nie)Spełnione marzenie 𝑩𝒍𝒐𝒐𝒎 𝒙 𝑽𝒂𝒍𝒕𝒐𝒓 "Każdy z n...