Świt nowego czasu

27 9 0
                                    

Pov. Emily...

Uwielbiałam chwile,w których w domu,nocą gasły wszystkie światła. To właśnie wtedy ja i Lily siadałyśmy na podłodze i w blasku świecy opowiadałyśmy długie historie o wróżkach,magii, naszych snach zarówno tych pięknych jak i przerażających. Nasz brat zwykle tylko słuchał wymyślanych przez nas historii,rzadko się wtedy odzywał. Myślałyśmy,że po prostu to go nudzi,jednak...on chyba po prostu wolał tylko słuchać.
Kochałam takie chwile,w których bardziej niż kiedykolwiek czułam tę aurę krążącą wokół nas.
I choć w rzeczywistości byłam obcą osobą to właśnie dzięki takim chwilą czułam,że jestem częścią ich rodziny. Z czasem jednak nauczyłam się,że istnieją rzeczy dużo bardziej przerażające niż złe sny i pająki. Te chwile długo wyczekiwane i tak tajemnicze miały w sobie coś magicznego co sprawiało,że choć kiedyś kochałam dzień,a zwłaszcza należące do niego światło,to nie chciałyśmy,aby noc dobiegła końca,lecz nie zawsze tak było...

Gdy byłam zamknięta w pokoju czasem,kiedy się bałam, wyobrażałam sobie,że pokój jest pięknym ogrodem. Zniszczona,zimna podłoga była trawą wilgotną od rosy. Sufit, którego koloru przez wiecznie panującą w środku ciemność nigdy poznałam,był niebem.
Duszne powietrze było spowodowane słońcem,które w moim ogrodzie świeciło najjaśniej ze wszystkich,jaśniej od gwiazd, których nigdy nie wiedziałam.
Za małe,twarde łóżko było huśtawką,a drzwi... wiecznie zamknięte, zamkniętą na wieki bramą do raju i nigdy nie przypuszczałam,że w zamku pełnym korytarzy, przypominającym labirynt znajdzie się ktoś,kto dotrze do jego końca,otworzy drzwi i wpuścić mnie do tych po drugiej stronie,lecz teraz nie było tu Bloom,ani nikogo innego kto mógł otworzyć drzwi. Musiałam otworzyć je sama.

Moja wyobraźnia,marzenia... umysł był czymś,czego mimo usilnych prób nikt nie był w stanie mi odebrać.
A teraz jestem tu w przejściu pomiędzy dwoma światami. Pomiędzy snem a koszmarem i choć to ja mogę wybrać,w którą stronę pójdę to nie ode mnie zależy to,przez które drzwi będę mogła przejść,bo na mnie czekają tylko jedne.
Dziś w ciemności wyobraziłam sobie ścieżki szczęścia,którymi chcę podążać,a które w miarę upływu czasu są coraz bliżej,jednak czy zdążę po nich przejść nim całkiem zanikną?

Samotne Ciernie wyglądające jak nieszczęśliwe dusze,które nie potrzebowały oczu,by móc płakać zastępowały mi drogę,abym nie mogła pójść dalej i przypomniały mi mój dawny sen.
Sen właśnie o tej chwili.
Sprawiały,że tęskniłam za miejscem,w którym nigdy nie byłam. Za rzeczami,których nigdy nie miałam,choć podobno nie możliwe jest,aby tęsknić za czymś, czego nigdy się nie miało.
Może nie tęskniłam,lecz... odczuwałam ich brak.
Deszcz zmywał cały ich ból nie pozwalając im przejść dalej za mną. Zdawało się,że wiatr wyśpiewał mi ich myśli:

- Deszcz,łzy cierni,one nie oczyszczają...one palą. Ogień,płomienie niszczą,spalają wszystko,nawet swoich właścicieli...

- Nawet Bloom i Valtora - dodała kobieta,mieszając swój głos z szumem wiatru,jakby chcąc utwierdzić mnie w przekonaniu,że moja rodzina już nie istnieje i nie ważne gdzie się znajdziemy, nigdy wszyscy razem się już nie spotkamy,lecz nie wierzyłam w jej słowa,nie wierzyłam już w nic. Jedyne co wiedziałam to,to że muszę iść dalej,nawet jeśli na samym końcu swojej drogi nie będzie czekać na mnie nic.

- Tak,ale płomień,który nas pali sprawia,że wciąż żyjemy - odparłam idąc dalej,nie dbając już o to,czy poraz kolejny zostanę zraniona. Nagle ciernie rozstąpiły się,gałęzie cofnęły się,tym samym odsuwając się z mojej drogi i tworząc przejście.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
(𝑁𝐼𝐸)𝑆𝘱𝘦ł𝘯𝘪𝘰𝘯𝘦 𝘮𝘢𝘳𝘻𝘦𝘯𝘪𝘦        𝑩𝒍𝒐𝒐𝒎 𝒙 𝑽𝒂𝒍𝒕𝒐𝒓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz