Pov. Emily...
- Bardzo bym chciała,ale nie mogę zabrać Cię ze sobą.
Nie chciałabym,żeby coś Ci się stało - powiedziałam poraz kolejny kładąc króliczka na łóżku.
Za każdym razem,gdy tylko zbliżałam się w stronę drzwi,zeskakiwał z łóżka i od razu biegł za mną.
- Musimy się pożegnać,Marcheweczko - dodałam gładząc jej miękkie futerko.- Ona już tu nie wróci - usłyszałam za plecami,a oczy króliczka zabłyszczały nagle.
Czy naprawdę będzie za mną płakać? Będzie za mną tęsknić? Przecież spędziliśmy razem zaledwie kilka godzin,jednak to wystarczyło,aby ta mała puszysta kuleczka skradła moje serce.
- Przykro mi - odparłam,siadając na brzegu łóżka i głaszcząc ją po głowie.
- Jeśli uda nam się wrócić w jednym kawałku,to będziesz mogła ją ze sobą zabrać,gdy będziesz wracać do "domu" - oznajmił w jakiś dziwny sposób podkreślając ostatnie słowo.
- Czekam na dole - dodał znikając za drzwiami.- Zaczekaj tu na mnie.
Obiecuję,że jeśli wszystko będzie dobrze,to...wrócę po Ciebie - zapewniłam,przytulając zwierzątko poraz ostatni,po czym wstałam i wyszłam z pokoju.Nie odwróciłam się,aby jeszcze raz na nią spojrzeć,bo wiedziałam,że wtedy byłoby mi trudniej.
Pożegnania...zawsze są najtrudniejsze...Powoli zeszłam schodami w dół przechodząc przez odmienione,ale pomimo to znajome korytarze,aż wreszcie znalazłam się w holu.
Czarnoksiężnik czekał już przy drzwiach,pogrążony w całkowitym milczeniu,udając że nie zauważył mojego przyjścia.- Jak dobrze znów widzieć Was razem - stwierdziła kucharka podchodząc bliżej mnie.
- Wiesz,jakoś nigdy nie znalazłam okazji,a dokładniej rzecz ujmując...odwagi,by przeprosić Cię za to jak Cię traktowałam - odwróciła wzrok,jakby nie mogąc znieść mojego spojrzenia.- Wybaczam Pani - odpowiedziałam po chwili namysłu,a kobieta unosiła głowę.
- To,co się stało...jest już przeszłością.Nie wracajmy do tego więcej - starsza pani uśmiechnęła się z wdzięcznością.- Od kiedy tak łatwo zapominasz o przeszłości? - zadrwił,opierając się o jedną ze ścian.
- Nie zapominam,lecz pamiętam jeszcze co oznaczają słowa "przebaczanie" i "zrozumienie",choć dla Ciebie z pewnością oby dwa te słowa są czymś obcym.
- Zauważyłam ostatnio,że nie masz apetytu...- zaczęła kobieta chcąc przerwać tę niezręczną rozmowę, której była świadkiem.
- I pomyślałam,że zapytam Cię przy okazji co chciałabyś po powrocie zjeść na kolację.
Masz jakieś ulubione danie, księżniczko Emily? - zapytała,co całkowicie mnie zaskoczyło.- Dziękuję,że Pani o mnie pomyślała,ale tak właściwie to...- zaczęłam nieco zakłopotana.
- Wizyta księżniczki Emily dobiegła końca i nigdy więcej się nie powtórzy - przerwał mi,a ten tytuł w jego ustach brzmiał kpiąco.
Ogólnie rzecz biorąc byłam córką Bloom,a moja biologiczna matka również była księżniczką,co oznaczało,że ja też nią jestem,ale...co ze mnie za księżniczka bez królestwa,bez poddanych i...bez rodziców?
- Czyli jednak...odchodzisz - cofnęła się o krok odwracając wzrok,ale nie była w stanie ukryć smutku w głosie.
- Tak...miałam tu być tylko do czasu,aż wyruszymy w "podróż" i każde z nas znajdzie to,czego chce. Dotrzymałam słowa...byłam tu,a dziś wyruszamy i jeśli wrócimy,to nasz układ dobiegnie końca.
- Rozumiem - odparła po chwili ciszy.
- Lepiej już idźcie nim się ściemni. Mam nadzieję,że znajdziecie to,czego szukacie - podeszłam w stronę drzwi.
CZYTASZ
(𝑁𝐼𝐸)𝑆𝘱𝘦ł𝘯𝘪𝘰𝘯𝘦 𝘮𝘢𝘳𝘻𝘦𝘯𝘪𝘦 𝑩𝒍𝒐𝒐𝒎 𝒙 𝑽𝒂𝒍𝒕𝒐𝒓
Fanfiction𝘒𝘖𝘕𝘛𝘠𝘕𝘜𝘈𝘊𝘑𝘈 𝘬𝘴𝘪ąż𝘬𝘪 "𝘒𝘪𝘦𝘥𝘺 𝘴𝘬𝘰ń𝘤𝘻𝘺 𝘴𝘪ę 𝘮ó𝘫 𝘤𝘻𝘢𝘴. 𝘉𝘭𝘰𝘰𝘮 𝘹 𝘝𝘢𝘭𝘵𝘰𝘳" 𝑆𝑇𝑅𝐴Ż𝑁𝐼𝐶𝑌 𝑃𝑅𝑍𝐸𝑍𝑁𝐴𝐶𝑍𝐸𝑁𝐼𝐴. Klucz do szczęścia cz.I : (Nie)Spełnione marzenie 𝑩𝒍𝒐𝒐𝒎 𝒙 𝑽𝒂𝒍𝒕𝒐𝒓 "Każdy z n...