ROZDZIAŁ IV Zaskoczenie

495 64 18
                                    

Perspektywa Sebastiana Norvela

   Nie spodziewałem się gości. Byłem już po prysznicu i nie chciało mi się zakładać bluzki, nawet jeśli miałaby to być prezesowa miasta.
    Otworzyłem drzwi i zobaczyłem Gretę, która wyglądała na zdeterminowaną. Nie wiedziałem, o co jej chodzi. Gdy tylko miałem już coś powiedzieć, pchnęła mnie z całej siły, chwyciła moją szyję i pocałowała. Tego bym się za żadne skarby świata nie spodziewał.
Co ona do cholery wyprawia?!
  Była z moim bratem. Mogłem go nienawidzić, ale mam swój honor. Nie oddałem jej pocałunku, a nawet ją odepchnąłem. Owszem lubię, jak dziewczyny się na mnie rzucają, ale nie sądziłem, że zrobi to również Greta.

— Powinnaś już iść. — Powiedziałem najpoważniej, jak potrafiłem.

  Greta nawet nie drgnęła.

— Co ty do cholery robisz?!

— Nie jestem już z Davidem.

— A więc przyszłaś się pocieszyć?

   Owszem lubię uprawiać przygodny seks, ale nie po moim bracie.

— Nie, porozmawiać.

— Wpychając mi język do gardła?

— Czy ty mi robisz awanturę? A jak ostatnio zachowywałeś się, jak świnia to było dobrze?

— Nie wpychałem ci języka do gardła.

— A nie chciałeś tego zrobić?!

— To co innego. Myśli, a czyny to dwie istotnie ważne, ale inne rzeczy. Ostatecznie tego nie zrobiłem.

— Wow, a ja już myślałam, że bierzesz wszystko, co się rusza. Czasami zachowujesz się jak męska dziwka.

— Pomijając twój komplement w stosunku co do mnie, to nie jesteś wszystkim, co się rusza.

— Ahh tak, a kim?

— Kimś ponadto.

    Czy ja powiedziałem to głośno?

— Sebastian kurwa!

  Spojrzałem na nią pytająco.

— Pocałuj mnie!

   Moja mina wyglądała na obojętną jak zawsze, bo taki już miałem wyraz twarzy, ale naprawdę zastanawiało mnie, co ona ma teraz w głowie. Jest zdesperowana, a ja nie mogę tego wykorzystać.
Nie mogę...

— Sebastian błagam... Zrób to!

Ona mnie błaga...

— Zrobisz to? Proszę, błagam cię.

   Podeszłem do niej bliżej, łapiąc ją za policzek i głaskając go kciukiem. Patrzyłem prosto w jej oczy i próbowałem coś z nich wyczytać. Walczyłem ze sobą, nie mogłem jej pocałować. Chuj w to, że wykorzystywałem tyle zdesperowanych panienek.   
   Nie ją, ona będzie tego żałować, cholernie żałować.
   Przysunęła się bliżej, stojąc na placach i przyciągając moją szyję do siebie.

— Proszę cię. — Wyszeptała, patrząc w moje usta.

   Nie wytrzymałem. Zrobiłem to, wgryzłem się w jej wargi, to był naprawdę agresywny pocałunek.   
    Chwilę później złapałem ją mocno za tyłek, na co syknęła. Podniosłem ją do góry i trzymałem na swoich biodrach, opartą o te cholerne drzwi, do których musiała zapukać.
   Musiała to zrobić, a ja uległem, tak jak Adam uległ Ewie i wziął jabłko, przez które musieli opuścić raj, ale czy ja właśnie w tej chwili w nim nie jestem? Czy to nie raj? Trzymam na sobie Gretę. Ona mnie całuję, a ja ją — tak, to jest mój raj.
   Nie potrafiłem tego zatrzymać, zaniosłem ją do sypialni i delikatnie położyłem na łóżku. Miałem ochotę robić z nią wszystko i czułem, że ona też tego chciała. W tym momencie byłem samolubny.  
  Wykorzystywałem to, że jest smutna. Wiedziałem, że jest. Było to widać po jej oczach, a i tak nie potrafiłem przestać. Całowałem jej wargi, szyję i dekolt. Musiałem się opamiętać, naprawdę musiałem.
   Nie mogłem wykorzystywać tego momentu. Nie mogłem zrobić to jej.
Zakończyłem z nią kontakt. Byłem dla niej chujem, a ona i tak pierwsze co zrobiła to, przyszła do mnie, pocałowała mnie, a potem jeszcze o to błagała. Nie mogłem tego zrobić, po prostu nie, więc przerwałem.

— Czemu przerwałeś?

— Nie mogę.

— Możesz, nie mam już siedemnastu lat.

  Na te słowa lekko się uśmiechnąłem.

— Fakt nie masz.

— Lubię, jak się uśmiechasz.

   Patrzyła mi prosto w oczy. Miziała moje plecy, a potem przechodziła do włosów. Bawiła się nimi i tak cholernie ładnie uśmiechała. Greta miała przepiękny uśmiech. Cała była piękna, ale to nie wszystko. Miała coś, czego nie miał nikt inny z osób, które dane było spotkać mi w życiu. Miała dobre serce i właśnie dlatego nie mogłem tego zrobić. Nie mogłem zrobić jej krzywdy. Ona by tego żałowała, a ja najprawdopodobniej nie. Zszedłem z niej i usiadłem na rogu łóżka.

— Ej, nie podoba mi się już.

  Spojrzałem na nią kątem oka.

— Żałowałabyś tego.

— A od kiedy ty taki ckliwy?

— Od zawsze, jeśli chodzi o ciebie.

     Czy ja znowu powiedziałem to głośno?

— Nie żałowałabym, bo nie powinno się żałować chwili, gdy było się szczęśliwym, dlatego nieważne co kiedykolwiek mówiłam, ale zawsze przy tobie czułam się bezpiecznie i byłam szczęśliwa i nigdy nie żałowałam tego, że cię poznałam. Nigdy, rozumiesz?

   Trudno było mi uwierzyć w jej słowa, ale wiedziałem, że są szczere. Ona nigdy by nie okłamała nawet pierdolonego komara. Co do tego mogłem być pewny.
  Odwróciłem się do niej i położyłem obok w pozycji bocznej. Ona patrzyła na mnie, a ja na nią. Trafiliśmy w ciszy. Wiedziała, że do niczego więcej między nami nie dojdzie, a przynajmniej dziś. Patrzyłem, jak zmęczona zasypia i nawet nie zauważyłem, że mi też zaczęły kleić się oczy.
Sen przyszedł tak nagle.

...

Czy właśnie publikuje jeden z moich ulubionych rozdziałów z tej części? TAK.

[W KOREKCIE] One man, many faces - The Rebellion Trilogy [ CZĘŚĆ II ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz