ROZDZIAŁ XIX Tu nie chodzi o ciebie

330 58 7
                                    

Synu musimy porozmawiać.

— Nie mamy o czym. Robisz mi teraz na złość, będąc z mamą Grety.

Maverick spojrzał na mnie poważnie.

— Nie wszystko kręci się wokół ciebie synu.

— Chcesz mi powiedzieć, że niby się zakochałeś?

— Nie twoja sprawa Davidzie.

— Chyba jednak moja! I co powiesz jej, czym się zajmujesz?

— Nie jesteś mi posłuszny, dlatego nie powiem Ci.

— Za to Sebastian pewnie już wszystko wie.

— Nie tym razem, on też nie jest mi posłuszny.

Spojrzałem się uważnie na ojca, zaciskając mocniej pięści. Czy on coś przeczuwał?

— Wiem o waszym planie. Może wydaje się wam, że możecie wszystko i wcale tego nie kontroluje, ale prawda jest taka, że znam każdy wasz ruch i to ja rozdaję karty.

— O czym ty mówisz?

— Nie udawaj synu. Mimo wszystko jestem z ciebie dumny. W końcu przechodzisz na ciemniejszą stronę mocy. — Podszedł bliżej, klepią mnie w ramię, a następnie nachylił się, zbliżając do mojego ucha. — Nie jestem zły, ale pomysł z otruciem mnie, był, lekko mówiąc, chujowy. — Wyszeptał i wyszedł z pomieszczenia.

Poczułem wibracje w przód niej kieszeni, gdzie miałem telefon. Wyciągnąłem urządzenie i wszedłem w wiadomości.

Laura Martinez: Jeśli chcesz dopiec swojemu ojcu, weź walkę Norvel. Zobaczysz, będzie to warte.

David Norvel : Jestem na to za słaby i chce żyć, nie zamierzam też nikogo zabijać, nie jestem mordercą.

Laura Martinez: Nikt tu nie mówił o zabijaniu, a tak poza tym to wystarczy, że uwierzysz w siebie. Mamy naprawdę dobrych trenerów. Zobaczysz, tylko przyjdź. Adres już znasz.

David Norvel: Nie dzięki.

Laura Martinez: Jeśli nie zawalczysz, to zaproponuje twojemu bratu walkę wieczoru, a on, że swoją determinacją na pewno się zgodzi. Chyba nie chciałbyś, aby twój brat zabił człowieka dla rozrywki?

Zacisnąłem mocniej szczękę. Wygrała. Musiałem to zrobić.

David Norvel : Wchodzę w to.

Laura Martinez : Wiedziałam, że jest z ciebie mądry chłopak.

Laura Martinez : Do zobaczenia, przyjacielu.

Po przeczytaniu ostatniego słowa miałem odruch wymiotny.

Wszedłem do łazienki, gdzie wziąłem szybki zimny prysznic.

Gdy wróciłem już do pokoju, Greta się przebudziła. Podszedłem do niej i pocałowałem ją w czoło na dzień dobry.

— Jak się spało.

— Śniły mi się jakieś głupoty.

— Co takiego?

— Że byłam jakimś małym robakiem i gonił mnie troll i schowałam się pod grzybem.

Zaśmiałem się, a Greta walnęła mnie poduszką.

— Co się głupio śmiejesz!

— Nadal jesteś mała.

— A ty jesteś trolem!

— Ej! Ej!!!

W tym momencie zacząłem ją łaskotać, a ona broniła się całkiem nieźle. Przez moją nieuwagę wskoczyła na mnie i się zaparła, trzymając moje dwie ręce, mocno pchnęła je na materac i czule mnie pocałowała.

Kochałem ją, naprawdę mocno ją kochałem.

— Muszę dzisiaj iść na trening.

— Trenujesz tu? Czemu nic nie mówiłeś?

— Bo nie myślałem, że będę.

— Mogę iść z tobą? Potrenujemy razem.

— Nie tym razem, lepiej, żebyś pogadała z mamą o moim ojcu, może coś wskórasz.

— Masz rację.

Nie mogłem jej powiedzieć, naprawdę nie mogłem. Nie zrozumiałaby. Ostatni raz pocałowałem ją w czoło, wziąłem torbę i ruszyłem w stronę wyjścia.

— David?

— Tak?

— Kocham cię.

— Ja ciebie też. — Odpowiedziałem z uśmiechem.

***

W zatłoczonym, przydymionym ringu czułem przyspieszony rytm mojego serca.

Ciało, oplątane wilgotnymi bandażami, zdawało się emanować gotowością do walki. Naprzeciwko mnie stał mój przeciwnik, jego spojrzenie obnażonej determinacji ścierało się z moim.

Gwizdek trenera rozbrzmiał, przez co poczułem lekkie fale napięcia. Wszystko stało się jakby spowolnione, a w mojej głowie rozległ się dźwięk, niczym bicie dzwonu w oczekiwaniu na starcie.

Przeciwnik szedł w moją stronę w pozycji bokserskiej, a ja cofałem się aż do pierwszego ciosu, który we mnie wymierzył, który zwinnie uniknąłem.

Zwróciłem uwagę na każde rozegranie ciosów przeciwnika, unikając ich. Ruchy mięśni odzwierciedlały jego doświadczenie, a każdy cios był jak fragment strategii, jak kawałek układanki, którą staraliśmy się złożyć.

W miarę jak walka się rozwijała, czułem, jak energia między nami wzrasta. Jego uderzenia były jak fale, próbujące złamać moją obronę, a moje odpowiedzi były jak kontruderzenia, które miały siłę tsunami. Upływający czas zdawał się znikać, a ja utknąłem w chwili, gdzie tylko my i nasze ruchy istnieliśmy.

Pot i adrenalinowa euforia przesiąkły moje zmysły, a każde opadające krople zdawały się być wibracją intensywnego starcia.

Oczy mojego przeciwnika aż świeciły, gdy tylko zadawał kolejny cios. Widziałem w nich tego zaciętego ducha rywalizacji, a także chęć wygranej.

W pewnym momencie wymierzyłem cios ostateczny, przez który przeciwnik upadł, a ja założyłem na nim dźwignię, po której odklepał.

Oboje wstaliśmy. Stałem naprzeciwko przeciwnika z wyczerpaniem malującym się na twarzy, a następnie zbiłem z nim piątkę.

— Dobrze ci idzie David, oby tak dalej!

Trener spojrzał na mnie z uznaniem, a ja skinąłem głową, zdejmując bandaże z moich dłoni. 

...

Niedługo tu wrócę

[W KOREKCIE] One man, many faces - The Rebellion Trilogy [ CZĘŚĆ II ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz