ROZDZIAŁ 8

374 30 14
                                    

Ola

- - -

Postanowiłam chwycić byka za rogi, zaraz po wejściu do mieszkania. Nie zniosłabym dłużej tej niepewności.

- Przepraszam, Anton. Nie chciałam cię zlekceważyć, ani w żaden sposób urazić. Ale to był Sasza... nie wiedziałam, jak się zachować... Jemu chyba nie wypadało mi się stawiać... - mówiłam z szybkością karabinu maszynowego.

Anton z początku zmarszczył brwi, potem rozdziawił usta, a na koniec przygarnął mnie do siebie i przerwał potok słów pocałunkiem. Takim pełnym namiętności, ale nie brutalnym.
Jego ręce oplatały mnie tak, jak za pierwszym razem, kiedy wpadłam w panikę, a on chciał, żebym poczuła się bezpiecznie. Tym razem również udało mu się osiągnąć podobny efekt.
Rozluźniłam się i zaczęłam odpowiadać, angażując swój język. Mięsień, a nie słowotok... A Anton niespodziewanie się wycofał. Ujął w dłonie moją twarz i spojrzał w oczy.

- Już, Promyczku? Uspokoiłaś się?

- Tak. Prawie... W sensie, zmienił się rodzaj gotujących się we mnie uczuć...

Moment zajęło mu odszyfrowanie informacji. Potem czuły, ale i pełen zadowolenia uśmiech okrasił jego marsową dotąd twarz.

- Podsumowując – masz na mnie chrapkę?

Zrobiło mi się głupio, ale postanowiłam postawić na szczerość.

- Coś w ten deseń – przyznałam nieśmiało.

- To trochę słabo – skrzywił się.

Zatkało mnie i odebrało mowę.
Moje ciało zadziałało odruchowo, chcąc wyswobodzić się z jego uścisku.
Skoro mu się narzucam, to...
Nie pozwolił mi się uwolnić, przeciwnie, mocniej przygarnął mnie ku sobie.

- Ty masz tylko chrapkę, a ja najchętniej pożarłbym cię na surowo. I zaraz to zrobię, tylko ubrania w tym trochę przeszkadzają.

A to, palant! Dosłownie! Droczyć mu się zachciało, a ja tu o mało nie zeszłam na zawał.
Najpierw akcja w klubie, potem pełna napięcia jazda w grobowej ciszy, a na koniec, kiedy się w końcu wyciszyłam i hmmm...co tu dużo ukrywać.... napaliłam... ten pacan mi wyjeżdża z tekstem, który zadziałał jak wiadro zimnej wody.
W pierwszej chwili miałam wrażenie, że ja jestem napalona, a on wręcz przeciwnie. Dopiero, kiedy naparł na mnie biodrami i mogłam namacalnie poczuć jak bardzo jest twardy, negatywne emocje spłynęły ze mnie jak woda z kaczki.

- Nie rób tak więcej – poprosiłam.

- Jak?

- Nie drażnij się ze mną. Ciągle jeszcze brakuje mi pewności siebie. Kiedyś nie miałam z tym problemów. Ale po tym, jak zdałam sobie sprawę, że Paweł tyle czasu mnie okłamywał, a ja niczego nie wyłapałam, straciłam wiarę, że mój uczuciowy kompas działa poprawnie. Nie wiem, czy ktoś jest szczery, czy prowadzi jakieś gierki... Z czasem to się pewnie zmieni, ale na razie wolałabym, żebyś wysyłał wobec mnie jasne sygnały, a najlepiej mówił, co ci siedzi w głowie. Potem, kiedy nauczę się mowy twojego ciała, będzie mi łatwiej.

Oparł swoje czoło o moje.

- Jak mówisz, tak będzie, Promyczku. I przepraszam. Zafundowałem ci dziś jazdę bez trzymanki. Przykro mi.

- To nie jesteś na mnie zły, że nie postawiłam się Saszy? - upewniłam się. - Na oczach innych pozwoliłam się zmacać innemu...

- Byłaś między młotem a kowadłem. I wybrałaś mniejsze zło, więc w tym wypadku intuicja dobrze ci podpowiedziała. Jestem wściekły na niego, że położył na tobie ręce. I na siebie, że choć nieświadomie, ale naraziłem cię na to wszystko. Nie miałem pojęcia, że on już wrócił. Inaczej nie zostawiłbym cię bez opieki, zanim granice nie byłyby wyraźnie wyznaczone.

VII WŁADZA I BOGACTWO  - W POGONI ZA SZCZĘŚCIEMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz