ROZDZIAŁ 16

307 39 20
                                    

Ola

- - -

Wydawało mi się, że nadmiar wrażeń i emocji spowoduje, że nie zmrużę oka. Ciągle od nowa odtwarzałam przebieg wydarzeń, próbując przypomnieć sobie, czy podświadomie nie zauważyłam czegoś podejrzanego.

Zastanawiałam się, co tam się podziało. Reakcja alergiczna? Na cukier puder?! A może celowe działanie? Podmiana? Zamach na Victora, a Irina umarła przez przypadek? Tylko, że widziałam, jak on chwilę wcześniej wciąga kreskę, a jemu nic się nie stało.

Nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć. Miałam wrażenie, że mózg pływa mi w kisielu i nie może sklecić logicznych wniosków.

Zmęczenie w końcu musiało wziąć górę, bo ocknęłam się w momencie, kiedy Anton wziął mnie na ręce, w celu przeniesienia z modnej, ale twardej sofy, do łóżka.

- Wróciłeś... - mój głos był lekko ochrypnięty i zaspany.

Nic dziwnego, skoro większość nocy przepłakałam.

- Która godzina?

- Prawie dziewiąta.

- Długo wam zajęło. Gdzie Victor?

- Zawiozłem go do klubu. Kiedy ogarnęliśmy sytuację, uznał, że nie będzie tracił czasu na jazdę do domu, tylko złapie trochę snu na miejscu, bo potem ma ważne spotkanie biznesowe. 

Czy on mówi poważnie? Victor to jakiś robot, czy co? Jak po takim czymś, może od tak, przejść do porządku dziennego. Nic go to nie obeszło? A może przyczyna jest inna? Boże, oby to okazało się prawdą...

- Anton... czy to wszystko podziało się naprawdę? - uczepiłam się jego koszuli, z całej siły zaciskając na niej palce. - Błagam... powiedz, że to była mistyfikacja i Irina jednak żyje...

- Olka... byłaś tam. Sama widziałaś...

Nadzieja pękła, jak bańka mydlana. Rozpacz uderzyła we mnie ze zdwojoną siłą. A wraz z nią pojawiła się złość. Wyswobodziłam się z jego rąk i stanęłam na podłodze. Z całej siły walnęłam go pięściami w klatę, a potem złapałam go za koszulę i zaczęłam szarpać.

- I co!... Tak po prostu ją zutylizowaliście? Jak jakąś padlinę?! Gdybym ja umarła, tak samo postąpiłbyś z moim ciałem?!

- Nie nakręcaj się, Promyczku...

- Ha! Promyczek? A nie przypadkiem zwykła kurwa, którą łatwo zastąpić?!

- Dobrze wiesz, że nie...

- Nie wiem! ... nic już nie wiem... - wściekłość opadła, zastąpiona niepewnością i rozpaczą. - Nie na to się pisałam Anton... - niemal wyjęczałam.

Zacisnął szczęki. Usiadł na łóżku i posadził mnie bokiem na swoich kolanach.

- Zdaję sobie z tego sprawę - odparł zrezygnowanym tonem. - Dlatego zadzwoniłem do Gijasa. Za tydzień po was przyleci. Zabierze was do Omanu...

Wciągnęłam haust powietrza i odsunęłam się na tyle, by móc spojrzeć mu w twarz.

- Odsyłasz nas?

Chociaż wcześniej sama uznałam, że wyjazd będzie najlepszym rozwiązaniem, fakt, że zaczął działać bez uzgodnienia tego ze mną, zabolał. I to bardzo. Uniosłam buntowniczo brodę. Nie pokażę mu, że poczułam się odprawiona i zraniona.

- Nie chcę lecieć do Omanu. Wolę Anglię.

Westchnął ciężko i pokręcił głową, jakby szykował się na tłumaczenie zawiłego tematu małemu dziecku.

VII WŁADZA I BOGACTWO  - W POGONI ZA SZCZĘŚCIEMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz