ROZDZIAŁ 23

278 39 31
                                    

VICTOR

- - -

Ubranie myśli w słowa, kosztowało mnie wiele wysiłku. Za wszelką cenę chciałem, żeby Irina zrozumiała moje położenie. Tylko, jeśli postawi się na moim miejscu, będzie w stanie zrozumieć, dlaczego postępowałem tak, a nie inaczej.

Zdawałem sobie sprawę z tego, że już dawno powinienem zwrócić jej wolność. Tyle, że byłem zbyt wielkim egoistą. Nie chciałem pozbawiać się jej towarzystwa. Była namiastką normalności, spokojną przystanią w brutalnej dżungli mafijnego świata. Przy niej się relaksowałem i wyciszałem. Na ile mogłem, byłem przy niej sobą - namiętnym, nie pozbawionym poczucia humoru kochankiem, a nie budzącym lęk, zblazowanym "Wielkim Bossem". 

Bałem się, że jeśli jej w moim życiu zabraknie, zatracę się w nihilizmie moralnym i egzystencjonalnym. Że zgubię tą część siebie, która sprawiała, że nadal czułem się człowiekiem, a nie bezdusznym potworem. W naszym środowisku króluje zasada hedonizmu. Władza i bogactwo sprzyja folgowaniu nawet najbardziej wymyślnym zachciankom, a poczucie bezkarności, kusi do przekraczania granic. Miałem jednak wrażenie, że krocząc tą ścieżką,  po drodze gubi się sens istnienia, a życie staje się chwiejną fasadą, za którą kryje się pustka i samotność.

Teraz jednak nastąpiła znacząca zmiana. Planujący przewrót władzy Sasza i jego samowolka w związku z handlem dziećmi dał mi motywację oraz pretekst, do zmiany priorytetów życiowych. Ciche przyzwolenie dla jego poczynań ze strony Godunowa, uderzyło we mnie personalnie i uzmysłowiło mi, że w dzisiejszych czasach, lojalność nie jest już doceniana, a honor przestał mieć znaczenie.

Skoro tak, poczułem się zwolniony z obowiązku przestrzegania tych zasad i postanowiłem zawalczyć o własne szczęście, dopóki byłem w takim wieku, żeby móc się nim nacieszyć.

Dlatego w pierwszej kolejności postanowiłem zadbać o bezpieczeństwo kobiety, którą kochałem, a potem dać prztyczka w nos tym zdradzieckim chujkom, którzy myśleli, że mogą wystrychnąć mnie na dudka.

Sasza poczuje na własnej skórze, jak to jest, kiedy zostajesz na lodzie, kiedy po fiasku przedsięwzięcia z ukraińskimi pisklętami, Godunow się na niego wypnie i rzuci na pożarcie psiarni. A wtedy marny jego los, bo jak nic, za kratami, zrobią z niego cwela.

Ale, wracając do kobiety mojego życia...

W liście otworzyłem się przed nią. Wyraziłem skruchę, przyznałem, że ją kocham i pragnę się z nią ożenić. Wyjaśniłem, dlaczego traktowałem ją w taki, a nie inny sposób. Jednak, czy to wystarczy, żeby ona zechciała spełnić moje marzenie o wspólnym życiu? Raczej wątpliwa opcja lecz nie potrafiłem wyzbyć się nadziei, że cud się ziści.

Nie mogłem się powstrzymać. Postanowiłem porozmawiać z Iriną, zanim poleci do Omanu.

Musiałem usłyszeć potwierdzenie, że przeczytała mój list i poznać jej odczucia w związku z nim.

Cóż.... okazało się, że zgodnie z przewidywaniami, nie zamierzała tak łatwo mi odpuścić. Słowa: "Na ten moment nie widzę szans na wspólne życie", "Przez te wszystkie lata zbyt wiele nagromadziło się we mnie żalu i złości, żeby od tak, z dnia na dzień, przejść nad tym wszystkim do porządku dziennego", były niczym sztylet, wbity w brzuch.

Stałem z zamkniętymi oczami, wolną dłoń zaciskając na brzegu masywnego biurka i słuchałem jak uzewnętrznia swoje uczucia oraz nagromadzone od lat poczucie krzywdy i cierpienie, do których się przyczyniłem.

Ciężar winy niemal mnie pokonał. Zacząłem tracić nadzieję, że kiedykolwiek zdoła mi wybaczyć.

A jednak... na koniec dostrzegłem maleńkie światełko w tunelu. Iskierkę nadziei, że być może da mi szansę... : "Muszę wszystko sobie poukładać w głowie, wyzbyć żalu za tym co utraciłam i oswoić się z nowymi faktami i wiadomościami dotyczącymi twojej osoby. Dopiero potem będę mogła podjąć jakąś wiążącą decyzję".

VII WŁADZA I BOGACTWO  - W POGONI ZA SZCZĘŚCIEMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz