ROZDZIAŁ 5

381 29 20
                                    

Malutki prezencik na Święta. 

Wszystkiego najlepszego, dla tych, co obchodzą... 

Ja w prezencie poproszę o gwiazdki i komentarze :) 

OLA

* * *

Moja „prezentacja" jako kobiety Antona miała mieć miejsce jeszcze zanim Gijas i Miriam wyjadą. Chłopców w tym czasie mieli pilnować właśnie oni, więc przynajmniej tu byłam pewna, że nic się nie podzieje.

Uprosiłam Antona, żeby do opieki nad chłopcami zwerbował Gosię. Tę barmankę, która miała problem z bucowatym szwagrem.

Z tego, co mi o niej mówił, miała głowę na karku i nie bała się zdecydowanych reakcji, jeśli sprawa była warta świeczki. Czuła też wobec niego wdzięczność za pomoc z siostrą, więc raczej mu nie odmówi. Wtajemniczymy ją w nasze sprawy, na ile to będzie bezpieczne dla niej i dla nas. Powinna mieć świadomość ryzyka, żeby nie lekceważyła żadnych dziwnych „zbiegów okoliczności", czy swojego instynktu. Na odległość wyczuła, że siostra ma kłopoty, więc w przeciwieństwie do mnie – naiwniaczki do entej potęgi – intuicja działa u niej sprawnie.

Cholera. Muszę w końcu wyrobić w sobie instynkt samozachowawczy, bo znowu dałam się nabrać, jeśli chodzi o Kajo. Nie wyczułam w nim fałszu. Uznałam, że jeśli Anton i Victor mu ufają, nie stanowi zagrożenia. A tu znowu kolejny klops.

Zaczęłam uważniej przyglądać się jego zachowaniu i faktycznie, były sytuacje, które wskazywały na to, że miałby ochotę mnie przelecieć.

Dwuznaczne uśmieszki, które wcześniej uznawałam za specyficzne poczucie humoru, nieadekwatne do okoliczności. Dłoń zdecydowanie za nisko, kiedy przepuszczał mnie w drzwiach. Raz nawet pomacał mnie po „siedzeniu". Wprawdzie zaraz przesunął ją wyżej i przeprosił, zwalając na karb tego, że akurat włożyłam buty na dość wysokim obcasie, ale uznałam, że jego ręka wylądowała na moim pośladku celowo, a przeprosiny, nie były szczere.

Jako, że mieszkanie, które Victor nam udostępnił, zupełnie nam wystarczało, Anton postanowił je odkupić i na co dzień mieszkać tu. Dom z ogrodem w cichej, odosobnionej dzielnicy, posłuży nam w czasie wakacji i do celów „reprezentacyjnych".

Okablowaniem obu obiektów zajął się Gijas. Powiedział mi, że zainstalował kilka kamer tylko na własny użytek, bez informowania o nich nawet Antona.

- Przezorny zawsze ubezpieczony – przytoczył swoje powiedzonko.

Trochę męczyła mnie myśl, że będziemy ciągle pod obstrzałem spojrzeń. Ale Miriam skwitowała, że można się przyzwyczaić, a audio przez większość czasu Gijas ma wyłączone, więc pewna intymność będzie zachowana.

- Zresztą, nikt nie siedzi przed monitorem 24/7. Gijas ma masę obowiązków związanych z pracą dla Baszara i organizacji. Będzie oglądał materiał tylko, jeśli sytuacja będzie tego wymagać. Wierz mi – jak ma trochę wolnego, woli czas spędzać ze mną, niż podglądać innych.

- Bożeee – złapałam się za głowę. - Masz rację, a ja niepotrzebnie wydziwiam.

- Nie wydziwiasz, tylko nie nawykłaś do tego. Ja jestem pod obstrzałem kamer praktycznie od piętnastego roku życia. Przerwę miałam tylko kiedy mieszkałam w domu rodzinnym po uwolnieniu, ale wtedy i tak było mi wszystko jedno...  (No tak. Wtedy Miriam była przecież cieniem samej siebie) ... W pałacu wszędzie są kamery, więc przestałam już na nie reagować.

* * *

Ten sam dzień, dwie godziny później. Sam na sam z Antonem. 

* * * 

VII WŁADZA I BOGACTWO  - W POGONI ZA SZCZĘŚCIEMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz