Rozdział 22

310 39 20
                                    

Zgodnie z obietnicą, puszczam kolejny rozdzialik 

Miłego czytania:)

- - - - - - - -

Irina (Olena)

- - - -

Kilkugodzinna podróż minęła spokojnie. Przez większość czasu udawałam, że śpię, bo chciałam się wyciszyć i uporządkować myśli.

Po dotarciu na miejsce, wsiedliśmy do przysłanego przez Gijasa samochodu, którym późnym popołudniem dotarliśmy do celu.

Miriam i Gijas bardzo serdecznie mnie przywitali, a potem wskazali mi mój pokój.

- Odśwież się i troszkę odpocznij. Za godzinę będzie kolacja – powiedziała pani domu.

- Dzięki. Najchętniej pozbyłabym się silikonu i tapety z twarzy. I peruki, bo w tym upale noszenie jej zakrawa na miano tortur...

- To oczywiste. Spokojnie możesz wrócić do dawnej postaci - zapewniła. - Z wyjątkiem imienia, oczywiście.

- No tak... To może włosy też przefarbuję?

Miriam skrzywiła głowę, jak ciekawski ptaszek.

- Możesz spróbować. Ładnie ci w takiej ognistej wersji. A tak na marginesie - dziś jesteście zmęczeni, więc spędzimy wieczór w domu. Ale na jutro jesteśmy zaproszeni do pałacu. Księżna chce się z tobą spotkać, Oleno.

Przełknęłam nerwowo ślinę, zastanawiając się, o co może jej chodzić. Nie lubiłam być w centrum uwagi. Przez całe lata starałam się nie wychylać i trzymać się na uboczu.

- Ze mną? Niby czemu? - zapytałam niepewnie, ale Miriam zbyła moje pytanie wzruszeniem ramion i puściła do mnie oczko.

- Pewnie chce poznać osobę, która korzysta z azylu.

- No tak... - westchnęłam z ulgą. - Przynajmniej będę miała możliwość wyrazić jej swoją wdzięczność. Tobie i twojemu mężowi też z całego serca dziękuję...

- Daj spokój. Mamy wolny pokój, więc to żaden problem...

Ścisnęła moją dłoń, dodając mi w ten sposób otuchy.

- Rozgość się i do zobaczenia na kolacji.

/ / /

Moi gospodarze byli naprawdę życzliwi i sympatyczni. A ich niespełna trzyletnie, pełne werwy brzdące, od razu skradły moje serce.

Było mi głupio, bo musiałam poprosić Miriam o jeszcze jedną przysługę.

- Nie chcę nadużywać twojej gościnności, ale mam mały problem... - przełamałam się pod koniec posiłku.

- Tak? O co chodzi?

- Pożyczysz mi na jutro jakieś ubrania?... W tym, co mam na sobie, nie wypada pójść na spotkanie z takimi osobistościami. Chciałabym cię też prosić o pomoc w skompletowaniu garderoby...

- A zajrzałaś już do szafy? - przerwała mi.

- Tak. Nie wiem, czy wiesz, ale wisi w niej jeszcze kilka twoich sukienek.

- Nie są moje, a twoje. Dar od księżnej. I mówimy na nie abaye.

- Od księżnej? Aleee, dlaczego...?

- Przypuszczała, że możesz nie mieć się w co ubrać, więc przygotowała dla ciebie, hmmm... coś w rodzaju wyprawki? Chciała w ten sposób dać ci odczuć, że jesteś tu mile widziana.

VII WŁADZA I BOGACTWO  - W POGONI ZA SZCZĘŚCIEMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz