Rozdział 3

91 14 61
                                    

Serkan zatrzymał auto przed siedzibą firmy. Od razu u jego boku pojawił się parkingowy, ubrany w odpowiedni uniform. Przywitał się z szefem, gdy mężczyzna opuścił pojazd. W ręku trzymał telefon. Aslan z delikatnym uśmiechem na twarzy życzył mu miłej pracy.

Obszedł zaparkowany samochód, podążając prosto w kierunku wejścia do holdingu. Był skupiony na odpisaniu Filiz na niespodziewaną wiadomość. Gdy zbliżył się do zadaszonej części budynku, nadepnął na coś. Cofnął stopę, czując nierówność pod podeszwą. Zobaczył leżącą tuż przed nim kobiecą szminkę. Schylił się, aby podnieść czyjąś zgubę. Jednocześnie wrzucił do kieszeni płaszcza własny smartfon. Wyprostował się i zaczął się rozglądać za potencjalną właścicielką przedmiotu. Wtedy kilka kroków przed sobą zobaczył osobę, do której musiała należeć zgubiona pomadka do ust.

Dokładnie parę metrów przed nim na kuckach Naz zbierała porozrzucane wokół niej kobiece szpargały. Robiła to tak chaotycznie i szybko, że część rzeczy w ogóle nie trafiało do środka, tylko z powrotem lądowały na kostce brukowej. Serkan, dostrzegając jej nieporadność, natychmiast ruszył z pomocą.

— To twoja zguba? — spytał, przybierając taką samą pozycję, znajdując się naprzeciwko dziewczyny. W palcach dłoni trzymał znalezioną szminkę.

Swoim pytaniem, przestraszył Naz, która wzdrygnęła się na dźwięk jego głosu. Od razu zastygła w bezruchu. Podniosła wzrok, zwracając na niego uwagę.

Serkan po raz kolejny na przestrzeni ostatnich trzech dni miał możliwość spojrzeć prosto w jej ciemnobrązowe oczy. Jednak dziś były wyjątkowo smutne. Oprócz tego lekko czerwone i spuchnięte.

— Tak, to moja szminka — powiedziała, mrugając oczami. — Dziękuję, że pan ją znalazł.

— Dobrze się czujesz? — Zadał kolejne pytanie, wrzucając ostrożnie przedmiot do torebki. Chciał się dowiedzieć, skąd ta opuchlizna pod oczami.

İyiyim (Nic mi nie jest.) — odparła, wkładając portfel do środka.

— Mogę ci pomóc uprzątnąć ten mały bałagan? — Wolną ręką chwycił leżący tuż obok niewielki notes i paczkę chusteczek higienicznych.

— Jeśli nie spieszy się pan do firmy, to chętnie skorzystam z oferowanej pomocy — westchnęła, skupiając się na tym, żeby celować do torebki z wrzucaniem kolejnych często potrzebnych drobnostek. — Dzisiaj wszystko leci mi z rąk.

W parę chwil poradzili sobie z pozbieraniem reszty rzeczy. Zrobili to w ciszy, wymieniając się spojrzeniami.

— Bardzo panu dziękuję — oznajmiła Naz, trzymając w dłoni torebkę oraz identyfikator, przez który wyrzuciła wszystko na ziemię. Wystawiła rękę przed siebie, żeby uścisnąć dłoń szefa. Kiedy Serkan miał zamiar ją dotknąć, zauważył brudną dłoń dziewczyny. Była pokryta zaschniętą brązową mazią. Mimo to nie cofnął się przed tym i podał jej swoją rękę. — Jestem wdzięczna za to, że się pan zatrzymał.

— To nic takiego. Zwykła ludzka życzliwość — wyjaśnił, dostrzegając, że brud przeniósł się na niego. Dyskretnie chciał się go pozbyć, ocierając dłoń o dłoń. Jednak jego działanie nie umknęło uwadze Naz.

— Bardzo pana przepraszam! — rzuciła, czując jak policzki płoną jej ze wstydu. — Zupełnie zapomniałam, że mam brudne dłonie. Nie powinnam pana dotykać! Przed pracą poszłam na cmentarz i nie miałam, jak wyczyścić rąk. Normalnie mam przy sobie nawilżane chusteczki, ale pech sprawił, że znalazłam w torebce jedynie puste opakowanie.

— W porządku. Przecież nic takiego się nie stało — powiedział spokojnie. — Umyję ręce mydłem i będzie po problemie.

— Wiem, że nie najlepiej prezentuję się w pana oczach i to od samego początku, ale nie mam pojęcia, dlaczego tak się dzieje — jęknęła, zdając sobie sprawę ze swojego kiepskiego położenia. — Od jakiegoś czasu prześladuje mnie... pech. Nazwijmy to po imieniu.

Pamięć ciała (PISANE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz