ROZDZIAŁ 1

2.6K 29 4
                                    

!Książka nie odpowiednia dla osób poniżej 18 roku życia. !

OLIVIA

Siedziałam właśnie przed gabinetem dyrektora. W mojej głowie przeplatało się milion myśli na minutę, czego tym razem mogłam nie dopilnować. Ciszę, która panowała w sekretariacie, przerywał jedynie mój ciężki oddech i stukanie sekretarki w klawiaturę laptopa. Zaczęłam skubać skórki u moich paznokci, chwila moment, a zdarłabym je aż do krwi. Założyłam ręce na piersiach, by odsunąć od siebie chęć rozrywania skóry na moich palcach. Kobieta co jakiś czas, rzucała w moją stronę spojrzenie znad okularów, które luźno spoczywały na jej nosie. Czułam, że spędzam wieki siedząc na tym zasranym krześle. Przymknęłam oczy próbując odciąć się od rzeczywistości, jednak cholerne palce, które rozbrzmiewały nad laptopem w nierównym rytmie doprowadzały mnie do szału, na domiar złego do mojego umysłu dotarł równy rytm zegara, ułożonego nad głową kobiety, co powodowało, że nie mogłam skupić myśli na niczym innym. Zdenerwowana spojrzałam na wskazówki, które w niemiłosiernie ociągliwym tempie przesuwały się po tarczy. Wyglądało jakby czas mnie za coś karał, albo próbował coś odciągnąć.

Tik, tak...

Tik, tak...

Gdy w końcu drzwi od gabinetu się otworzyły, moim oczom ukazał się Pan Chen.

- Dzień dobry Proszę Pana. - Powiedziałam z lekkim uśmiechem na ustach, myśląc, że jakkolwiek pomoże mi to złagodzić sytuację.

Gdybym tylko wiedziała, co za chwilę się wydarzy...

Mężczyzna nie odpowiedział, a jedynie uśmiechnął się tak bardzo delikatnie, że jedynie powstał z tego grymas. Tuż za nim, dostrzegłam sylwetkę, podnoszącą się mozolnie z krzesła. Andrew. Nie za bardzo rozumiałam, dlaczego był w gabinecie dyrektora. W mojej głowie przeplatało się milion myśli co mogłam zrobić nie tak, że mężczyzna musiał przyjechać do placówki. Oceny miałam dobre jak na mnie, pomimo niewyparzonej gęby potrafiłam czasami ugryźć się w język, więc zachowanie też miałam przyzwoite. Jednak coś musiało być nie tak. Nawet nie zauważyłam kiedy, sylwetka drugiego mężczyzny zmaterializowała się tuż przed dyrektorem.

- Dziękuję za zrozumienie i przepraszam za kłopot. - Podał rękę mężczyźnie i odwrócił się w moją stronę. - Wracamy do domu.

Wytrzeszczyłam oczy, spoglądając na mężczyznę z niezrozumieniem. Starałam się wyczytać cokolwiek z jego twarzy, jednak zachowywał godną pokerową twarz adwokata. Skurwiel urodził się, by z nonszalancją panować nad każdą sytuacją.

- Ale jak to? - zapytałam lekko zbita z tropu. - Nie mogę, mam dzisiaj do napisania sprawdzian z matematyki.

- Olivio, proszę chodź. - Położył rękę w połowie moich pleców, lekko popychając mnie w stronę wyjścia. - Do widzenia i jeszcze raz przepraszam.

- Coś się stało? Dlaczego nie jesteś w pracy?- Zapytałam, omiatając szybkim spojrzeniem twarz Andrew.

Mężczyzna wydawał się spięty, a moje pytanie delikatnie wybiło go z rytmu. Widziałam, że błądził gdzieś myślami. Gdy na sekundę przymknął oczy i wziął głęboki oddech, jego nozdrza znacznie się rozszerzyły. Próbował nad sobą panować, a ja do końca nie wiedziałam, co było powodem jego zdenerwowania, a może nawet rozgoryczenia.

Andrew jest partnerem mojej matki, są ze sobą od ponad pięciu lat, to właśnie z jego powodu, porzuciłam stare życie, przeprowadzając się do Toronto. Pracował w kancelarii prawniczej. Śmiem twierdzić, że jest najlepszym adwokatem w Kanadzie. Chociaż nie wiem, czy miałam coś do gadania, bo w sumie się na tym nie znam. Ale ważne, że ja uważałam, że był najlepszym.

Don't Forget Our PastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz