ROZDZIAŁ 2

1.1K 26 2
                                    

Olivia

Minęły chyba jakieś cztery dni od pogrzebu. Leżałam w łóżku, całkowicie odcięta od rzeczywistości. Od świata realnego, tylko ja i moje własne myśli. Lubiłam siedzieć w moim wyimaginowanym świecie. Udając, że wcale moje życie, nie posypało się w jednej chwili i wszystko jest po prostu świetnie. Ale nie było. Bo moja mama odeszła, a z nią cząstka mnie samej.

Po etapie wyparcia i całkowitego ignorowania wszelkich bodźców, następowała pustka i obojętność. Ja właśnie byłam na tym etapie. Na mojej własnej drodze do autodestukcji. Nie obchodziło mnie czy jestem głodna, czy chce mi się spać, po prostu leżałam, tępo wpatrując się w sufit, a z mojego telefonu wybrzmiewała piosenka ,,In The Stars''. Jak na złość słuchałam smutnej muzyki, by doszczętnie się dobić. Nie wiem jak inni, ale ja, w sytuacjach totalnego dołku egzystencjalnego, uwielbiałam słuchać muzyki, która sprawiała, że wypłakałam resztę łez, o których istnieniu nawet nie miałam pojęcia. Bo ile takich łez, człowiek jest w stanie wyprodukować? Czy one kiedykolwiek się skończą? Nie miałam pojęcia. Myślę, że nawet nie chciałam wiedzieć. Nie chciałam już nawet czuć.

Na moim telefonie, miałam chyba z milion nieodczytanych wiadomości, nieodebranych prób kontaktu, oraz nie odsłuchanych poczt głosowych. Nie miałam głowy na sprawdzanie tych samych, nic nie znaczących rzeczy. ,,Moje szczere kondolencje''. Czy takie słowa, faktycznie były mówione szczerze? Czy z racji, że tak wypada, jak wyuczona nic nieznacząca formuła? To też w prawdzie mówiąc, miałam głęboko gdzieś, jedyne czego było mi w tej chwili trzeba, to świętego spokoju.

Jak na złość, gdy już powoli uspokajałam własne myśli, z mojego telefonu zaczął wybrzmiewać refren piosenki. Czym prędzej chwyciłam urządzenie i rzuciłam nim z całej siły w ścianę, a z mojego gardła wydostał się krzyk, którego sama nie rozpoznawałam.

Faza trzecia przyjęcie rzeczywistości. Ból i brak akceptacji zdarzeń. Nabrałam głębokich wdechów, a moje kolana się pode mną ugięły, w rozpaczy walczyłam o każdy kolejny wdech, złapałam się za serce, czując drżenie własnych rąk. Nic do mnie nie docierało, w uszach brzmiał mi głośny pisk, widziałam jedynie ręce dotykające moich policzków, a później była już tylko i wyłącznie ciemność.

***

Powoli otwierałam oczy i zaczęłam przeciągać mięśnie po drzemce, ale nie pamiętałam bym kładła się spać. Lekkie promienie słońca wpadające przez okno, raziły moje wrażliwe oczy. Gdy zaczęłam wiercić się niespokojnie, do moich uszu dotarł głos.

-Widzę, że już się obudziłaś.

Zamrugałam kilkukrotnie, nie mogąc uwierzyć w to co widzę.

-Tata?- Szepnęłam w stronę mężczyzny.

Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie, odepchnął od framugi drzwi i przemieścił w stronę mojego łóżka, opadając na nie, jakby ważył tyle co nic.

-Ale jak to? Miałeś przylecieć dopiero jutro o piętnastej. - Zapytałam lekko zbita z tropu.

-Oli. Już jest jutro, a do tego jest siedemnasta. Spałaś dwadzieścia godzin.

-Ale ja nie pamiętam, żebym w ogóle zasypiała.- Powiedziałam cicho pod nosem, jakbym chciała przekazać to samej sobie.

-Andrew powiedział mi co się wczoraj stało, oraz, że musiał podjąć kilka kroków żebyś się uspokoiła i w końcu wyspała. Dostałaś środki uspokajające, podobno byłaś w takim stanie, że nie było z tobą kontaktu. - Mężczyzna przymknął oczy i zaczął lekko kręcić głową. - Dziecko rozumiem, że to, co się teraz wydarzyło, bardzo na ciebie wpłynęło. Ale nie możesz traktować tak swojego organizmu.

Don't Forget Our PastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz