ROZDZIAŁ 6

655 24 0
                                    




AARON

Wróciła. Żyło mi się świetnie. Do czasu, aż nie ujrzałem tych zasranych zielonych oczu, które przez ostatnie lata stały się obiektem mojej nienawiści. Czekałem. Codziennie czekałem, aż mi odpisze. Po pół roku się poddałem. Już więcej nie napisałem i usunąłem jej numer.

Pomimo tego, ślepo wierzyłem w jej obietnice jako szczeniak. ,,Jesteś moim najlepszym przyjacielem, nigdy o tobie nie zapomnę, będziemy pisać codziennie do czasu, aż znowu się spotkamy." Pierdolenie. Mogła przynajmniej napisać jedno krótkie wypierdalaj, bym już dłużej się nie łudził.

Znienawidziłem tę dziewczynę, odciąłem się od wszystkiego, co mi o niej przypominało. Znalazłem nowych znajomych, czas mijał, a ja spędzałem go na rozwijaniu własnych pasji i zainteresowań. W późniejszych latach na imprezowaniu z ludźmi których nie znam. Budząc w domach, które widziałem pierwszy raz na oczy, obok dziewczyn, których imienia nie pamiętałem i miastach o których nie miałem pojęcia. Nie żebym narzekał, żyło mi się świetnie. Miałem niemałe powodzenie u płci przeciwnej, ale żadna nie była na tyle dobra, by zaprzątała mój umysł dłużej niż pięć minut.

Minęły dokładnie cztery lata, dwa miesiące, półtorej tygodnia i szesnaście godzin, kiedy ostatni raz widziałem tę cholerną dziewczynę, której miałem nadzieję, już nigdy więcej nie spotkać. I to wszystko prysło w dniu, w którym ponownie spojrzałem w te cholernie głęboko zielone oczy, które lśniły niczym pieprzony emerald.

Gdy wpadłem na nią w szkole, przez chwilę, dosłownie sekundę łudziłem się, że mnie pamięta. Ale jak mogłem być, aż tak naiwny. Nie poznała mnie, nie miała pojęcia kim jestem. Co jeszcze bardziej, przekonało mnie do tego, że znienawidzenie jej było najlepszym, co kiedykolwiek przytrafiło mi się w życiu.

***

Powoli wstaje z łóżka, jest Sobota, za jakąś godzinę powinienem być w pracy. Moi rodzice mają pieniądze. Mógłbym siedzieć na dupie i szaleć za ich kasę, ale lubię tę robotę i poczucie, że w jakimś stopniu zarabiam sam za siebie. Nie licząc rachunków za mieszkanie. W życiu nie byłoby mnie stać, by opłacić je samemu.

Odnośnie moich rodziców... Gdy tylko skończyłem szesnaście lat wspólnie uznali, że mieszkanie samemu dobrze mi zrobi. Tak przynajmniej mówili, ja wiedziałem, że chcieli po prostu pozbyć się zbędnego balastu. Dlatego w dniu moich urodzin zostały wręczone mi klucze od mieszkania i od nowego samochodu, który przynajmniej miałem przywilej samemu wybrać. Chociaż o tym mogłem sam zadecydować, jednak myślę, że wolałbym sam na jakiś zapracować, niż raczyć się jego zasraną kasą.

Ojciec wolał jeździć po świecie ze swoją byłą kochanką, obecnie żoną. Natomiast moja mama zajmowała się wychowaniem mojego najmłodszego brata, z którym wyprowadziła się do swojego nowego partnera. Nie miałem jej tego za złe, całkowicie to rozumiałem, jednak miałem wrażenie, jakbym był rodzinnym wyrzutkiem.

Na samym początku mi to odpowiadało, nikt się mną nie interesował, niczego ode mnie nie oczekiwał, jednak z czasem zdałem sobie sprawę, że jest tak dlatego, że mieli mnie całkowicie gdzieś, przesyłali jedynie pieniądze na konto, bym miał za co żyć. Na tym kończyła się ich rodzicielska troska względem mnie. Od czasu do czasu dzwonili zapytać czy żyje, gdy z ich konta nie znikały żadne pieniądze. Miałem w dupie ich dobra materialne, równie dobrze mógłbym wyczyścić ich konta do cna, ale nie czułem takiej potrzeby, sięgałem po ich jebane pieniądze jedynie w ostateczności. 

Zawsze tak było. Najwięcej uwagi dostawał mój starszy brat, to w nim pokładali najwięcej nadziei. Pierworodny, który zostanie prawnikiem tak jak rodzice. Natomiast ja, żyłem sobie w jego cieniu, błądząc nad rozmyślaniem, kim chcę  być w przyszłości. Przynajmniej plus był taki, że nie oczekiwali ode mnie, że pójdę w ich ślady, chociaż trochę to bolało, bo byłem inteligentnym człowiekiem i wiedziałem, że gdybym tylko chciał zostałbym w przyszłości lepszym prawnikiem niż cała trójka razem wzięta. Ale nie chciałem. Szczerze mówiąc, nadal nie wiedziałem co chciałem robić w życiu. 

Don't Forget Our PastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz