ROZDZIAŁ 11

668 35 4
                                    

AARON

Wszedł do baru z uśmiechem wymalowanym na twarzy. Nie obchodziło mnie, kto kręci się w pobliżu Olivii, naprawdę miałem to gdzieś. Ale nie mogłem zlekceważyć słów Glorii, pomimo tego, że sytuacja między nami była taka, a nie inna. Najgorszemu wrogowi nie życzyłbym takiego partnera. Przysięgam, jest tyle facetów, ale akurat on musiał wpaść jej w oko.

Byłem pewny, że gdyby Victor, zobaczył poturbowane ciało swojej córki i jakimś cudem, dowiedział się, że mogłem temu zapobiec, to mógłbym się założyć, że w pierwszej kolejności to ja dostałbym od niego wpierdol, a dopiero później zajął by się Kevinem.

Zresztą, nie ważne, czy chodziło o Olivię, czy jakąkolwiek inną dziewczynę. Po tym czego dzisiaj się dowiedziałem, tak czy siak, urządziłbym sobie pogadankę z chłopakiem. Tak dosadnie, że w minutę by się nawrócił.

Kiedy usłyszałem, jak dziewczyna ewidentnie z nim flirtuje i ukradkiem spogląda w moją stronę coś we mnie pękło. Ona naprawdę zrobiła to tylko po to, by pokazać mi, że nie mam nad nią żadnej władzy. Jebana idiotka. Właśnie w tym momencie coś we mnie pękło i kufel mimowolnie wypadł z mojej dłoni, wcale nie było tak, że cisnąłem nim w podłogę z premedytacją. Czy chociaż w najmniejszych stopniu pomogło mi to rozładować emocje? Wcale, a wcale.

- Aaron, mógłbyś odejść od tego? Sprzątnę całe to szkło.- Powiedziała Olivia, zmęczonym głosem.

- Nie.- Zlustrowałem dziewczynę wzrokiem.- Ja rozwaliłem, ja to pozbieram.

- To chociaż ci pomogę.- Była zdenerwowana, bo zawsze, marszczyła wtedy swój nos, w specyficzny dla niej sposób.- We dwójkę zrobimy to szybciej.

- Nie.- Powiedziałem stanowczo, schylając się po zmiotkę.- Znając to, jaka jesteś nieporadna, to prędzej, potniesz się tym niż...

Kiedy odwróciłem się ponownie, w stronę dziewczyny kucała nad rozbitym kuflem. Zbierała większe części rękoma i zanim zdążyłem dokończyć, to co zamierzałem powiedzieć, z dłoni dziewczyny zaczęła sączyć się krew.

- Cholera.- Przeklęła pod nosem.

- Cazzo! Olivio, czy ty zawsze musisz być taką upartą idiotką?- Stawiłem krok w stronę dziewczyny, kiedy ta podniosła się z podłogi.

- Chciałam ci tylko pomóc! Możesz, chociaż raz, funkcjonować normalnie? Jak człowiek? Zawsze musisz zachowywać się jak ostatni kutas?!- Wykrzyczała, wymachując przy tym rękoma.

- Non ci sono cazzi!*-Powiedziałem, zbytnio unosząc głos.- Dobra, nie ważne. Idź to czymś odkazić, a ja to po prostu posprzątam.- Nikt inny na świecie, nie potrafił, działać mi na nerwy, jak ta kretynka.

Dziewczyna wyminęła mnie bez słowa, kierując się na zaplecze, zostawiając za sobą zapach cholernej waty cukrowej. Ja natomiast, zabrałem się za zamiatanie bałaganu, którego narobiłem.

Gdy wyrzuciłem zawartość łopatki, do kosza, rzuciłem okiem na stolik Kevina. Był pusty, więc moje spojrzenie skierowało się w stronę głównych drzwi. Ściągał kurtkę z wieszaka, kierując się na zewnątrz. Zastanowiłem się chwilę, czy naprawdę chce mi się w to bawić.

- Nicolas! Zostawię cię na chwilę samego, wychodzę na papierosa, zaraz powinienem wrócić.- Jak widać, decyzja zapadła.

Pomimo tego, że był starszy ode mnie, o jakieś siedem lat, to naprawdę, dobrze, się ze sobą dogadywaliśmy. Szczerze mówiąc, nie wyglądał na tyle lat. Bardziej bym powiedział, że jest może starszy ode mnie maksymalnie dwa lata.

- Jasne młody. Byle szybko, bo sam chciałem właśnie wyjść zapalić.- Odparł, przecierając szmatką blat.

Poszedłem na zaplecze po paczkę papierosów, następnie skierowałem się w stronę głównego wyjścia. Wychodząc na zewnątrz, zimny podmuch wiatru otulił moją twarz. Rozejrzałem się na wszystkie strony, ale nigdzie go nie było. Pomyślałem, że sobie odpuścił, więc wyciągnąłem papierosa z paczki i wsadziłem pomiędzy wargi. Gdy już miałem go odpalić, usłyszałem dźwięk zapalniczki. Podążyłem więc w tamtym kierunku.

Don't Forget Our PastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz