ROZDZIAŁ 9

744 31 8
                                    

AARON

Dźwięk budzika roznoszący się po pokoju, wywiercał dziurę w moim umyśle. Westchnąłem głęboko, nakładając poduszkę na głowę. Jeszcze tylko pięć krótkich minut, błagam. Gdy melodia wydobywająca się z mojego telefonu, nie dawała mi spokoju, wstałem przecierając dłonią oczy.

Mój apartament mieścił się w przeszklonym wieżowcu. Klimat, był niewyobrażalny, niestety dużym minusem tego miejsca, był ruch jaki tu panował. Mnóstwo turystów zwiedzających, każdy najmniejszy zakamarek. Jednym słowem masa ludzi, depcząca sobie po piętach, a ja bardzo ceniłem sobie spokój i ciszę. Na początku moje mieszkanie bazowało w jasnych, przytłaczających tonach. Męczyło mnie pierwszych kilka miesięcy, spędzonych w nim, czułem się jak w psychiatryku. Gdybym nie zmienił wystroju, postradał bym zmysły do końca.

Teraz, mieszkanie stanowiło dla mnie moją bezpieczną przystań. Zachowane w ciemnych i wyrazistych tonach. Ciemne drewniane meble, wielka skórzana kanapa w salonie. Jednak moim ulubionym miejscem była moja sypialnia, a dokładnie łóżko tapicerowane z tak cholernie wygodnym materacem, które niestety musiałem zaraz opuścić.

Ustawiłem wczoraj budzik, by nieco wcześniej dzisiaj wstać. Za co przeklinałem samego siebie w pierwszej chwili. Później jednak, gdy brałem powolny ciepły prysznic i na spokojnie przygotowałem swoje śniadanie, byłem sobie wdzięczny. Bo jajka z bekonem, smakowały wyśmienicie.

Przeglądałem telefon kończąc mój posiłek, gdy nagle coś, a dokładniej ktoś, zaczął ocierać się o moją nogę.

Był to mój trzyletni kot, ale nie byle jaki, rasowy rzecz jasna. Dachowiec. Przygarnąłem go dwa lata temu ze schroniska. Miał czarne umaszczenie i zielone ślepia. Od zawsze uwielbiałem zwierzęta, dlatego, kiedy któregoś dnia wyświetliło mi się przypadkowo ogłoszenie, dwa razy nie musiałem się zastanawiać. Jego imię idealnie do niego pasowało, więc nie zamierzałem go zmieniać. Więc tak właśnie, żyłem sobie z Salemem pod jednym dachem.

Odłożyłem naczynia do zmywarki, byłem delikatnym pedantem, ale nie do przesady. Bo, to wcale nie tak, że trafiał mnie szlag, kiedy coś nie było na swoim miejscu.

Zmierzałem do mojej garderoby, by wybrać w co się dzisiaj ubrać. Czarna bluza, czy może zaskoczę samego siebie i... Jednak ubiorę, czarną bluzę? Cóż za ciężka decyzja.- Westchnąłem teatralnie.- Czasami irytowały mnie przytyki znajomych, czy w ogóle piorę ciuchy? Bo jakim debilem, trzeba było być, by myśleć, że posiadam tylko i wyłącznie jedną bluzę i parę spodni. Zresztą, każda miała inny odcień czarnego. Od intensywnego, po bardziej intensywny. Więc od razu było widać różnicę, przynajmniej ja widziałem.

Zastanawiając się dłuższą chwilę, wybór padł na intensywną czarną bluzę i dresy w tym samym kolorze. Idealne połączenie.

Zanim wyszedłem z mieszkania, nakarmiłem mojego kota i podrapałem go za uchem, na co on zamruczał i wtulił się w moją dłoń. Mimowolnie uśmiechnąłem się na ten gest i ucałowałem futrzaka w głowę.

***

Byłem już na parkingu szkolnym, czekając na Leo, który się spóźniał. Jak zawsze. Dlatego oparłem się o moje auto zniecierpliwiony, wyczekując przyjaciela. Kalkulując mój cały poranek uznałem, że dzień zaczął się w sumie dobrze, przez co miałem dobry humor.

Który runął w sekundzie, kiedy zobaczyłem pieprzoną Olivię Gray.

Szła nie zwracając uwagi na na nic. Z głową w chmurach, wyraźnie się spiesząc. Bawiło mnie strasznie, jak pędziła przed siebie, na złamanie karku. Wyglądała na zdenerwowaną, więc pomyślałem, że idealnym pomysłem, będzie wyprowadzenie jej jeszcze bardziej z równowagi. Dlatego ją zaczepiłem, a skończyło się tak, że to ja stałem pod szkołą wypalając dwie fajki pod rząd. Bo tak mi podniosła ciśnienie, że mało brakowało, a drzewa zaczęły by latać. Rozumiem obrażać mnie, ale wyzywać, mój ósmy cud świata od gratów? Gdyby tylko wiedziała jakie to auto ma pierdolnięcie, to by się kurwa posrała.

Don't Forget Our PastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz