ROZDZIAŁ 17

684 35 20
                                    

AARON

Do moich uszu, dobiegło natarczywe dobijanie się do drzwi od mojego mieszkania. Domyślałem się kto to może być. Odkładając pada od konsoli, udałem się w stronę hałasu. Przetarłem dłonią twarz, otwierając zamaszyście drzwi. Między moimi nogami, ukazała się głowa Henry'ego, który jak myślę siedział pod drzwiami, opierając się o nie plecami. Uniosłem wzrok do góry, natrafiając na niebieskie oczy.

- No w końcu.. Stary ile można czekać. Piwo stygnie.-Powiedział Leo, unosząc do góry swój czteropak.

Stawiłem kilka kroków do tyłu, by wpuścić chłopaków do środka. Henry wstał z podłogi i otrzepał swoje ubrania, pozbywając się z nich niewidzialnego kurzu. Ściągnęli kurtki, rzucając je obok wieszaka, na co przekląłem w myślach, podnosząc ubrania i odwieszając na miejsce. Jak dzieci.

We dwójkę rzucili się na moją kanapę, wykładając stopy na stoliku.

- Chcecie coś do jedzenia?- Skierowałem się w stronę lodówki.

- Ja podziękuję.- Odpowiedział Leo sięgając po pada.

Czasami czułem się jak ojciec na pełnym etacie, z nimi nigdy nie było nudno.

Spojrzałem na Henry'ego, który przecząco pokręcił głową.

- Gdzie Cole? Nie miał czasem też dzisiaj przyjść?- Zapytałem, gdy w tym samym momencie, ktoś zamaszyście wparował do mojego mieszkania.

O wilku mowa.

- Kurwa, w życiu nie uwierzycie co dzisiaj odjebałem.- Ściągnął katanę, rzucając ją obok kanapy na podłogę.

Krew mnie zaraz zaleje.

- Cole!-Uniosłem głos, lustrując chłopaka z góry do dołu.

-Co?- Cofnął lekko głowę do tyłu, a na jego twarzy malowało się zmieszanie.

- Kurtka. Na. Wieszak.

- Jasne tatuśku.- Chłopak przewrócił oczami.- Nie myślałeś, żeby udać się z tym do jakiegoś lekarza? No wiesz, to twoje nadmierne dbanie o czystość, chyba da się leczyć?

Cała trójka podśmiechiwała się pod nosem. Stanąłem obok wyspy kuchennej, zakładając ręce na piersi, posyłając mu pełne politowania spojrzenie.

- Z resztą to nie jest ważne.- Poprawił kaptur swojej bluzy.- Wracając...Byłem dzisiaj u dentysty. Siedziałem w poczekalni, czekając na moją kolej.- Na samo wspomnienie o tym, zaśmiał się pod nosem.- No i tak sobie siedzę i siedzę. Minuty mijają i w końcu zauważyłem, że obok mnie stoi kobieta w ciąży.- Zasłonił twarz chowając ją w dłoniach.

- No więc wstałem z mojego miejsca, bo wszystkie obok były zajęte.

- No i co w tym nadzwyczajnego? -Zapytał Leo otwierając swoją puszkę z piwem.- Każdy zrobiłby chyba to samo.

- No tak. Tylko, że ona nie była w ciąży. Na domiar złego, to nawet nie była kobieta, tylko facet.- Cole uniósł głowę, wyszukując naszych spojrzeń.

Parsknąłem pod nosem tłumiąc śmiech.

- Jak mogłeś pomylić faceta z kobietą i do tego w ciąży? - Henry zaśmiał się w głos.

- Jakbyś go kurwa zobaczył, to też powiedziałbyś to samo. Chciałem mu zrobić zdjęcie z ukrycia, ale do końca mojego oczekiwania na wizytę, nie odrywał ode mnie wzroku.

- Może wpadłeś jej w oko.- Rzucił z ironią Leo.- Pasowałeś idealnie, na ojca tego dzieciaka.

-Ty jesteś jakiś pierdolnięty.- Cole wstał z kanapy podchodząc do Salema, podnosząc go, by wziąć na ręce.- Jedyne dziecko jakie mnie interesuje, to ten futrzak.

Don't Forget Our PastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz