Eva
♧♧♧
Czuję jak oplatają mnie silne, męskie ramiona, więc automatycznie odwracam się, aby zaprotestować i strzelić intruzowi w pysk. Nie cierpię być dotykana przez obcych!
— Williamie Shelley, nie ładnie zachodzić damę od tyłu — W porę zauważam, że to William, upominam go, uśmiechając się zalotnie.
— Zaraz mogę nie tylko zajść, ale i wejść w ciebie od tyłu, wróbelku. Byłaś grzeczna? — Nie czekając na odpowiedź, całuje mnie namiętnie, przyciskając mocniej do swojego ciała. Jesteśmy niemalże złączeni, w mocnym uścisku.
— Jestem niegrzeczna, tylko przy tobie — odpowiadam, łapiąc oddech między pocałunkami, które stają się coraz bardziej żarliwe.
William, błądzi językiem za moim uchem, zjeżdżając na szyję, łapie w dłoń mój pośladek, a ja czuję ogromne uderzenie gorąca, które ogarnia mnie niczym tsunami, siejąc, w tym przypadku przyjemne spustoszenie. Wystarczy minuta, a ja cała płonę, jakbym była stworzona z ognia.
— Poczekaj, bo ci uwierzę. — Nie przerywa pieszczot.
— Ktoś tutaj, jest twardy i gotowy — mówię, czując jego wybrzuszenie w spodniach. — Lubisz pieprzyć się na oczach tłumu?
— Nie przeszkadza mi to, ale przeszkadzałoby, gdyby ta cała banda pijanych kretynow, patrzała na twoje nagie ciało. Rezerwuję je tylko dla siebie.
— Uuu…Jaki pan, władczy, panie Shelley. A kto, panu dał takie prawo? Prawo do mnie?
— Ty, w momencie, kiedy pojawiłaś się w moim klubie, Evo. Jesteś moja.
— Jeszcze przez jakąś chwilę, na pewno.
Co, to ma znaczyć? Czyżby on też poczuł to co ja? Kurwa, wszystko się komplikuje.
— Chodź, skoro lubisz mieć publiczność, to, ci ją dam. — Łapie mnie za rękę i ciągnie w kierunku bocznych drzwi.
— Intrygujące.
Nie wchodzimy na piętro, gdzie znajduje się jego biuro, my jesteśmy na niższej kondygnacji klubu.
— Wypierdalaj, i niech nikt mi nie przeszkadza — informuje ochroniarza, który stoi tuż przed drzwiami.
Wysoki, łysy mężczyzna otwiera pomieszczenie, wpuszczając nas do niego.
— Kolejne biuro? Po co, ci dwa? — pytam zdziwiona.
— Skoro mogę mieć więcej niż jedno, to dlaczego nie? — odpowiada, ujmując palcami mój podbródek, tak abym spojrzała prosto w jego oczy.
— Masz krew na policzku. — Zauważam niewielką, brunatną plamkę na jego twarzy.
— Nie moja, wróbelku. — Nie czekając na nic rozpina moje spodnie, opuszczając je szybkim ruchem w dół.
— Nie tracisz czasu, Shelley. — odpowiadam, robiąc to samo z jego gaciami, tylko, że ja rozbieram również bokserki, kiedy on zostawia mnie w majtkach.
Biorę do ręki, jego nabrzmiałego już penisa, przesuwając nią wolno w górę i w dół, zaczynam czuć na dłoni podniecenie, Williama.
— O tak, Evo nie przerywaj. — Podpiera się pod boki, odchylając do tyłu głowę.
Przyspieszam, zachęcana jego stęknięciami, ocierając się ciałem o, Williama.
— Wystarczy, bo zaraz dojdę. — Łapie mnie za dłoń, tym samym przerywając pieszczotę.
CZYTASZ
W samym środku piekła
RomanceWilliam Shelley to król Nowego Jorku , który przez lata zapracował sobie na opinię bezwzględnego szefa narkotykowej mafii. Jednak w jego kręgach znajdują się ludzie, którzy chcą pozbawić go władzy. Nieugięty mafiozo dobrze wie, jak sobie z tym pora...