3.

721 41 14
                                    


William
♤♤♤

Kiedy Eva, bierze kąpiel wpadam niestety, z nadal twardym fiutem do biura. Widząc rozbawienie na twarzy kumpla od razu uderzam go w głowę. 

— Dobrze się bawisz? — pytam.

— Nie lepiej niż ty, przyjacielu. — Sięga po papierosy leżące na biurku. — Willy, miałeś ją porwać i wymienić w zamian za towar, który zajebał ci Reed, co ty, odpierdalasz?

— Jestem zdrowym facetem to normalne, że mi stoi na jej widok. — Podchodzę do okna, przeczesując palcami włosy.

— Jakoś mi nie staje. Zastanów się, kiedy zaczniesz bzykać tą małą, to możesz tylko sobie zaszkodzić. — Levis, wypuszcza z ust dym po czym siada w moim fotelu.

— Nie za wygodnie ci? — Odwracam się w jego stronę. — Co ma bzykanie Evy, do interesów z Reedem? Pierdolisz głupoty.

— No nie wiem czy to takie głupoty. Jak Reed, się dowie, że dymasz mu córkę tym bardziej nie odda ci kasy. Wiesz dobrze, że ten pajac ma obsesję na twoim punkcie.

— Gówno mnie to obchodzi. Nie zapominaj, kto tutaj rządzi. Jak mnie wkurwi, to będę miał i swoją kasę i jego córkę. — Podpieram się pod boki. — Złaź, do chuja, z mojego fotela.

— Już się tak nie irytuj, stary. — Podnosi się z siedzenia. — Jak masz ciśnienie to zadzwoń po Cassie i je spuść, może ci ulży. — Blondyn opiera się o kant biurka.

— Nie chcę. 

— To co? Zaliczysz, Evę?

— Pewnie tak, tym bardziej, że ona nie miałaby nic przeciwko, zapewniam. — Od razu przypominam sobie, jak jeszcze parę minut temu ją myłem.

— Nie odpuścisz żadnej lasce, prawda? 

— Levi, pragnę przypomnieć, że to ty, zaliczasz wszystko, co nie spierdala na drzewo. — Uśmiecham się złośliwie. — Proszę, zamknij się już, bo cię usłyszy. — Upominam go, rejestrując dźwięki dochodzące z sypialni.

— No i co z tego? Nie gadamy o niczym o czym, by pewnie nie wiedziała. Kiedy załatwimy sprawę z Caldwellami? 

— Jeszcze nie teraz. Dajmy im dwa albo trzy dni. Lubię trzymać ludzi w niepewności. 

— Tak jest, szefie. — Rozbawiony puszcza mi oczko. — Idę do siebie, bo mnie blady świt zastanie. 

Wychodząc macha mi na pożegnanie, a ja idę w stronę sypialni zaopiekować moim gościem. Jeszcze sięgam po szklankę wypełnioną lodem i whisky po czym wypijam jej całą zawartość. 

Kiedy rozsuwam drzwi widzę już śpiącą Evę, leży na prawym boku odwrócona w stronę okna. Skulona w kłębek, trzymając kołdrę między nogami tym samym, wypinając w drugą stronę diabelnie seksowne pośladki. Właśnie sobie przypominam sobie, że jest w samej koszuli.

Kurwa, przecież ona nie ma majtek!

Czuję jak w moich spodniach robi się coraz mniej miejsca, dlatego dobrze wiem, że tej nocy nie mogę spać obok niej. Po pierwsze, nie jestem masochistą, po drugie nie zwykłem walić konia, kiedy leży obok mnie taka kobieta i po trzecie, daleko mi do  barbarzyńcy. Byłbym nim, gdybym skorzystał z okazji i ją przeleciał.  Dziewczyna dość już dzisiaj przeszła, fizycznie oraz psychicznie. W końcu została postrzelona, prawda? A gdybym się za nią zabrał, to ciężko miałaby jutro z poruszaniem, zwłaszcza dolnymi częściami ciała.

Zatem wycofuję się najciszej, jak się da i kładę na niewygodnej kanapie. Trudno to w imię dobra ogółu, raz mogę zrobić wyjątek. Zerkam na zegarek. Dochodzi czwarta. Zajebiście, dużo snu mi nie zostało.

W samym środku piekłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz