Tak jak obiecałam, dzisiaj również wildisthewind6 ma swój udział w tym rozdziale. Cudownie się z Tobą współpracuje Cat, bardzo dziękuję za cudowne opisy, i tchnięcie w ten rozdział więcej emocji, bo przecież tego nigdy nie ma dość 😉
Zapraszam na pokład jachtu, gdzie William i Eva przeżyją cudowne chwile ❤
Eva
♧♧♧— Ogłaszam was mężem i żoną. — Urzędnik z uśmiechem na twarzy przekazuje nam radosną nowinę.
Radosną dla wszystkich oprócz mnie, niestety. Dla mnie jego słowa brzmią prawie jak wyrok śmierci.
Starając się ukryć palące poczucie winy, spoglądam na Williamia. Dostrzegam szczęście i dumę na jego twarzy, od czego z miejsca serce mi pęka. To znaczy pęka jeszcze bardziej. Kruszy się na milion kawałków i wiem, że nigdy się nie zagoi.
Co ja zrobiłam? Jak mogłam!
— Ja pierdole, nie wierzę, William Shelley, się ożenił — słyszę tymczasem podekscytowanego Levisa i w myślach przewracam oczami.
Yhy, ożenił się. Szkoda, że tylko na niby.
Nie czekając na nic, mój niczego nieświadomy, nieprawdziwy mąż przywiera do mnie, całując zbyt intymnie jak na tę okoliczność, ale nie mogę mu tego mieć za złe, bo przecież widzę, jak rozpiera go radość.
Chce mi się płakać i choć obiecałam sobie, że będę się cieszyć tymi chwilami, to oczywiście nie potrafię, nie na sto procent. Ciągle z tyłu głowy mam świadomość konsekwencji, jakie może przynieść ze sobą cały ten cyrk. Chyba każdy by miał...— Gratuluję. — Mężczyzna w czarnym garniturze podaje rękę Williamowi, później mnie.
No tak, nasi goście zaczynają się tłoczyć z gratulacjami, a każda z nich jest dla mnie jak strzał prosto w serce.
— Chodź tu do mnie — Camilla wyciąga w moją stronę ramiona, a ja podchodzę, przytulając się mocno. — Uśmiechnij się do chuja, wyglądasz jakbyś była na pogrzebie — mówi do mojego ucha, tak aby reszta tego nie usłyszała. Wzdycham, z trudem powstrzymując łzy.
— Bo tak się czuję, Cami.
Kątem oka widzę, jak Levis nie wypuszcza z uścisku Williama, szczerząc się niczym słodki szczeniak.On i jego nieopisane przypływy energii!
— Moja piękna…— Przyjaciel mojego męża podchodzi do mnie.
— Levis, kurwa — dochodzi do nas narzekanie Williama i wszyscy zaczynamy się śmiać.
— Nie wyobrażam sobie innej kobiety u boku tego marudy. — Całuje mnie w policzek, a ja nie spuszczam wzroku z przytulonych Camilli oraz Willa, która dyskretnie pokazuje mi kciuk do góry.
Aktor udający urzędnika oraz kamerzysta upamiętniający całą tą szopkę w końcu zostawiają nas samych.
Wielki Carl Reed, musiał dostać namacalny dowód na to, że nasz niby ślub się odbył zgodnie z planem. A jakże! Nie byłby sobą.
Na szczęście udało mi się wynegocjować ich obecność tylko na ceremonii zaślubin i kiedy opuszczają pokład, czuję się bardziej rozluźniona.
Nasz statek rusza w rejs po rzece Hudson. Zgodnie z planem. Całą czwórką zasiadamy do stołu, przy którym jest alkohol i mnóstwo z pewnością pysznego jedzenia. Jaka szkoda, że żołądek mam zaciśnięty w bolesny supeł i czuję, że nic nie zdołam przełknąć.
CZYTASZ
W samym środku piekła
RomanceWilliam Shelley to król Nowego Jorku , który przez lata zapracował sobie na opinię bezwzględnego szefa narkotykowej mafii. Jednak w jego kręgach znajdują się ludzie, którzy chcą pozbawić go władzy. Nieugięty mafiozo dobrze wie, jak sobie z tym pora...