25.

511 24 4
                                    

William
♤♤♤

Czy jestem zdziwiony, że Eva uciekła z sali zanim zdążyłem zaprosić ją na scenę, by stanęła tuż obok mnie i kontynuowała ten denny teatrzyk? Nie. Ani trochę. Ale ciekawi mnie bardzo gdzie się podziała. 

Zauważam w oczach mojej mamy złość, no tak, Eleonor jest cudowną kobietą, ale nie lubi, kiedy ktoś robi coś, co nie idzie po jej myśli. Nadciąga burza i doskonale zdaję sobie z tego sprawę.

Po całym oficjalnym przedstawieniu nadchodzi część, w której wszyscy będą tańczyć, wlewać w siebie litry alkoholu, pudrować nosy ukradkiem w toaletach, obściskiwać się po kontach i fałszywie się do siebie uśmiechać. Śmietanka towarzystwa za jakieś dwie godziny zamieni się w bydło. Takie są realia tego świata, kiedy tylko światła gasną, a reporterzy zbierają swoje zabawki ze sceny, ludziom puszczają hamulce. Oczywiście nie wszystkim, ponieważ część z nich większość tych rzeczy robi tylko w sobie zaufanym gronie i za zamkniętymi drzwiami, ale spore grono porzuca konwenanse i daje się ponieść.

Aby dopełnić prezentacji powinienem zatańczyć z żoną, jednak nigdzie jej nie widzę. Zatem pierwszym miejscem, jakie przychodzi mi do głowy, aby ją odnaleźć, jest toaleta. Kiedy wspinam się na piętro, przystaję na ostatnim schodzie ze zdziwieniem, obserwując żywą dyskusję dwóch mężczyzn. Niestety z tej odległości niewiele słyszę, ale widzę ich gesty.

Levis, nerwowo przeczesuje dłonią swoje blond włosy, które nie są już tak idealnie zaczesane jak na początku balu. Natomiast mężczyzna stojący do mnie przodem, coś mu tłumaczy, nie wykazując przy tym żadnej emocji. Nie mam pojęcia czy jest zdenerwowany, czy wręcz przeciwnie. Jego twarz jest dla mnie  nieodgadnioną zagadką. Wysoki brunet, łapie za ramię Levisa, potrząsając nim. Na co mój, z natury impulsywny przyjaciel nie reaguje. I to właśnie przykuwa moją uwagę najbardziej.

Co tu się do chuja odpierdala?

Nie jestem w stanie określić, jaki wydźwięk ma ta rozmowa, ponieważ głośna muzyka i hałas spowodowany około setką gości uniemożliwia mi to. Ale ich mowa ciała nie przypomina kłótni, czego bym się w takiej sytuacji najbardziej spodziewał. 

W pierwszej chwili chcę do nich podejść i zobaczyć reakcję przyjaciela na moją obecność, ale nauczony życiem, wiem, że to nic nie da, jedynie mogę zostać obdarowany jakimś słodkim kłamstwem. Postanawiam zatem wycofać się tak, aby mnie nie zauważyli i postawić wielki znak zapytania nad głową Powella.

Dlaczego? Ponieważ zachowuje się zupełnie inaczej, to, że w naszym gronie jest wiecznie uśmiechniętym lekkoduchem to tylko jedna z jego masek. Levis jak mało kto, nie lubi być strofowany, a na to właśnie wyglądało. Mężczyzna z którym rozmawiał, nie był przyjacielsko nastawiony, zdecydowanie. Próbuję sobie przypomnieć skąd znam nieznajomego, bo że go znam jestem pewny, tylko nie potrafie go nigdzie przypiąć.

Nie chce mi się wierzyć, że to właśnie Levis, jest wtyczką Reeda, ale ta sytuacja, mimowolnie podsuwa mi takie rozwiązanie. Być może ten obcy mężczyzna to jeden z pracowników nojego uroczego teścia. To by tłumaczyło, dlaczego ten chuj Reed, tyle wie. A po za tym już jednej żmij zaufałem, i wyszłem na skończonego kretyna. 

Mocno rozdrażniony, zatrzymuję kelnera w białym uniformie, sięgam po kryształową szklankę na jego tacy po czym jednym tchem opróżniam jej zawartość, łapię w dłoń drugą i odchodzę. Muszę się przewietrzyć, aby oczyścić umysł.

—  Cóż za zbieg okoliczności, świetna historia. — Kiedy znajduję się na tarasie nie wierzę własnym oczom.

Do moich uszu dochodzi, dobrze mi znany głos, a co gorsza jest wesoły, pozbawiony jakiejkolwiek złości, którą zawsze jest zabarwiony w moim towarzystwie.

W samym środku piekłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz