2.

956 45 9
                                    

Eva
♧♧♧

Wiedziałam jaką sławą okryte jest to miejsce oraz jego właściciel. Chyba każdy przechodzi taki moment w swoim życiu, że ma wszytko oraz wszystkich dosłownie w dupie. Zatem i ja posiadam właśnie, taki stosunek do świata a już zwłaszcza do taty, który nigdy nie zachowywał się, jak na ojca przystało,tym bardziej teraz, kiedy przyparł mnie do muru nie pozostawiając żadnego wyboru. Jego obsesja na punkcie Shelleya, stawała się niebezpieczna.

A co, ja kurwa, marionetka?

Nigdy nie podejrzewałam rodziciela o zbyt wielkie uczucia względem mojej osoby. Od śmierci matki, traktował mnie przedmiotowo. Niczym niepotrzebny balast, którego trzeba się, jak najszybciej pozbyć, nawet zdążyłam do tego przywyknąć. Ale to, co wymyślił, przekracza wszelkie granice, a mi jak zwykle nie pozostawia wyboru.

Zasraniec

Stawka jest wysoka więc muszę działać od razu, dlatego razem z Cam, znalazłyśmy się w klubie “Grzech”. 

Co prawda nie przewidziałam strzelaniny, ale była mi na rękę. Można powiedzieć, że ułatwiła jedno z trudniejszych zadań.

Tak właśnie znalazłam się w łóżku samego diabła Nowego Jorku, z postrzeloną ręką i mętlikiem w głowie. Każdy dobrze wie, że William Shelley, jest kimś. Trzyma całe miasto w kieszeni oraz nie schodzi z pierwszych stron gazet. Najgorętsze ciacho do wzięcia. Niebezpieczny, obrzydliwie bogaty oraz wpływowy. 

— Chcesz się przebrać? — pyta, kiedy wraca do sypialni. 

Wszyscy, którzy byli przy nas, jakieś piętnaście minut temu wyszli. Doktor Collins, przepisał mi środki przeciwbólowe i w razie potrzeby nasenne. Teraz czekamy aż zostaną dostarczone.

Natomiast, Camilla, ucałowała mnie na pożegnanie obiecując, że z samego rana wpadnie przed wyjazdem, aby sprawdzić, jak się czuję.

— Jeszcze gdybym miała w co — burczę obrażona na cały świat. 

— Poczekaj. — Otwiera drzwi białej, masywnej szafy, przesuwa kilka wieszaków po czym ściąga z jednego  koszulę. — Może być? — Odwraca się, trzymając czarną, elegancką tkaninę. — Sorry, damskich majtek nie noszę więc musisz spać w tych, co masz. Jutro coś ogarniemy. Albo możesz je ściągnąć, nie będę protestować. — Unosi ręce w geście poddania, nadal trzymając wybrane dla mnie ubranie.

Serio? Myślałam, że trochę poczeka zanim zacznie mnie podrywać. 

Bo, że zacznie wiedziałam na pewno po tym, jak energicznie zakrył mnie kołdrą, a w jego spodniach pojawiło się spore wybrzuszenie.

Tak, patrzyłam na jego krocze.

Powinnam się zarumienić czy coś, prawda? Taka słaba i ranna, a zerkam tam, gdzie nie powinnam. Nawet nie wiem, dlaczego to zrobiłam, samo jakoś wyszło. Ale przysięgam, on jest tak piekielnie seksowny, że nie mogę się powstrzymać. A to, iż wielki Carlo Reed, go nienawidzi podkręca mnie jeszcze bardziej. 

Zdaję sobie sprawę, że to wszystko jest nieźle pojebane. Cóż takie miałam wzorce. Nic w moim życiu nie jest normalne i nigdy takie nie było. Więc, dlaczego ja miałabym być?

Nie da się ukryć, że jest dużo przystojniejszy niż na zdjęciach. Po prostu facet marzenie. Wysportowany, wysoki o czarnych włosach i ciemnych oczach, jedną z powiek przecina mocno już wyblakła blizna. Ma uwielbiany przez większą część kobiecej populacji, i jakże modny; równo przystrzyżony zarost. No mówię, chodzący ideał 

W samym środku piekłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz