19.

579 28 14
                                    

W związku z Waszym rosnącym zainteresowaniem losami Evy oraz Williama spięłam cztery litery i publikuje dzisiaj rozdział. Ogromnie mnie cieszy, że w zaledwie dwa dni Piekło powiększyło swoje konto o prawie 1,4k odsłon. Dziękuję Wam bardzo 😘💖


Ps. Chwilę się zastanawiałam jaką muzykę dodać do rozdziału i tak pomyślałam, że k-popowy utwór jednego z moich ulubionych zespołów będzie całkiem dobrym wyborem.

Co myślicie? ☺️

William
♤♤♤

Zanim odwiedzę Reeda, zlecam chłopakom zlokalizowanie go. Nie będę szukał drania sam, skoro mam od tego ludzi.

Patrzę na złoty zegarek, zdobiący lewą dłoń i dostrzegam, że dochodzi jedenasta.

Jestem wykończony. Domyślam się, że rozmowę z teściem przeprowadzę dopiero wieczorem, więc postanawiam wrócić do domu i chwilę odpocząć. W nocy spałem może z dwie godziny, zanim zaczęła się szopka w moim biurze z Evą, a przecież nie jestem robotem, muszę się trochę naładować.

Wchodząc do domu, słyszę kobiece głosy dochodzące z kuchni, próbując je zignorować wspinam się na marmurowe schody prowadzące na piętro.

— Willi, skarbeńku, co się tak skradasz? — Zaczepia mnie, Tata. — Nie chcesz napić się kawy z Evą i mamą?

— Cicho. — Przykładam palec do ust. — Nie, nie chcę. Jestem padnięty.

— Synku kochanie, słyszymy cię, chodź się do nas przywitać. — Przerwacam oczami, schodząc ze schodów. Dam im minutę, a potem idę spać.

— Dzięki, Tata. Jak zwykle jesteś niezawodna. — W odpowiedzi, gosposia tylko przepraszająco wzrusza ramionami.

— Witam moje piękne, panie. — Nawet nie zmuszam się do usmiechu, zwyczajnie nie mam na to siły, zatem mój wyraz twarzy nie należy do zbytnio przyjaznych.

— Wyglądasz jak jeden z zombie z The walking death. — Eva, komentuje mój wygląd.

— Ciekawe przez kogo.— Podchodzę do mamy, całując ją w czoło.

— A ja? — upomina się żona, kiedy próbuję ją wyminąć.

Wzdycham zirytowany, ale podchodzę do niej zostawiając całusa na jej ustach.

Eva wygląda zdecydowanie lepiej, niż kilka dni temu, kiedy znalazłem ją na wpół przytomną w sypialni. Jednak w jej spojrzeniu dostrzegam smutek, coś ją gnębi. Jej błękitna toń spokojnego oceanu, przybrała barwę sztormu.

Właściwie, co mnie to obchodzi? Niech cierpi.

— Nie zjesz z nami śniadania? — pyta moja matka, nakładając sobie na czarny talerz jajecznicę.

— Od kiedy jecie o tej godzinie śniadanie? Nie za późno? — Łapię za tosta, nie siadając obok nich przy wyspie kuchennej.

W samym środku piekłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz