rozdział 19

64 9 3
                                    

Obudziłam się na czymś wygodnym, ciepłym i ładnie pachnącym. Otworzyłam oczy i zobaczyłam śpiącego Louisa. Jego naga klatka pokryta tatuażami delikatnie i miarowo unosiła się. Z ust wydawało się ciche pochrapywanie, a jego ciemne włosy były poczochrane i odróżniały się od jasnej poduszki. Jego ręką oplatała moją talię a nogę przerzucił przez obydwie moje.Było mi bardzo dobrze i mimo wczesnej godziny byłam wyspana. Odgarnęłam mu delikatnie włosy z czoła, ale ten kochany kretyn obudził się i złapał moją dłoń a następnie pocałował jej wnętrze.
- Cześć kotek. - przywitał mnie całusem w policzek.
Wyswobodziłam się z jego objęć i po chwili leżałam na nim. Wyczułam coś twardego na moim brzuchu, a kiedy zorientowałam się co to momentalnie spaliłam buraka. Louis chyba zorientował się czemu jestem taka czerwona, bo zaczął się głośno śmiać.
- Kochanie to normalne. - śmiał się dalej. - Słodko wyglądasz jak jesteś zawstydzona. A fakt, że leżysz na mnie wcale nie pomaga.
Przekrecił mnie tak, że leżałam pod nim. Skurczybyk zaczął mnie łaskotać, a ja zaczęłam mu uciekać, co z tego, że nie mam łaskotek, z nim frajdą było praktycznie wszystko.
Zeszłam na dół, do kuchni i zaczęłam przygotowywać kanapki. Po parenastu minutach Lou zszedł do kuchni i od razu zaczął je jeść.
- To co z tymi zakupami? - zapytałam go kiedy już zjadł.
- A ty tak serio? - zapytał przestraszony. - Byłem raz na zakupach z siostrą, to była istna tragedia. Ale skoro chcesz, dla ciebie wszystko.
- Yeah -rzuciłam się na niego i mocno przytuliłam.
Szybko założyliśmy buty i odjechaliśmy w kierunku galerii.

- Mogłam wziąść tamte. Były śliczne i niedrogie, chodzimy tu od trzech godzin, a dalej nic nie kupiliśmy. - powiedziałam zła. - Jestem strasznie głodna.
- Ty się słyszysz? Tamte? Miały brzydkie noski. Jak już tu jestem to ci przynajmniej kupię ładne buty. - mówił jak najbardziej poważnie.
- Ale ja już nie chcę żadnych butów ani czegokolwiek innego. Ja chcę do domu. - marudziłam.
On jednak kompletnie nie zważał na moje protesty i zaciągał to różnych sklepów. Jaki ten człowiek jest uparty!
Podał mi parę ślicznych, granatowych szpilek z dwoma złotymi paskami. Były przepiękne. Louis zabrał pudełko z właściwym rozmiarem i poszedł do kasy. Nie chciałam robić awantury w sklepie, dlatego grzecznie za nim wyszłam. Krzyczeć zaczęłam dopiero na korytarzu. Byłam zła i głodna.A głodna ja to naprawdę wredna osoba.
- Wkurzasz mnie, rządzisz się i robisz co chcesz. Nie pytasz się mnie o zdanie i robisz wszystko po swojemu. Jakbyś zapomniał to ja też tutaj jestem. I czemu zapłaciłeś mi za moje buty? - wygarnęłam mu zdenerwowana.
- Bo jesteś moją dziewczyną, a z tego co wiem to dziewczynom robi się różne prezenty. - odpowiedział rozbawiony.
- Tak, tylko tych dziewczyn się nie ignoruje. A tak poza tym to ja nie jestem twoją dziewczyną. - odpowiedziałam ostro. Byłam wściekła i po prostu smutna. - Odwieź mnie do domu.

Some mistakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz