rozdział 33

61 4 3
                                    

- Księżniczko wstawaj. - poczułam delikatne smyranie po policzku.
Leniwie podniosłam oczy i zobaczyłam śliczne brązowe oczy, które kiedyś tak bardzo kochałam. Teraz się ich tylko bałam.
- Zostaw mnie. - powiedziałam cicho.
- Nigdy kochanie. - pocałował moje czoło, a ja poczułam tylko obrzydzenie.

Obudziłam się w ciemnym, zimnym pomieszczeniu.Czułam chłód na całym ciele. Próbowałam się podnieść jednak moje ciało było zbyt obolałe. Co tu się do cholery dzieje!? Jak przez mgłę pamiętałam mój sen. To nie mogła być prawda. On siedzi w więzieniu, miał nigdy stamtąd nie wyjść, już nigdy mnie nie zobaczyć...
Z moich oczu popłynęły strumienie gorzkich łez, ciałem wstrząsnął potwory szloch. Wiedziałam, tacy ludzie jak ja nie zasługują na szczęście.
Niczym widmo w mojej głowie pojawił się obraz Louisa, on jedyny mnie rozumiał, jedyny kochał tak naprawdę, za nic.
Jednak był taki jak wszyscy inni, widział to co chciał widzieć, nie chciał słuchać.
Przeklęte serce, dlaczego nie mogę mieć idealnego życia, zawsze miałam pod górkę, a teraz pewnie zdechnę w tej piwnicy. Kompletnie samotna, nikt nie będzie mnie szukał.
Moje jakże żałosne rozmyślania przerwało głośne skrzypienie drzwi.
Trzęsąc się delikatnie oparłam się o ścianę, jednak ona nie była w stanie mnie ochronić przed nim.
Stawiał głośne i szybkie kroki w moim kierunku, delikatnie powłucząc lewą nogą. Kucnął obok mnie i mocno złapał mój podbródek boleśnie odwracając moją głowę w kierunku swojej obrzydliwej twarzy pokrytej szramami i bliznami. Czyli jednak mi się nie śniło. Zacisnełam mocno szczękę ,by nie pokazać mu jak bardzo mnie boli, z całej siły naplułam mu w twarz, w podzięce otrzymałam siarczysty prawy sierpowy w policzek, który całkiem niedawno przyjmował ciosy od zupełnie innej osoby.
- Witam cię królewno. Tak dawno się nie widzieliśmy. Myślę, że musimy nadrobić stracony czas. - powiedział i perfidnie się zaśmiał.
Jego ręka gładziła mój obolały policzek, natomiast druga zaczęła wkradać się pod bluzkę.
- Zostaw mnie, słyszysz! Ty podły chuju. Zostaw, zostaw. - wierzgałam się i rzucałam na wszystkie strony. - Zostaw ... proszę ...
Jednak to nie pomagało. Wręcz przeciwnie, z każdym moim krzykiem miałam wrażenie, że on stawał się coraz bardziej podniecony, jakby mój strach go nakręcał. Jego palce dotarły w kompletnie zakazane rejony, siłował się z zamkiem od moich spodni.
Nie miałam już siły nawet na płacz.
Kiedy jego ręka miała już ściągać moje majtki drzwi otworzyły się, młody chłopak patrzył na całą scenę z przerażeniem.
- Sz..Szefie przepraszam ale ktoś na pana czeka i mmówi, że to pilne. - szepnął cicho.
- Nie przeszkadzaj mi ty niedojebany skurwielu. - teraz ręka była już pod majkami. Próbowałam go kopnąć, jednak unieruchomił moją nogę.
- Ppanie, ale to Zayn. - ku mojemu zdziwieniu chłopak ruszył w kierunku drzwi.
- Dokończymy to mała dziwko. - kiedy był już przy drzwiach nagle odwrócił się i mocno kopnął mnie w brzuch. - Szykuj się kochanie ...
Kiedy tylko wyszedł rozpłakałam się, z bólu i bezsilności.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja nawet nie mam się jak bronić.


Wszedłem do domu Louisa. Wszędzie dookoła było ciemno, jednak o jego obecności w tym domu świadczył straszliwy odór alkoholu.
- Louis, Louis! - krzyknąłem.
Ktoś zszedł po schodach jednak to nie był on; mała,plastikowa i odziana jedynie w bieliznę dama popatrzyła na mnie w zadumie.
- Wnioskuję, że Louis jest na górze. - powiedziałem sam do siebie.
Wpadłem do sypialni i zobaczyłem tam mojego przyjaciela ubranego jedynie w bokserki.
- Moja dziewczyna ci się już znudziła żeś tu przylazł? - spojrzał na mnie z odrazą i wychylił kolejnego łyka z butelki o niezidentyfikowanej zawartości.
- No właśnie tak jakby w niej jest problem ... - przejechałem dłonią po moich lokach.
- Reklamacji nie przyjmuję. - powiedział z obojętnością, jednak z jego oczu wiało bólem i pustką.
- No bo tak jakby to Liam ją porwał. - powiedziałem przerażony, ponieważ wiedziałem, że to nie może się skończyć dla Charlie dobrze. Co ja kurwa mówię. On ją zabije. Zabije ją.
- Co kurwa? - automatycznie otrzeźwiał. A takiego bólu i strachu jeszcze nigdy nie widziałem w jego oczach.

Some mistakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz