rozdział 25

51 10 6
                                    

- To co mam robić. - zapytałam rozbawiona.
- Hmm, bierz ten pędzel i malujemy. O tu, -pokazał ręką na ścianę- Chciałbym jakiś pejzaż, tylko tak wiesz, artystycznie.
Popukał się palcem po brodzie i patrzył na mnie jak najbardziej poważnie.
- No ok, ale nie wiem jak wyjdzie. - w głowie układałam mój iście szatański plan.
Był wyraźnie zaskoczony jednak próbował to ukryć.
- Dobra, to ja pomaluję resztę.
Stał tyłem do mnie, także mogłam podziwiać jego idealny tyłek. Przez niego robię się jakaś niewyżyta.
Próbowałam się nie śmiać, kiedy kończyłam moje dzieło.
Trzy "piękne" niebieskie świnki zdobiły moją ścianę.
- Looooou może być ?-zapytałam powstrzymując atak śmiechu.
Chłopak odwrócił się w moją stronę i zamarł zaskoczony.
- C..co to jest?! A gdzie mój pejzaż. - złapał się za serce. - Jak mogłaś mi to zrobić kobieto?
Dalej się śmiałam. Jego mina była genialna.
- Teraz będę musiał to malować i będę miał mniej czasu dla ciebie .- powiedział smutny.
Zrobiło mi się głupio.
Pocałowałam go szybciutko w usta.
- Ej nie dąsaj się, pomogę Ci. - uśmiechnęłam się szeroko. Pochylił się i mocno przywarł do mnie swoim ciałem.
- A moglibyśmy robić teraz zdecydowanie niegrzeczne rzeczy. - wyszeptał omiatając oddechem moje ucho.
- Pomalujemy to i może coś "porobimy".- wzięłam wałek i zaczęłam malować.
Czas płynął nam szybko i sprawnie wykonywaliśmy swoją pracę. Już prawie kończyła moją połowę kiedy usłyszałam;
- Uważaj !
Mój mózg dopiero chwilę później zarejestrował co się dzieje, leżałam na podłodze, z jedną nogą w wiadrze farby. Obok mnie była wielka niebieska plama. I niestety na sporym kawałku ściany też. No tak, przecież nie byłabym sobą gdybym czegoś nie spieprzyła.
W moich oczach stanęły łzy.
- Ja naprawdę nie chciałam, przepraszam. - bezwładnie usiadłam na podłodze.
- Ej przecież nic się nie stało. - kucnął obok mnie i objął czystym ramieniem. - Najwyżej zrobimy sobie łapki, hmm?
Delikatnie starł pojedynczą łzę spływającą po moim policzku.
- Nie chciałeś świnek a chcesz łapki? - spojrzałam na niego.
- Świnki są passé.- podał mi rękę.
- Sam jesteś passé idioto. - podniosłam się bez jego pomocy.
- Też cię kocham kochanie. - posłał mi buziaka w powietrzu. - No dobra, robimy te łapki. Zielone na niebieskim, niebieskie na zielonym.
- O popatrz teraz jesteś taka piękna jak nasza ściana. - powiedział Lou odbijając rękę na moim brzuchu.
- Czy.ty. .właśnie.uciapałeś.mnie.farbą?
- No tak troszkę, ale tyci, tyci. - objął mnie od tyłu.
Wyrwałam mu się i zamoczyłam ręce w farbie. Zaczęliśmy się nawzajem macać i już po chwili byliśmy cali kolorowi.
Teraz staliśmy na środku pokoju i patrzyliśmy sobie w oczy. Chłopak przesunął się do mnie i położył ręce na moim tyłku.
Próbowałam się wydostać, jednak kończyło się pocałunkami i śmiechem.
- Weź ze mną prysznic. - zaproponował mężczyzna mojego życia.
- Nie.
- Proszę. - wydął dolną wargę.
- Nie.
- Mogę cię tam zawsze zabrać siłą.
- Nie zgadzam się.
Przerzucił mnie przez ramię.
- Palancie puszczaj, zrobię naleśniki.
- No ok. - odstawił mnie na ziemię.
- Strasznie łatwy jesteś. - pokazałam mu język.
- Zobaczymy co będziesz mówić w nocy. - bezczelnie się uśmiechnął. - Do kuchni moja kobieto.

Słyszałam szum wody z łazienki, ja w tym czasie robiłam obiecane naleśniki. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, wytarłam ręce w ściereczkę i otarłam drzwi.
- Kochan...-jednak umilkła kiedy mnie zobaczyła.
Młoda dziewczyna popatrzyła się na mnie i oschle zapytała.
- Co robisz w domu mojego chłopaka?
Pierwszy raz zabrakło mi języka w gębie.
Poczułam jak moje serce pęka, a lewa połowa spierdala gdzieś daleko .


Some mistakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz