Kiedy wyszliśmy z domu było już późno. Nie miałam siły się z nim kłócić. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Maxa, ale on nie raczył nawet odebrać. Zajebiście po prostu. Ruszyłam piechotą w kierunku, z którego wydawało mi się, że przyjechaliśmy.
Nie dane mi było jednak daleko zajść, ponieważ ktoś złapał mnie za ramię i pociągnął tak, że wpadłam na jego klatkę. Podniosłam oczy i zobaczyłam śliczne oczy Lou.
- Gdzie leziesz? - zapytał.
- No do domu, chyba nie? - odpowiedziałam. - Nie mam siły się drzec, także nara.
Już miałam iść, ale on znowu mnie nie puścił.
- Nie było tak źle. Chodź podwiozę Cię. - woah on nie jest zły?
- Nie, dziękuję. Poradzę sobie.
- Idź do tego samochodu. - rozkazał mi.
Uwielbiam mu robić na złość. Wyrwałam się i poszłam przed siebie. Cierpliwość mu się skończyła. Pobiegł za mną, złapał i wziął na ręce, tak że byłam zmuszona opleść nogi wokół jego pasa a ręce zarzucić na szyję.
- Możesz chociaż raz ze mną nie dyskutować? - był taki zły, że aż czerwony.
- Nie, nie mogę. - szeroko się uśmiechnęłam.
Jednak nie mogłam dokończyć, ponieważ zrobił coś czego w ogóle się nie spodziewałam. Posadził mnie na dachu samochodu i namiętnie naparł na mnie wargami.
- Chociaż raz się zamknij. - wymruczal pomiędzy pocałunkami.
Chwilę byłam oniemiała, jednak zdecydowałam się oddać pocałunek.
I jedno muszę przyznać:
Całował najlepiej na świecie.
CZYTASZ
Some mistake
RastgeleObudzić się, oboje musimy się obudzić Może jeżeli stawimy temu czoła Będziemy mogli jakoś to przejść Bliżej, może będziemy bliżej Silniejsi niż byliśmy wcześniej, tak Zrób z tego coś więcej, tak