rozdział 13

92 9 3
                                    

Kiedy wyszliśmy z domu było już późno. Nie miałam siły się z nim kłócić. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Maxa, ale on nie raczył nawet odebrać. Zajebiście po prostu. Ruszyłam piechotą w kierunku, z którego wydawało mi się, że przyjechaliśmy.
Nie dane mi było jednak daleko zajść, ponieważ ktoś złapał mnie za ramię i pociągnął tak, że wpadłam na jego klatkę. Podniosłam oczy i zobaczyłam śliczne oczy Lou.
- Gdzie leziesz? - zapytał.
- No do domu, chyba nie? - odpowiedziałam. - Nie mam siły się drzec, także nara.
Już miałam iść, ale on znowu mnie nie puścił.
- Nie było tak źle. Chodź podwiozę Cię. - woah on nie jest zły?
- Nie, dziękuję. Poradzę sobie.
- Idź do tego samochodu. - rozkazał mi.
Uwielbiam mu robić na złość. Wyrwałam się i poszłam przed siebie. Cierpliwość mu się skończyła. Pobiegł za mną, złapał i wziął na ręce, tak że byłam zmuszona opleść nogi wokół jego pasa a ręce zarzucić na szyję.
- Możesz chociaż raz ze mną nie dyskutować? - był taki zły, że aż czerwony.
- Nie, nie mogę. - szeroko się uśmiechnęłam.
Jednak nie mogłam dokończyć, ponieważ zrobił coś czego w ogóle się nie spodziewałam. Posadził mnie na dachu samochodu i namiętnie naparł na mnie wargami.
- Chociaż raz się zamknij. - wymruczal pomiędzy pocałunkami.
Chwilę byłam oniemiała, jednak zdecydowałam się oddać pocałunek.
I jedno muszę przyznać:
Całował najlepiej na świecie.

Some mistakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz