rozdział 21

63 7 1
                                    

Przyciągnął mnie do siebie i złożył całusa na moim ustach.
- Mam dla ciebie kwiatka. - wyciągnął rękę z różą w moją stronę.- Gniewasz się jeszcze?
- Nie gniewałam się, myślałam, że to ty gniewasz się na mnie. -zaśmiałam się cicho.
- Ja? Na ciebie ? Nigdy Charlie.
- Wchodzisz? - wpuściłam go do domu. - Poczekaj na mnie chwilę to się przebiorę. Zrób mi coś do jedzenia.
Pokazałam mu język i pognałam na górę.
- A co to ja kucharz ?! -krzyknął za mną.
Jednak kiedy wróciłam czekały na mnie tosty i kakao.
- Jesteś najlepszy. - przelotnie pocałowałam go w usta.
- Wykorzystujesz mnie. - zaśmiał się i upił łyk mojego kakao.
- Idziemy na spacer? - zapytał kiedy skończyłam mój posiłek.
- Yhmmm ... tylko zamknę dom. - ubrałam buty i wyszliśmy.

Od godziny chodziliśmy po parku, mimo że zimno to było naprawdę pięknie. Rozmawialiśmy o tym co każde z nas lubi i czego nie. Dowiedziałam się, że on nie lubi snickersów, no jak tak można.
W pewnej chwili zatrzymał się i obrócił mnie twarzą do siebie. Przez moment tak staliśmy i po prostu się na siebie patrzyliśmy. Lou postanowił przerwać ciszę i odezwał się pierwszy. Byłam zaskoczona tym co wydobywało się z jego ust.
- Wiesz chyba cię kocham, jesteś bardzo ważna dla mnie i chciałbym żebyś była moją dziewczyną. - patrzył mi prosto w oczy, a ja zaniemówiłam. Nie odzywałam się dłuższą chwilę.
Nerwowo podrapał się po karku.
- Wiesz, jak nie chcesz to powiedz.- powiedział mocno zestresowany.
- To nie chodzi o to, że nie chcę. Po prostu nie wiedziałam, że myślisz o nas poważnie, nie wiem czy się nadaję na twoją dziewczynę. - zaśmiałam się smutno.
- Pozwól, że o tym zdecyduję już ja. - pocałował mnie z uczuciem i wyciągnął małe pudełko z kieszeni.- Proszę.
Dał mi pudełeczko w którym była bransoletka z zawieszkami - L + CH.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję. - rzuciłam się na Louisa w efekcie czego wylądowaliśmy w liściach.
- To zgadzasz się ? Bo teraz to już nie wiem. - zapytał, kiedy leżeliśmy na ziemi.
- No ok, ale na próbę. - wyciągnęłam rękę w jego kierunku, jednak on nie uścisnął jej. Od tak zaczął mnie całować. Jakaś staruszka pokręciła głową na nasze zachowanie, ale kto by się nią tam przejmował.
- Przestań. - śmiałam się przeraźliwie głośno. - No Lou, bo się obrażę.
Kopałam go i wierciłam się, jednak on dalej robił co chciał.
W pewnym momencie zaczął padać deszcz, a my szybko wstaliśmy i zaczęliśmy uciekać do domu. Oczywiście nie obyło się bez wypadków. Louis kilka razy upadł, a ja zamiast mu pomóc, śmiałam się z jego głupoty. Za którymś razem pociągnął mnie za sobą w efekcie czego do domu wróciliśmy cali mokrzy i brudni.

- Idę pod prysznic. - powiedziałam kiedy weszłam do domu.
- Idę z tobą. - to oczywiście Louis. - Eeeee niie? Dobrze się czujesz?
- Tak, no weź. Będę grzeczny.
- Pff już Ci wierzę. - uciekłam na górę i szybko zamknęłam się w łazience. Obok drzwi usłyszałam lamenty Louisa. Ups...
Stałam pod gorącą wodą i rozmyślałam o tym jak moje życie się zmieniło. Z beznadziejnego w najlepsze.
Nagle poczułam za mną czyjąś obecność, wystraszona obróciłam głowę i zobaczyłam uśmiechniętego, nagiego Louisa.
Mój wzrok zjechał oczywiście tam gdzie nie powinien, a chwilę później na moich policzkach pojawiły się czerwone plamki.
- Ale jak ..?
- Znalazłem zapasowy klucz.
Zaczął mnie całować, postanowiłam mu przerwać kiedy zrobiło się zbyt namiętnie, bo widziałam, że potem nie byłaby w stanie mu odmówić.
- Spokój cię ratuje. - wystawiłam język w jego stronę. - Jak nie to cię stąd wyrzucę.
Chwilę było spokojnie, ale później znowu zaczął mnie macać, musiałam mocno zagryzać wargi, aby nie jęczeć.
- Prze.. przestań. - powiedziałam.
- No już dobrze, dobrze. - podniósł ręce do góry. - Ale ja nie mam takich fajnych cycków jak ty.
Zrobił smutną minkę.
Zaśmiałam się, on jest taki głupiutki.
Ubraliśmy się i zeszliśmy na dół.
Zrobiłam popcorn i oglądaliśmy jakiś głupawy film w telewizji.
Usunęłam otulona jego ramieniem i pięknym zapachem.

Some mistakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz