rozdział 23

63 6 1
                                    

-Mieliśmy chyba gdzieś jechać? - zapytałam niespodziewanie sobie o tym przypominając.
Właśnie siedzieliśmy w kuchni i jedliśmy późne "śniadanie", a przynajmniej ja jadłam, ale to już chyba nie bardzo śniadanie, skoro była 18.
- No tak, chciałem jechać do moich rodziców, ale cholera chyba już za późno, zadzwonię do mamy. Dał mi buziaka w policzek i odszedł.

- Zaczynam się trochę bać mojej mamy, ledwo zadzwoniłem a ona już się pyta czy będzie babcią, ta kobieta jest dziwna. - zmarszczył brwi. - Ale ją kocham, a jak powiedziałem, że ty też będziesz to stwierdziła, że nawet na miesiąc możemy zostać, ona już mnie nie kocha.
Mój chłopak, jeju jak to pięknie brzmi, teatralnie złapał się za serce.
- No widzisz, jestem fajniejsza. - powiedziałam. - I chudsza. - szepnęłam na jego ucho.
Szeroko się uśmiechnął.
- Dobra zbieraj tą dupę to pojedziemy.- złapał mnie w tali.
- Jestem gotowa. - powiedziałam dojadając kanapkę.
- Jesteś w dresie.
- To co?
- Nic. Ładnemu we wszystkim ładnie. - puścił mi oczko.
- Dziękuję, chyba. Albo poczekaj chwilę. - wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Maxa.
- Ej ziom wpadniesz do kawiarni? No jak to czemu, tak, nie, nie wiem, dobra ja stawiam, za 15 minut, ubierz się jak człowiek, elooo. - tak wyglądała moja rozmowa z przyjacielem.
Lou dziwnie na mnie patrzył.
- Mieliśmy jechać? - zapytał zdezorientowany.
- Idioto, nie zrozumiesz. - powiedziałam i już wybierałam kolejny numer.
- Hejo Kate, idziemy na kawę, ok, za 15 minut, tak tam.
Louis dalej dziwnie się patrzył.
- No bo tak jakby oni się pokłócili i rozstali, i załatwiłam im randkę w ciemno, ale jednak nie. Żeby się pogodzili. Czaisz? - wytłumaczyłam.
Nie powiedział nic, złapał mnie za rękę i wyprowadził z domu.
W drodze do mamy Louisa rozmawialiśmy o głupotach i jedliśmy jakieś słodycze kupione na stacji.
Po około godzinie dojechaliśmy na miejsce.
- No teraz nie musimy udawać. - powiedział kiedy opuściliśmy samochód. - Kocham Cię.
Pocałował mnie delikatnie.
- Ja ciebie też kocham. - szepnęłam mu w usta.

Było już grubo po północy, a my z Louisem dalej siedzieliśmy z małą Nancy i bawiliśmy się lalkami, no ja i Nancy się bawiłyśmy, Louis odrywał lalkom głowy, w sumie to nie wiem dlaczego. Ogólnie u rodziny Lou było bardzo fajnie, tylko teraz nie było tyle ludzi co kiedyś. Była tylko jego mama i dwie siostry. Helen chyba mnie polubiła, bo ledwo oddycham po tym jak mnie wyściskała. No i mała Nancy, ale ten szkrab nie chce iść spać.
Usłyszałam szept przy moim uchu.
- Kiedyś zrobimy sobie takich troje albo czworo.
- A piętnaście od razu. - powiedziałam śmiejąc się.
Popatrzył na mnie przerażony.
- Ile? Chyba na tyle nie jestem gotowy. - roześmiałam się.
- Charlie, luli. - powiedziała mała i wtuliła się we mnie.
- Chodź słoneczko. - powiedziałam i pocałowałam ją w czółko.

Kiedy już uspałam małą i położyłam do jej łóżeczka wróciłam do pokoju. Zobaczyłam tam Louisa, który oglądał boks i komentował jacy to ci zawodnicy są beznadziejni.
- Pff, ty nawet stu pompek nie zrobisz. - powiedziałam i przytuliłam go od tyłu.
- Ja nie zrobię. - powiedział obrażony Louis i wstał z łóżka.
- Ej no żartowałam. - powiedziałam. - Chodź spać.
- Zrobię nawet więcej tylko potrzebuję odpowiedniej motywacji.
- Looooou juuutro. - wtuliłam się w poduszkę. - Wierzę, że nawet 101 zrobisz, no chodź tu.
Wskazałam palcem na puste miejsce obok mnie.
- To ty chodź tu. - poprosił.
- Nigdzie nie idę. - zamknęłam oczy, nagle poczułam jak ktoś mnie podnosi.
- Połóż się na ziemi. - powiedział.
- Co? Po co? - otworzyłam oczy.
Jednak zrobiłam to co kazał, nie chciałam się kłócić o drugiej w nocy.
Zawisł nade mną. Odgarnęłam mu grzywkę z czoła.
- Licz. - powiedział i pocałował mnie w usta.
Leżałam w jego koszulce na dywanie, a on robił pompki i za każdym razem kiedy znajdował się w dole całował mnie w usta.
- 150. - liczyłam głośno. - Daj sobie... - całus w usta. - spokój. Chodź spać.
Opadł zmęczony na mnie.
- Ja nie zrobię? - uśmiechnął się cwanie.
- Idź się myć, bo jesteś cały mokry. A Fuuu.- pokazałam mu język.
- Nie wystawiaj języka bo ci krowa nasika. - usłyszałam zza drzwi.
- A krowa nie chciała i tobie nasikała. - usłyszałam już tylko śmiech zagłuszony szumem wody.

Some mistakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz