Rozdział pierwszy

7.1K 154 43
                                    

Szłam rękawem, kierując się w stronę wewnętrznej części lotniska. Lubiłam latać samolotem, ale ta podróż przebiegła dla mnie stresująco. Usiłowałam przekonać siebie, że moje ciało reagowało na turbulencje, choć prawda była zupełnie inna. Przy drzwiach wyjściowych czekał na mnie mój ojciec. Przeleciałam kilkaset mil z dwoma walizkami z planem na zamieszkanie w jego domu przez kolejne miesiące.

Rodzice byli szczęśliwym małżeństwem, ale ich miłość w pewnym momencie wygasła. Wspomnienie, w którym wieczorną porą oznajmili nam o rozwodzie dalej tliło się w mojej głowie. Przeżyłam to bardzo. Wtedy uważałam nasza rodzinę za niezniszczalną. Lepiej przyjął to mój starszy brat. Ja, mając piętnaście lat, byłam zdruzgotana, za to on, jak przystało na osiemnastolatka, zaakceptował wybór rodziców. Teraz, mając dwadzieścia lat, nadal tęsknię za wspólnym spędzaniem czasu, ale zaakceptowałam świat takim, jaki jest.

Podeszłam do taśmy, na której zaczęły pojawiać się torby podróżne. Czekałam, aż wśród walizek zobaczę swoje dwie różowe. Kiedy je ujrzałam, wydawało mi się, jakby w luku bagażowym nabrały masy. Nie miałam pojęcia, jak je ściągnę z taśmy, ale wzięłam głęboki wdech i założyłam blond włosy za uszy. Pomimo, że miałam sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, to mój wygląd w ogóle nie przekładał się na siłę. Przepchnęłam jedną panią, tak aby wygodniej ściągnąć swoją własność z taśmy. Zamachnęłam się, i zaraz później druga z walizek znalazła się na ziemi. Dumna z siebie ruszyłam w stronę drzwi z napisem "wyjście". Przechodząc przez nie, od razu dostrzegłam swojego ojca.

Nic się nie zmienił. Cały Lance Hill. Jego czarne włosy były po bokach ścięte, a góra pozostawała dłuższa i zaczesana do tyłu. Na twarzy widniał znajomy lekki zarost. Stał w białej koszuli z rozpiętymi dwoma guzikami. Dół ciała okrywały brązowe spodenki, a na stopach włożył takiego samego koloru wsuwane półbuty. Wyglądał elegancko. Od zawsze od koleżanek słyszałam, że mam bardzo przystojnego tatę. Nie mogłam się nie zgodzić. Jako trener współpracujący z kierowcami wyścigowymi musiał prezentować się idealnie. W całym Miami był rozpoznawalny ze względu na to, że w młodości sam był dobrym zawodnikiem. W sumie dobrym to mało powiedziane, był doskonały. Odkąd pamiętam, zabierał nas na tor, dlatego też wcale mnie nie dziwiło, że mój brat poszedł w jego ślady. Była przed nim niewiarygodna przyszłość.

Podeszłam do niego, utrzymując pewną odległość. Chciał to skryć, ale w jego oczach dostrzegałam zaniepokojenie. Moi bliscy martwili się o mnie od dwóch miesięcy, a ja nie mogłam znieść, kiedy widziałam to w ich oczach. Nie potrzebowałam rozpamiętywać tamtych wydarzeń, tylko pozbyć się ich jak najszybciej z głowy.

- Witamy w Miami – powiedział uśmiechnięty.

Widziałam zawahanie w momencie, w którym zbliżył się, aby zamknąć mnie w uścisku. W takich momentach starałam się jakoś uciec, ale w końcu to był mój tata. Nie widziałam się z nim na żywo rok, więc nie chciałam sprawić mu przykrości, dlatego lekko go objęłam. Przytulenie trwało zaledwie sekundę, po czym pośpiesznie wyślizgnęłam się z uścisku. Dopiero wtedy wypuściłam wstrzymywane powietrze.

- Gdzie Flynn? – zagadałam, kiedy ruszyliśmy w stronę parkingu lotniskowego.

- Na torze – odpowiedział i zerknął na zegarek. – Za pół godziny kończy trening.

Pokiwałam głową. Mój brat nigdy nie opuszczał treningów. Dla niego to była rzecz święta. Czasami wydawało mi się, że spędza tam więcej czasu niż w domu. Zaraz po skończeniu liceum przeprowadził się tutaj, aby skupić się na rozwijaniu swojej pasji pod okiem naszego ojca.

Jechaliśmy w ciszy, a ja, wykorzystując tą chwilę, przyglądałam się widokom za oknem. Byłam w tym miejscu tylko raz kilka lat temu na wakacjach. Później ojciec przylatywał w odwiedziny do Houston. Wszystko wydawało się tak wielkie. Poczułam się jak mrówka pośród tych wieżowców.

RACE AGAINST THE PASTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz